Auto w Pracy

Slideshow Image

Isuzu jest firmą, która precyzyjnie pozycjonuje się na rynku, jako producent pojazdów użytkowych. Co prawda, w ofercie jest jeden cywilny model, duży SUV Isuzu MU-X, ale ten model jest pochodną pickupa D-MAX, a i tak nie jest oferowany w Polsce. Kiedyś było trochę inaczej, bo Isuzu produkowało także samochody osobowe. Nawet w Polsce był sprzedawany w Pewexie sympatyczny samochodzik Isuzu Gemini. Dzisiaj już całkiem zapomniany do tego stopnia, że trudno go spotkać nawet w serwisach ogłoszeń o sprzedaży. Sprawdziłem i nie znalazłem ani jednego takiego autka do sprzedaży.

Dawne czasy, aktualnie sytuacja jest prosta. Pomijając autobusy i ciężarówki w polskiej ofercie jest tylko jeden model – pickup D-Max. Jeździłem nim i wiem czemu ten model wybierają firmy, które potrzebują samochodu w charakterze woła roboczego. D-Max świetnie sprawdza się w tej roli. Test Isuzu D-MAX 2021

Czy aby na pewno Isuzu to tylko pojazdy do pracy ?

Isuzu AT35 wymyka się z tego schematu.  Co prawda AT35 jest modyfikacją modelu D-MAX, ale na tyle dużą i efektowną, że można mówić o nowym modelu.

Już seryjny D-MAX jest autem pokaźnych rozmiarów. Ponad 5 metrów długości przy masywnej sylwetce pickupa robi wrażenie. AT35 jest jeszcze potężniejszy. 

Poszerzane nadkola osłaniają 17” felgi z terenowymi oponami o rozmiarze 315/70 R17.  

Do tego progi, które nie są żadną popierdółką, która odpadnie jak się na niej stanie. W tym przypadku jest to nawet bardzo przydatny element przy wsiadaniu i wysiadaniu. Auto jest zdecydowanie wyżej zawieszone niż przeciętna osobówka czy SUV.

Próg jaki musimy pokonać przy wsiadaniu znajduje się 60 cm nad ziemią.

Minimalny prześwit pod tylnym mostem wynosi 278 mm, jakie to ma znaczenie, wie każdy, kto jeździł w terenie. Podniesienie zawieszenia poprawia kolejne parametry auta takie jak kąt natarcia, zejścia i kąt rampowy. Dzięki temu możemy pokonać większe przeszkody, bez obawy uszkodzenia auta. Przy okazji poprawia się nam widoczność z miejsca kierowcy. Po prostu więcej widzimy. Jak już badamy samochód od spodu, to warto odnotować zamontowanie solidnych osłon podwozia, które ochronią nas od strat w terenie.

Samochód wygląda jak milion dolarów, aż korci sprawdzić co kryje się pod maską. Tak na oko postawiłbym na 300 KM lub więcej, a tu niespodzianka. Silnik diesla o pojemności 1,9l i 163KM. Trochę jestem rozczarowany. Na pocieszenie, trzeba powiedzieć, że ta jednostka napędowa cieszy się opinią silnika nie do zajechania. Taka opinia jest dla mnie najlepszą rekomendacją, ale mam obawy czy jednak tych koni nie jest zbyt mało. Nie ma lepszej metody aby się o tym przekonać, niż samemu sprawdzić autko w różnych warunkach.

Na początek miasto, w końcu jakby nie było importer reklamuje D-MAXa jako miejską terenówkę. Dosyć odważna teza, ja bym się nie odważył rekomendować tak dużego samochodu jako auta miejskiego. Nie ukrywam, że ma sporo atutów w tym środowisku i jeden minus. Plusem jest to, że nie muszę martwić się o krawężniki, dziury czy spowalniacze. Część z nich, dzięki szerokiemu rozstawowi kół, możemy pokonać tak jak autobusy, czyli spowalniacz mieści się między kołami. Drugim plusem jest jego wygląd. Budzi respekt innych użytkowników. Kierowcy chętniej wpuszczają, a piesi przed maskę nie wchodzą. Gdyby go jeszcze trochę ubrudzić, to pewnie byłby traktowany jak pojazd uprzywilejowany. Tak poważnie, to, że zwraca na siebie uwagę przekłada się wprost na bezpieczeństwo, po prostu jesteśmy lepiej widoczni na drodze. W ulicznych wyścigach nie startuję, więc na brak koni nie narzekam. Jeździ się super, ale przychodzi moment, że trzeba zaparkować.

Sam manewr z kamerą cofanie nie jest trudny , ale gdzie go wykonać. W Warszawie nie jest łatwo znaleźć wolne miejsce, a tu potrzeba go znacznie więcej.

Na standardowym miejscu możemy się nie zmieścić.

Nie ma co ukrywać, to auto potrzebuje przestrzeni. W takim razie, jadę jej szukać.

Jak na pickupa to mam całkiem dobre warunki podróży.

Jest nawet sporo miejsca dla pasażerów tylnej kanapy.

Kierowca na brak miejsca także nie będzie narzekał, do tego dysponuje wygodnym fotelem z elektryczną regulacją. Wyposażenie ISUZU nie odbiega od poziomu dobrze wyposażonej osobówki. Do dyspozycji cały zastęp asystentów: asystent skrętu, martwego pola, skupienia, do tego rozpoznawanie znaków, aktywny tempomat, ostrzeganie o ruchu poprzecznym z tyłu itd.

Oczywiście jest możliwość podłączenia smartfona i korzystania z jego usług. Wygodnie się podróżuje przy niezłym spalaniu. Nie muszę się zbytnio starać aby spalanie było poniżej 10l/100km. Wszystko ok. ale parę koni więcej by nie zaszkodziło. Brakuje przysłowiowego kopa, aby wcisnęło w fotel przy wyprzedzaniu. Ciekawe co będzie na autostradzie? Tu szybkości są znacznie większe. 140+km/h to norma i mój AT35 świetnie się wpisuje w ten standard, a spalanie podskoczyło raptem do 11l/100km. Ruchu nie blokuję, choć muszę pamiętać że przy tej prędkości nie mam już takiego zapasu mocy jak zawodnicy z kategori 200+. Na pocieszenie pamiętajmy, że oni w naszej koronnej kategorii offroad pewnie nawet nie wjadą na trasę.

My spokojnie możemy zjechać z drogi. Pytanie tylko, gdzie szukać takich miejsc, które byłyby godnym wyzwaniem dla AT35. Wszystkie ogólnie dostępne drogi nie sprawiają problemów. Nawet te polne czy leśne dukty pokonuję bez zastanawiania się czy dam radę. Pewny jestem, że jeżeli inne samochody przejechały to i ja przejadę. Seryjny D-MAX już jest przygotowany do jazdy w terenie.

Posiada napęd 4x4 z możliwością blokady mechanizmu różnicowego tylnego mostu, duży prześwit i solidna rama. W AT35 mamy jeszcze terenowe opony AT i podniesione zawieszenie. Dopiero takim autem w miarę bezpiecznie można zjechać z drogi. W miarę, bo to dopiero początek zabawy, a offroad to studnia bez dna. Już tak na szybko, jeśli chciałbym brać udział w „wyścigu zbrojeń” to dołożyłbym wyciągarkę i pomyślał o snorkelu. Nie ma co przesadzać, ten samochód jest i tak o niebo lepiej przygotowany do terenu od większości pojazdów sprzedawanych jako terenówki.

Zamiast gadać trzeba w końcu sprawdzić co fabryka dała. Wszystkie drogi wydają mi się zbyt banalne dla tej bestii, więc jadę w znane mi miejsca z rajdów 4x4. Tu można już się nieźle pobawić. Szkoda, że zabrakło porządnego błota, ale i tak jest fajnie. ISUZU idzie jak czołg i naprawdę nie jest łatwo znaleźć przeprawę, która wymagałaby blokady mostu. Owszem, gdyby było wsparcie drugiej ekipy, można byłoby więcej, ale w pojedynkę trzeba zachować rozsądek. Bezpieczeństwo ludzi i sprzętu jest zawsze priorytetem. Z tego powodu krzaczory i tym podobne atrakcje omijam szerokim łukiem.

Kilka godzin zabawy potwierdziło, że za tym wyglądem idą możliwości auta. Jeżdżąc w terenie trzeba liczyć się z dużym spalanie, czym lepsza zabawa bo trudniejsze przeszkody, to większe koszty.

Mnie średnie spalanie wyszło na poziomie 17l/100km. Nie ma co straszyć, w terenie się bywa, a na co dzień korzystamy z oszczędnego diesla.

Średnia z całego testu wyniosła 10l/100km. To co na początku budziło moje obawy, czyli silnik o pojemności 1,9 litra okazało się atutem, zwłaszcza przy dzisiejszych cenach paliwa.

ISUZU jak wspomniałem jest marką pojazdów użytkowych, więc pasowałoby napisać o tych cechach AT35. Tylko, że dla mnie ten samochód, pomimo, iż zachowuje wszystkie cechy użytkowego D-MAXa nie jest samochodem do pracy. Chyba, że pracą będzie ciągnięcie przyczepy z jachtem. Jest jeszcze jeden rodzaj pracy do której to auto świetnie pasuje. Budzi zainteresowanie, więc doskonale sprawdzi się jako mobilny nośnik reklamy. Każdy zauważy.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor