Jeszcze kilka lat temu Skoda Octavia była synonimem samochodu służbowego. No, nie takim zwykłym autem dla szeregowego pracownika. Na Octavię to już trzeba było być kimś. Lata leciały, Octavia była coraz lepsza i przyszedł czas na najnowszą generację. Trudne zadanie przed nią, bo musi zmierzyć się z własną legendą.
Skoro tak, to rozpoczynam cykl testów pod tytułem "poznajemy Octavię".
Pierwsza na start melduje się Skoda Octavia 2,0 TDI. Trzeba przyznać, że na początek Skoda` wystawiła wyjątkowo mocnego zawodnika. Jego siłą to silnik 2,0 TDI. Jak dla mnie, silnik wysokoprężny jest najlepszym rozwiązaniem, jeżeli samochód jeździ w trasy, długie trasy, a to dla aut służbowych jest normalką.
Zacznijmy jednak od wyglądu. Octavia jest ciekawym przypadkiem. Nowy model jest całkiem inny od samochodu pierwszej generacji i dokonało się to na drodze ewolucji. Każda kolejna generacja była wyraźną kontynuacją poprzedniej. Małymi kroczkami dokonano totalnej metamorfozy.
Octavia wyostrzyła linie, dzięki czemu sylwetka nabrała elegancji w sportowym stylu. Nie jest już tak masywna, ale i tak wygląda na całkiem spory samochód. Sprawdziłem w katalogu i wszystko jasne. 4689 mm długości to prawie jak limuzyna. Flagowa Skoda SuperB mierzy tylko 23 cm więcej. Od razu trzeba zaznaczyć, że Octavia pomimo, iż wygląda jak sedan to jest liftbackiem. Taki rodzaj nadwozia jest zdecydowanie bardziej praktyczny, bo znacznie poprawia dostęp do bagażnika, a nie jest on mały.
Pojemność bagażnika wynosi 600 litrów. Olbrzymia pojemność bagażnika była jednym z poważnych argumentów, które przekonały nie jedną firmę do zakupu tego modelu. Trudno było znaleźć większy bagażnik w tej klasie. Klienci indywidualni też biorą to pod uwagę. Auto jest pięcioosobowe i gdzieś trzeba zmieścić ich bagaż. Gdyby nie tylna klapa, to ciężko byłoby sięgnąć na koniec bagażnika.
I tak nie jest łatwo, bo głębokość bagażnika wynosi ponad metr.
Tylna klapa podnosi się razem z tylną szybą. Lekkie to pewnie nie jest, ale ma elektryczny napęd więc nie mój problem.
Problem mogą mieć niższe osoby, bo aby zamknąć bagażnik trzeba sięgnąć do przycisku, który znajduje się na wysokości 1,9 m.
Bagażnik jest duży, ale może być jeszcze większy jak złożymy oparcia tylnej kanapy. Wtedy robi się mała bagażówka, chociaż w tym charakterze jeszcze lepiej odnajdzie się Octavia Combi, ale za tą wezmę się w kolejnym teście.
Jak mówimy o funkcjach transportowych, to trzeba wspomnieć o jeszcze jednym praktycznym rozwiązaniu. Podłokietnik w tylnej kanapie jest składany i pozwala na przewiezienie dłuższych przedmiotów. Nawet całkiem długich, bo prawie trzymetrowych. Jest tylko jedno ryzyko na które warto zwrócić uwagę. Trzeba zabezpieczyć przewożone przedmioty.
Jeśli tego nie zrobimy, to przy gwałtownym hamowaniu przedmioty wystrzelą jak z katapulty i trafią idealnie w centralny monitor.
Przeszliśmy do części osobowej. Wygląda znajomo. Spodziewałem się zdecydowanej przemiany w stylu nowego SuperB lub Kodiaqa. Pewnie tak się stanie w kolejnej generacji, puki co, cieszymy się tym co mamy, a mamy fajny sprawdzony system. Jak dla mnie to jeden z lepszych w tej klasie. Zmiany raczej kosmetyczne, chociażby sposób resetowania dziennego przebiegu. Kiedyś było trzeba głębiej sięgnąć do ustawień, a teraz wystarczy jedno kliknięcie. W zasadzie to nie kliknięcie, a dotknięcie, bo sterowanie funkcjami odbywa się przy pomocy dotykowego ekranu.
W zależności od wybranej opcji wyposażenia mamy więcej lub mniej gadżetów. W podstawowej wersji jest wszystko co niezbędne, w tych wyższych możemy mieć dużo więcej. Moja Skoda to najwyższa wersja wyposażenia Sportline. Mimo tego, za dodatkowe wyposażenie trzeba było dopłacić jeszcze 25500 zł. Lista dostępnych opcji jest długa i naprawdę jest z czego wybierać. Warto zastanowić się nad konfiguracją auta, bo jeżeli kupujemy diesla, to znaczy, że auto będzie intensywnie eksploatowane i każdy element przy kilkugodzinnej jeździe będzie mieć znaczenie.
W przypadku auta służbowego, pewnie lepiej zainwestować w komfort kierowcy niż pasażerów tylnej kanapy. Przeznaczenie auta determinuje kolejne wybory, tak jak rodzaj i kolor tapicerki. W mojej Skodzie, pomimo, iż tapicerka jest w kolorze szarości wygląda stylowo.
Taka kolorystyka pasuje do tej wersji. Sportline ma czarną podsufitkę, więc jaskrawe kolory nie koniecznie dobrze by tu pasowały.
Wybierając odpowiednią dla nas konfigurację pojazdu mamy trochę ograniczone możliwości. Opcje przeważnie są w pakietach, jak kupujemy jedno to od razu płacimy za jeszcze kilka dodatków. Na szczęście pakiety są dość sensownie dobrane, ale jakby nie patrzeć koszty zakupu rosną.
Wybór dokonany, auto czeka gotowe do wyjazdu. Uruchamiam wysokoprężny dwulitrowy silnik. Towarzyszy temu charakterystyczny klekot diesla, ale nie ma obawy, to nie jest diesel z lat dziewięćdziesiątych. Jest cicho. Ruszam. Dokładnie tego się spodziewałem. 150 KM to sporo, ale samochód też mały nie jest, więc mocy wystarcza do sprawnej jazdy z przyzwoitą dynamiką. Na sportowe emocję nie liczę, w tym przypadku „sportline” to design. Przyśpieszenie od 0 do 100km/h zajmuje 8,6 sekundy, więc nie ma co marudzić. Nie o to z resztą tu chodzi. Diesel swoją moc ma wykorzystać do ciężkiej pracy, a na dodatek ma być oszczędny. Dokładnie tak jest. Bez obaw mogę dopakować auto do oporu i wiem, że pojedzie nawet na koniec polski.
Czy zrobi to oszczędnie? Jestem przekonany, że tak, ale trzeba się o tym samemu przekonać. Producent podaje, że średnie spalanie wynosi 4,5 – 4,8 l/100km. Ładnie to wygląda, ale biorę poprawkę, że takie wyniki producenci uzyskują w warunkach niemal laboratoryjnych. W życiu nie koniecznie tak będzie. To zaczynam od miejskiej jazdy „wokół komina”.
Nierozgrzany silnik, krótka trasa, jak to w mieście i wyszło 7,1l/100km. Całkiem dobry rezultat. Kilka kolejnych kilometrów i spalanie spadło do 6 litrów z hakiem i to mi się podoba. Miasto nie jest najlepszym miejscem do uzyskania powtarzalnych wyników. Zbyt dużo zmiennych. Inne spalanie będzie w godzinach szczytu, w centrum miasta, niż gdzieś wieczorkiem na jego obrzeżach.
Co innego w trasie. Czym dłuższy dystans tym bardziej wiarygodne wyniki. Skoro auto ma robić duże przebiegi, to z pewnością nie będziemy unikać autostrad. Czas ma swoją cenę, więc trzeba trochę przycisnąć. Prędkość maksymalna auta wynosi 228km/h, ale zgodnie z przepisami można rozpędzić się do 140km/h.
Średnia prędkość wyszła 135km/h, a spalanie 8,7l/100km. Trochę powyżej średniej, ale cóż zrobić, zawsze można jechać wolniej. Z resztą przy takich prędkościach to wcale nie jest duże spalanie. Było szybko, ale niezbyt oszczędnie, to teraz sprawdzimy drugą stronę medalu.
Spokojna jazda, przewidywanie sytuacji na drodze i zupełnie inne rezultaty. Średnie spalanie 4,2l/100km czyli poniżej tego co podaje producent. Nie jest to ostatnie słowo, bo takie spalanie mam bez specjalnego starania się o wynik. Widać to po średniej prędkości 67km/h. Myślę, że bez większego trudu można zejść poniżej 4l/100km.
Moje oczekiwania co do wersji 2,0 TDI potwierdziły się w 100%. Mocne oszczędne auto do ciężkiej pracy. Czy osiągnie podobny sukces jak wcześniejsze wersje Octavi TDI ? Obawiam się, że nie, a przynajmniej nie w takiej skali. Skoda Octavia jest zbyt dobra, a to kosztuje. Mój egzemplarz wyceniono na 195 tys. zł, a to już duża kwota jak na popularne auto służbowe. Octavia musi się mierzyć z konkurencją, nawet we własnej grupie. Skoda Skala jest tuż za plecami z dużo niższą ceną, tylko jest już o klasę niżej.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor