Zastanawiałem się czy to dobry pomysł, aby po 300 konnej Alpine A110S przesiąść się do Suzuki Swifta i to nie w wersji sport. Jakby nie było, to człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, a moc to coś co lubimy. No cóż, Swifty są fajne, więc zobaczymy co z tego wyjdzie i jak autko się obroni. Jest jeszcze jeden powód aby sięgnąć po Suzuki. Dokładnie ten samochód miałem w tamtym roku, więc ciekawy jestem w jakim stanie przetrwał ten okres. TEST 2024
Miętowy Swift już na mnie czeka. Wygląda jak nówka sztuka. Rok dla auta to prawie nic, bardzo bym się zdziwił gdyby już pojawiły się ślady zużycia. Nie zdziwiłem się, autko umyte, więc od razu bym zauważył jakby coś się złego zadziało.
Swift dla Suzuki to niemal kultowy model. Ostatnia generacja z poprzedniego roku wzbudziła trochę kontrowersji. Nie wszystkim do gustu przypadło nowe nadwozie, pomimo, iż jest kontynuacją linii nadwozia poprzednika. Według mnie, nie wyszło źle, ale spodziewałem się bardziej odważnych zmian. Ładny czy brzydki, to już każdy musi sam ocenić. Nieźle się sprzedaje, więc musi się podobać. O wyglądzie i zmianach w tej generacji już pisałem w tamtym roku, więc zapraszam do TEST 2024.
W takim razie czas pojeździć. Wsiadam i zaczynam od ustawienia fotela, lusterek i podłączenia telefonu. Gładko poszło, nawet telefon się od razu połączył, co w Suzuki czasem nie jest takie proste. Można ruszać.
Pierwsze kilometry miejskiej jazdy i jestem mile zaskoczony. Autko rusza z zadziwiającą lekkością i tak samo się porusza. Jest tu tylko jeden warunek, trzeba delikatnie operować gazem. Jeśli przesadzimy to poznamy tą gorszą stronę trzycylindrowego silnika, bo w nowej generacji Swifta zrezygnowano z silników czterocylindrowych. Nowy silnik jest hybrydą. Suzuki określa to jako mild hybrid, ja nazywam to hybrydą bezobsługową, czyli jest, działa i mam z tym nic nie robić.
Oczywiście można próbować dostosować styl jazdy do hybrydy. Obserwować na wyświetlaczu przepływy energii i wyciągać wnioski, że energię odzyskujemy przy hamowaniu. Można, ale szczerze mówiąc to zwykłe zasady oszczędnej jazdy, takie jak spokojna jazda, przewidywanie i działanie z wyprzedzeniem w zupełności wystarczą. Przy takim stylu jazdy, Swift odpłaca się nam nie tylko niskim spalaniem, ale też płynną jazdą. Mam wrażenie, że teraz autko lepiej jeździ niż jak było całkiem nowe, czyżby potrzebowało tzw. dotarcia. W moim Swiftcie jest manualna skrzynia biegów i wygląda, że też się "dotarła". Biegi wchodzą bez oporu, zgrzytów, w zasadzie to same wskakują tam gdzie trzeba. Spalanie w mieście też fajne bo 5 litrów z ogonkiem. Słabiej wypada dynamika. Z 83 KM to zbyt wiele się nie wyciśnie. Wystarczy do sprawnej jazdy, ale na uliczne wyścigi nie ma z czym jechać.
Trzycylindrowy silnik nie specjalnie nadaje się do dynamicznej jazdy. Można zmusić go do żywszej jazdy, co wymaga częstszego operowania dźwignią zmiany biegów. Oczywiście będzie też głośniej, a dźwięk, no cóż taki bardziej jak z kosiarki niż z V8. Na szczęście ten samochód nie jest dedykowany dla miłośników motosportu, a szkoda, bo Swift na tym polu odnosił sukcesy.
Pooglądałem sobie wnętrze i tu też nie widać upływu czasu. Nawet białe wykończenia są w formie, a tu miałem obawy, że utrzymanie ich w czystości nie będzie łatwe. Tym większy plus, że ten samochód w ciągu roku miał kilkunastu jak nie kilkudziesięciu kierowców. Nie bez znaczenia jest pewnie to, że samochód był regularnie sprzątany. Tapicerka też czyściutka, bez żadnych uszkodzeń. Przyjrzałem się plastikom. Na pierwszy rzut oka bez zarzutu, ale jak dokładniej się przyjrzeć to można czegoś tam się doszukać. Spodziewałem się że będzie gorzej, bo plastiki łatwo zarysować. Podstawą jest systematyczne sprzątanie. Świeży brud łatwo usunąć, a materiały użyte w Suzuki są łatwe do utrzymania w czystości.
Jak na razie nie ma do czego się przyczepić. Posprawdzałem elektronikę. Tu mocno zdziwiłbym się, jakby coś nie działało. Wszystko działa, łącznie z systemami ostrzegania kierowcy. Zbędne systemy, które bardziej przeszkadzają niż pomagają, ale muszą być bo jest to obowiązkowe wyposażenie nowych samochodów w UE. W zasadzie, mi już nie przeszkadzają. Kiedy UE nakazała montować system informowania o przekroczeniu prędkości to chyba została przekroczona pewna granica tolerancji. Ile można. Piszczy jak przekroczy się linię, piszczy jak o kilometr za szybko, piszczy jak uzna że kierowca zmęczony itd. Nie można wyłączyć, to można przestać na to reagować. A niech piszczy, kompletnie mi to nie przeszkadza, dźwięk jak każdy inny, silnik przecież też słychać. Teoretycznie można wyłączyć, ale kolejne uruchomienie silnika aktywuje na nowo te systemy, więc tak jakby tej opcji nie było.
Swift pomimo nie tak dużych rozmiarów, całkiem dobrze nadaje się do dalszych wyjazdów. Miejsca dość, może nie dla czwórki czy piątki pasażerów z bagażem, ale dla 2+1 już tak. Bagażnik o pojemności 265 litrów pomieści trochę bagażu. Swift ma być autem uniwersalnym, a to wymaga kompromisu pomiędzy osiągami a oszczędnością. Prędkość maksymalna wynosi 165km/h. Teoretycznie to i tak więcej niż można jeździć na polskich drogach. Autostradowe 140km/h nie jest problemem. Zdecydowanie ciekawiej wygląda spalanie.
Średnia poniżej 5l/100km, u mnie 4,8 litra i to bez żadnego oszczędzania. Wynik w miarę powtarzalny przy dłuższym dystansie i różnych warunkach drogowych. Ot, taki mix, trochę miasta trochę trasy. Bardziej oszczędni wykręcą lepszy wynik, bo jest tu spore pole do działania.
Pobawiłem się w ecodriving i komputer pokazał 3,2l/100km i nie jest to rezultat nie do poprawienia. Kilkadziesiąt kilometrów takiej jazdy mi wystarczy, nie widzę powodów aby oszczędność litra benzyny na setkę warte było zachodu.
Niskie koszty eksploatacji i rozsądna cena są poważnymi argumentami, aby wybrać Swifta. Do tego Suzuki są mało awaryjne, ten model nie miał dotychczas żadnej naprawy, wystarczyły okresowe przeglądy.
Na nowego Swifta trzeba przygotować z 80 tys. złotych. Oczywiście jest to wersja bazowa z manualną skrzynią biegów. W tej cenie otrzymamy całkiem przyzwoicie wyposażony samochód, a jak chcemy obniżyć cenę, to warto poszukać wyprzedaży rocznika 2024. Szczególnie jeżeli chcemy dłużej potrzymać autko. Samochód praktycznie nowy, a kilka albo i kilkanaście tysięcy zostaje w kieszeni.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor