Przy tym samochodzie sprawa jest prosta, albo się podoba, albo nie. Kontrowesyjny wygląd sprawia, że od pierwszego spojrzenia lubimy go lub nie. Mały, wąski, wysoki. Mnie się podoba. Fajna zwarta bryła, olbrzymie oczy (światła) tworzą nietuzinkowy pojazd, inny od tego co spotykamy na ulicach. Niewątpliwie auto ma swój klimat. Trudno go zakwalifikować do jakiegoś segmentu. Gabaryty malucha, a funkcjonalność crossovera, sylwetka to już całkiem odrębna kategoria. Taki miniSUV, lub crossmaluch.
Pięciodrzwiowe auto o długości 3700mm musiało być niezłym wyzwaniem dla projektantów. Praca została wykonana i Ignis oferuje zaskakująco dużo miejsca jak na swoje wymiary. Udało się nawet wygospodarować całkiem spory bagażnik.
Wróćmy jednak do wnętrza. Klasyczne Suzuki, czyli kompilacja elementów znanych z innych modeli tej marki. Ignis jest już kilka lat na rynku, więc trudno wymagać tu technicznych nowinek. Szczególnie jeśli chodzi o elektronikę, która mocno poszła do przodu. Duże ekrany oferujące multum funkcji (nie koniecznie potrzebnych) to raczej w przyszłej generacji, jeżeli taka będzie. Teraz mamy prosty zestaw wskaźników i stacje multimedialną poprzedniej generacji. Źle nie wygląda i oferuje praktycznie to, co potrzebne. Dla mnie są to: kamera cofania i nawigacja. Jeśli jest możliwość podłączenia smartfona to spokojnie zastąpi nam nawigację.
Trzeba przyznać, że system dobrze przetrwał próbę czasu i nie stracił swojej funkcjonalności. Zestaw zegarów i wskaźników przed kierowcą trochę gorzej ją przetrwał. Szczególnie monitor komputera odstaje od współczesności. Niby pokazuje to co trzeba, czyli spalanie, zasięg, przebieg itd. ale forma przekazu z poprzedniej epoki. Ciekawostką jest sposób wybierania informacji. W Ignisie robi się to przyciskami na desce rozdzielczej.
Jak już mowa o elektronice, to czasem starsze wersje mają też zalety. W Ignisie nie ma debilnego, a obowiązkowego w nowych samochodach, systemu ostrzegania o przekroczeniu prędkości. Nic nam nie mruga i nie piszczy. Nie do końca nic, jest przecież jeszcze system ostrzegania o możliwej kolizji. Całkowicie zbędny, aby nie powiedzieć szkodliwy system.
Z pożytecznych rzeczy jest wielofunkcyjna kierownica i podgrzewane siedzenia. Podgrzewanie działa niezwykle szybko i skutecznie.
Ignis ma benzynowy silnik o pojemności 1197 cm³ generujący 84KM mocy. Do tego można zamówić manualną skrzynię biegów lub automat CVT. U mnie jest CVT i jestem z tego zadowolony. Ignis to podręczne jeździdełko, więc z założenia powinno dawać bezstresową obsługę. Automatyczna skrzynia świetnie się wpisuje w tą definicję. Mankamentem jest liniowe ustawienie przełożeń, gdzie na końcu jest tryb M, czyli manualny wybór biegów.
Łatwo przy ruszaniu przesunąć za daleko dźwignię biegów no i jest problem, bo jedziemy na jedynce.
Mój Ignis ma napęd 2WD, ale jest też wersja 4x4. Czy jest potrzebny ? Nie zaszkodzi, szczególnie zimą, ale mnie wystarcza wyższy prześwit. 180mm prześwitu pozwala bezpiecznie zjechać z asfaltu. Polne drogi z koleinami nie stanowią wielkiego problemu. Dużym plusem jest zwrotność pojazdu, co wynika z jego rozmiarów. Łatwo ominąć krzaki, kamienie, czy zawrócić pomiędzy drzewami. Jeszcze bardziej doceniam to w mieście, gdzie każde miejsce do parkowania jest na wagę złota. Tam gdzie większe auta nie mają szans zaparkować, my podejmujemy próbę i to z sukcesem. Ten zwiększony prześwit przyda się przy pokonywaniu krawężników i drogowych spowalniaczy.
Małe gabaryty mają zalety, ale wiele osób obawia się, że będzie to kosztem komfortu. Tu jak wspomniałem projektanci dobrze wykonali swoją pracę. Miejsca jest więcej niż się spodziewałem. Auto jest wyższe od przeciętnego malucha, dzięki czemu pasażerowie mogę siedzieć w bardziej pionowej pozycji. Potrzebujemy wtedy mniej miejsca na nogi. Prosty zabieg i czujemy się jakby to był większy pojazd. Inna sprawa, to jak często podróżujemy z kompletem pasażerów ? Mnie nie często się to zdarza, więc na brak miejsca nie narzekam. Do codziennej jazdy z punktu A do punktu B wystarcza, zakupy też się zmieszczą. Jak trzeba ruszyć w trasę to Ignis też da radę. Może demonem szybkości nie jest, ale podróżna prędkość 120, czy autostradowe 140km/h nie jest problemem. Na sportowe emocje nie liczyłem, więc nie jestem rozczarowany. Przyśpieszenie od 0 do 100km/h zajmuje 12,5 sekundy, co w zupełności wystarcza do sprawnego włączenia się do ruchu. Ignis ma być takim przyjacielem na co dzień. Wsiąść, pojechać gdzie trzeba i mieć gwarancję, że auto zda egzamin. Ignisa można być pewnym. Samochody Suzuki zawsze wracają z trasy o własnych siłach. Przynajmniej na to wskazuje moje wieloletnie doświadczenie. Musi być już gruba awaria, aby wzywać lawetę.
Przy podjęciu decyzji o zakupie auta, dość istotną sprawą są finanse. Zakupu i eksploatacji. Eksploatacja to głównie zużycie paliwa, o kosztach serwisu mało kto myśli, wychodząc z założenia, że za małe auto to w serwisie skóry nie zedrą. W ASO Suzuki tanio nie jest, ale też i nie wybitnie drogo. Można szukać niezależnych warsztatów, tylko pewnym utrudnieniem jest mała popularność tego modelu, a co za tym idzie mniejsza dostępność części. Na szczęście przy nowym aucie nie musimy o to się martwić, bo mamy gwarancję.
W takim razie można spokojnie przejść do spalania. Mały samochód i do tego hybryda, to nie może dużo palić. Co prawda silnik o pojemności 1,2 litra to trochę więcej niż w przeciętnym maluchu, ale umiarkowana moc 84KM sugeruje, że będzie dobrze. Faktycznie nie narzekam, ale bardzo duży wpływ na końcowy rezultat ma sposób jazdy. Na tej samej trasie, rezultaty zużycia paliwa mogą się różnić między sobą o 50% i więcej. Nawet nie trzeba wielkiego wysiłku, aby zmniejszyć lub zwiększyć spalanie.
Generalnie to każdy wynik jest dobry, bo mówimy o spalaniu na poziomie 5l/100km.
Dość łatwo potrafię zejść do poziomu 4l/100km. Wystarczy przewidywać i w porę zdjąć nogę z gazu. W drugą stronę też nie ma problemu. Trochę więcej dynamiki w jeździe i komputer pokazuje 6l/100km.
Nie wszystko jednak od nas zależy. Jeżeli mamy krótką trasę, tak 2-3 kilometry, to nawet nie warto się starać o niskie spalanie, nie ma tu wielkiego pola do manewru. Na szczęście przy kolejnych kilometrach wszystko wraca do normy.
Spalanie ok, gorzej wygląda cena zakupu. Cena za podstawowy model Ignis 1.2 DualJet mild Hybrid 2WD 5MT wynosi 83900 zł. Jak wybierzemy napęd na cztery koła to cena rośnie do 90300 zł. Tanio nie jest, a jeszcze nie było mowy o dodatkowym wyposażeniu.
Mały samochód o dużych możliwościach. Zaskakująco wygodny i praktyczny. Kilka dni wystarczyło abym go polubił i docenił. Szkoda, że w przyszłym roku zostanie wycofany z oferty Suzuki.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor