Auto w Pracy

Slideshow Image

Po Vitarze przyszła pora na poznanie S-Crossa. W zasadzie to nie do końca nowe spotkanie, bo S-Crossa miałem już wcześniej okazję poznać. Suzuki to marka, która nie goni ślepo za nowinkami i zmianami, więc nie spodziewałem się tutaj rewolucji. Raczej ewolucji. I chyba słusznie – bo po raz kolejny miałem wrażenie, że S-Cross to po prostu Vitara w nieco innym opakowaniu. Oba auta to SUV-y segmentu C, o bardzo zbliżonych wymiarach, konstrukcji i filozofii. Dzielą ze sobą większość rozwiązań technicznych, zespoły napędowe, a nawet dostępność napędu na cztery koła. Różni je głównie podejście do stylizacji i – co ważne – pozycjonowanie na rynku.

 

Zacznijmy od tego, co widać na pierwszy rzut oka – wygląd.

 

Może to i są bliźniaki, ale całkiem do siebie nie podobne, przynajmniej z zewnątrz. Vitara była skromniejsza, zwarta sylwetka bez stylistycznych ozdobników, ale przetłoczenia na karoserii sugerowały, że samochód swoje potrafi i można na te umiejętności liczyć.  S-Cross poszedł w drugą stronę.

Szczególnie tył pojazdu z pasem świateł poprowadzonym przez całą szerokość tylnej klapy.

Z przodu podobny efekt wizualny ma wywołać chromowana listwa na grillu. Łączy ona reflektory w jedną linię.  Powiedziałbym, że jest to element w stylu Suzuki. Styl Suzuki czyli stworzyć samochód nie patrząc na rynkowe kanony mody. Czasem wychodziło to dość kontrowersyjnie, nie wszystko rynek dobrze przyjął, ale przynajmniej samochody wyróżniały się na ulicy, a to spory atut.  Teraz podejście Suzuki diametralnie się zmieniło, samochody są ekstremalnie rynkowe. Suzuki oferuje w samochodach to co niezbędne plus to co klienci najczęściej wybierają z listy dodatkowych opcji.  Kupujący dostaje gotowy produkt. Samochód dość dobrze wyposażony, ale nie ma tu już wielkich możliwości indywidualnej konfiguracji. Dwa silniki do wyboru, automatyczna lub manualna skrzynia biegów i napęd 2WD lub 4WD i to prawie wszystko co można wybierać. Jest jeszcze parę niespodzianek, np. panoramiczny dach w opcji.

Różnica długości to 125 mm, ale różnica w cenie sięga około 15 tys. zł. Wychodzi więc mniej więcej 1000 zł za centymetr – żartobliwie licząc. Dobrze, że pozostałe centymetry wyceniono taniej, znacznie taniej bo inaczej S-Cross musiałby kosztować 430 tys. pln, a nie 120 400 pln jak kosztuje.

Jednak przy tej różnicy cenowej warto się zastanowić: czy rzeczywiście potrzebujemy „więcej”? A może Vitara w zupełności wystarczy?

 

W środku też nie brakuje podobieństw. Układ deski rozdzielczej w S-Crossie nie zmienił się znacząco od ostatniego liftingu. Największą różnicą jest nowy ekran systemu multimedialnego – teraz to klasyczny tablet doklejony do górnej części konsoli. Dla mnie to krok w stronę funkcjonalności, bo ekran jest bliżej pola widzenia kierowcy, ale estetycznie poprzednie rozwiązanie – bardziej zintegrowane z deską – podobało mi się bardziej.

 

Materiały wykończeniowe są solidne, estetyczne. To nie jest wnętrze, które zachwyci fanów premium, ale nie budzi też zastrzeżeń. Duży plus za intuicyjność obsługi – praktycznie wszystkiego można się nauczyć bez zaglądania do instrukcji. A to ważne, bo instrukcja obsługi w Suzuki to nie lektura na jeden wieczór…

Pod względem technicznym S-Cross i Vitara to niemal lustrzane odbicia.

Zestaw zegarów, komputer pokładowy, menu, obsługa – wszystko wygląda znajomo, jeśli wcześniej jeździłeś Vitarą. Nawet wspomniany „patyczek” do zmiany danych na wyświetlaczu – rozwiązanie stare, ale skuteczne. Może już trochę archaiczne, ale przynajmniej niezawodne.

 

Na pochwałę, jest kamera 360°. To przydatne narzędzie nie tylko podczas manewrowania na zatłoczonym parkingu, ale także poza asfaltem. Przy napędzie 4x4 i wycieczkach w teren możemy z jej pomocą uniknąć wjechania w głęboki dół, kamień czy ukryty w trawie pień. Warto za nią dopłacić.

 

Czy S-Cross nadaje się w teren?

Na pewno lepiej niż zwykła osobówka. Prześwit, napęd 4WD i bardziej odporne zawieszenie pozwalają zjechać z drogi, pojechać przez leśną ścieżkę czy śnieg. Ale nie oszukujmy się – to nie jest terenówka. Nie ma reduktora, blokad dyferencjału ani pancernych osłon podwozia. Teren to bardziej awaryjna możliwość niż codzienność. Natomiast na drogach gorszej jakości radzi sobie bardzo dobrze – i to może być jego największy atut.

No i kwestia napędu 4x4 – warto czy nie?

Dopłata do niego to około 12 tys. zł. Sporo. W codziennej jeździe miejskiej lub w trasie – nie zauważysz różnicy. Ale jeśli mieszkasz w górach, często jeździsz zimą, lub po prostu chcesz mieć większą pewność na śliskim – warto rozważyć. System AllGrip w Suzuki działa sprawnie, nie wymaga od kierowcy żadnych skomplikowanych ustawień – po prostu działa. Pytanie tylko, czy faktycznie go potrzebujesz. To zależy od stylu życia i miejsca użytkowania. Inne warunki są na terenach nizinnych, a zupełnie inne na terenach górskich. Wtedy napęd 4x4 może być nie tylko wskazany, a wręcz konieczny.

W tym momencie doszliśmy do najważniejszego punktu. Zadowolenie z zakupionego pojazdu zależy od rozpoznania naszych potrzeb. Drobne różnice między Vitarą a S-Crossem mogą mieć znaczenie.

Na przykład bagażnik – S-Cross oferuje 430 litrów pojemności, o 68 litrów więcej niż Vitara. Może się wydawać niewiele, ale przy dłuższej podróży, rodzinnych zakupach czy przewożeniu sprzętu sportowego – to robi różnicę. Taki „drobiazg” potrafi przesądzić o wyborze.

Wrażenia z jazdy? Zbliżone do Vitary, ale z delikatnym plusem. S-Cross ma silnik 1.4 BoosterJet o mocy 129 KM – to o 20 KM więcej niż w opisywanej wcześniej Vitarze. Nie są to liczby powalające na kolana, ale pozwalają na sprawne przyspieszanie i komfortową jazdę. Wersja z automatem rozpędza się do 100 km/h w 10,2 sekundy, z manualem w 9,5 sekundy. To więcej niż wystarczające – w końcu nie kupujemy auta do wyścigów.

Tryb „Sport” niewiele zmienia – nie liczmy na emocje jak w hot hatchu – ale pozwala utrzymać silnik na wyższych obrotach, co może się przydać np. przy wyprzedzaniu.

A jak ze spalaniem? Miłe zaskoczenie.

 

Producent deklaruje średnie spalanie na poziomie 6,1 l/100 km, ale mi udało się zejść do 5,4 l/100 km. Sporo jazdy odbywało się w trasie, gdzie spalanie spadało poniżej 5 litrów – i to przy napędzie 4WD. To bardzo dobry wynik jak na auto tej wielkości i z takim napędem.

I wreszcie – dlaczego warto rozważyć Suzuki?

Nie oferuje fajerwerków, nie przyciąga gadżetami i efektownymi ekranami. Ale oferuje coś, co dla wielu klientów jest ważniejsze – bezawaryjność, prostotę i rozsądną cenę. To samochód dla tych, którzy chcą po prostu jeździć – i mieć spokój. Bez stresu, bez serwisów co chwilę, bez dziwnych błędów komputera pokładowego.

Dla niektórych to nudne. Dla innych – właśnie tego szukają.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor

Test Suzuki Vitara FL