Auto w Pracy

Slideshow Image

To już temat rzeka, bo SCT zmienia dotychczasowe reguły życia. Zaczniemy jak przy ekonomii od najmniej zamożnych. Nie ma co się oszukiwać, część osób zostanie pozbawiona możliwości posiadania samochodu.  Teraz, praktycznie każdy kto potrzebuje posiadać samochód jest w stanie go zakupić  i użytkować. W dobrym stanie, starszy samochód można kupić za jedną lub dwie pensje. Jeszcze nie dawno, cieszyliśmy się z tego, że samochód przestał być luksusem i jest dostępny prawie dla wszystkich. Wygląda, że znów będzie dobrem dla wybranych. Pierwszy samochód, często był tanim autem do nauki, aby nie stracić umiejętności nabytych na kursie. To już tak nie będzie, część młodych kierowców będzie musiało najpierw nazbierać na dużo droższy samochód. Taki okres przerwy dobrze nie wpłynie na bezpieczeństwo na drogach.

Podobna sytuacja spotka rodziny na starcie. Najważniejsze jest mieszkanie, więc kredyt na samochód nie jest priorytetem,  jak rodzice nie pomogą , to samochodu nie będzie. Kto wychowywał dzieci, ten wie, że majdanu do wożenia nie brakuje. Wizyta u rodziców, wyjazd na wakacje czy weekendowy wypad to spory bagaż do zabrania. Czasy kiedy dziecko ganiało tylko do szkoły za rogiem też dawno minęły.  Teraz są większe możliwości kształcenia i rozwoju zainteresowań. Super, trzeba z tego korzystać. Problem w tym, że nie wszystko mamy koło domu. Często zajęcia są w innych dzielnicach i trzeba do nich dojechać.  Jeśli na nie musimy zabrać sprzęt sportowy, instrumenty muzyczne czy plastyczne, okazuje się, że samochód jest jedynym rozsądnym wyjściem.  Dodatkowe zajęcia, często są w placówkach finansowanych przez miasto, czyli wszystkich mieszkańców Warszawy. Po wprowadzeniu SCT, korzystać z nich będą tylko ci bogatsi, bo niestety ci biedniejsi nie będą już mieć samochodów mogących poruszać się po SCT. Tyle się mówi o równych szansach rozwoju dzieci, ale w Warszawie praktyka będzie inna.

Wykluczenie też w znacznym stopniu dotknie seniorów. Trudno wymagać od tej grupy, aby na starość inwestowała w samochody. Te które legalnie kupili w czasie swojej aktywności zawodowej, z dnia na dzień, decyzją urzędnika stracą swój okres przydatności do ruchu, pomimo, że są w pełni sprawne  Co to oznacza ? W praktyce wykluczenie komunikacyjne. Koniec z wyjazdami na działkę czy do lasu, nawet i do supermarketu na większe zakupy nie będzie czym pojechać. Czyli siedź w domu. Fajne podziękowanie za lata pracy.

Oczywiście rodzina może pomóc, odwiedzać seniora, zabierać na wyjazdy, ale, do tego też potrzeba auta, które spełnia ustalone przez urzędników normy. Te które ich nie spełniają nie wjadą, więc seniorzy nie liczcie na wiele jeśli w portfelu pusto.  Odwiedziny to jedno, ale co jeśli wasz rodzic zachoruje, albo będzie wymagał opieki. No cóż wytłumaczcie mu, żeby nie przesadzał, przecież możecie tylko cztery razy w roku do niego przyjechać waszym starym samochodem.  Urzędnicy mają na to odpowiedź, róbcie to miejską komunikacją, jeszcze zaoszczędzicie.

Społeczeństwo się starzeje, ale w Warszawie nie brakuje młodych, zdrowych i całkiem majętnych mieszkańców. Część z nich jest warszawiakami od niedawna, więc nawet nie mają tu rodziny. Empatii też nie mają, więc starsi czy biedniejsi to nie ich zmartwienie. Myślę, że nawet te zmiany mogą się im spodobać. Ciekawe tylko jak długo. Na początku, może trochę aut ubędzie, ale raczej nie będzie to bardzo zauważalne, nawet projektodawcy strefy mówią o kilku % aut, które znikną ze strefy. Bardziej zauważalny może być ubytek małych biznesów.  Jaki sens będzie prowadzić biznes w miejscu, gdzie klienci i dostawcy będą mieli problem z dojazdem.  Lokalne bazarki, gdzie można kupić ulubioną zdrową żywność też się zmienią. Będzie drogo, albo wcale. Nie ma strachu, sieciówki zostaną.

To tak na początek, większe zmiany przyjdą trochę później. Nie ma co się łudzić, jeśli przejdzie SCT, to kolejne pomysły już czekają do realizacji. Tempo 30, C40, miasto 15minutowe itd.  Nawet jak nie będą to projekty w radykalnej wersji, to i tak zmiany będą duże i na gorsze. W każdym z tych projektów, ważnym punktem jest walka z samochodami.  Efektem będzie migracja bogatszej części mieszkańców ze Strefy Czystego Transportu na peryferia.  Nie ma sensu męczyć się w SCT, gdzie nie można żyć tak jak się chce. Wpłynie to na ceny nieruchomości, na obrzeżach wzrosną w centrum pewnie spadną, a jeśli nie, to trudniej będzie takie mieszkanie sprzedać, no bo komu? Przecież nie bogatym, którzy uciekli z centrum. Nie no, pustostanów nie będzie. Mieszkania pójdą pod wynajem. Tylko, że najemcy nie będą się utożsamiali z naszym miastem. Dziś jest tu, jutro tam gdzie praca, więc po co dbać o to co wokół. Większość, pewnie nawet nie zapłaci podatków w Warszawie. Ci, którzy migrowali pod Warszawę też już nie zasilą miejskiej kasy podatkami. Efekt, mniej środków na miejskie inwestycje. Jakby zabrakło na te wszystkie aktywistyczne głupoty, to nawet byłoby to na plus,  ale na to pieniądze się znajdą. Mniej będzie na to co służy mieszkańcom.  Skutkiem będzie pauperyzacja ulic, osiedli. Jak to może wyglądać, wystarczy zajrzeć na Chmielną, jeszcze niedawno była to wizytówka miasta. Teraz brudna, pusta ulica na którą strach wyjść. Taki los, będzie czekał kolejne ulice i blokowiska. Ten moment zauważą już wszyscy, ci od rowerów szczególnie, bo pewnie im go ukradną. Nie chcę straszyć, ale oświata poleci na pysk, a uliczne wychowanie zrobi resztę.  

Tekst: Dariusz Pastor