Auto w Pracy

Slideshow Image

 

Dla większości kierowców motoryzacja kończy się na osobówkach. Ciężarówki i auta dostawcze? Owszem, istnieją, ale to zupełnie inny świat. Do czasu, gdy pojawi się potrzeba przewiezienia czegoś większego. Wtedy stajemy przed dylematem: kto to nam przewiezie? A może zrobić to samemu?

Za takim rozwiązaniem przemawia wiele argumentów. Przewóz można zrealizować bez presji czasu i często dużo taniej niż z pomocą firm przewozowych – szczególnie wtedy, gdy trzeba wykonać więcej niż jeden kurs. Brak własnego busa nie jest przeszkodą, bo nie trzeba go kupować – wystarczy wypożyczyć. Wypożyczalni oferujących tego typu pojazdy nie brakuje, a wybór jest naprawdę szeroki. Rozmiar samochodu można dobrać dokładnie do własnych potrzeb przewozowych, więc warto rozważyć taką opcję.

Większym problemem niż zdobycie pojazdu może być bariera psychiczna – czy poradzę sobie z tak dużym autem? Od razu uspokajam – nie jest tak źle. Duża część busów nie różni się znacznie gabarytami od SUV-ów, więc prowadzi się je podobnie. Przynajmniej w teorii. Sprawdźmy, jak to wygląda w praktyce – i żeby nie było zbyt łatwo, wziąłem busa naprawdę dużego kalibru.

Zacznijmy od wyglądu. Można by sądzić, że w tej kategorii nic się nie zmienia. Nic bardziej mylnego – tu także obowiązują trendy motoryzacyjnej mody. Samochód musi być nie tylko funkcjonalny, ale i ładny – czyli nowoczesny. W modzie królują obecnie duże grille, i taki właśnie znajdziemy w nowym Masterze. Do tego fantazyjne światła do jazdy dziennej – efekt jest imponujący.

 

Renault Master w wersji H2L3 mierzy 6311 mm długości, 2500 mm wysokości i 2080 mm szerokości, a z lusterkami to już prawie 2,5 metra. Respekt budzi nie tylko sam rozmiar. Całkowicie zmieniono przód auta – koniec z maskowaniem gabarytów poprzez ostro opadającą maskę.

Teraz kończy się ona na wysokości 1,45 metra, czyli na poziomie dachu przeciętnej osobówki. To oznacza, że miejsce kierowcy również znajduje się wysoko – siedzimy niemal jak w ciężarówce. I to jest jeden z plusów – widoczność. Widać więcej, dalej, i od razu robi się człowiekowi lepiej, gdy patrzy na świat z góry.

Najpierw trzeba się tam dostać. Siedzisko fotela znajduje się na wysokości 1,2 metra. Wdrapanie się na nie, nie stanowi problemu, ale gorzej się wysiada. Brakuje uchwytu – można co prawda złapać za drzwi, ale nie wiem, czy zawiasy będą nam za to wdzięczne. Przydałby się uchwyt, jak te w części ładunkowej – tego ewidentnie brakuje.

Master ma trzyosobową kabinę: fotel kierowcy i dwuosobową kanapę. Fotel kierowcy jest całkiem wygodny, choć jego regulacja jest dość ograniczona. Miłośnicy półleżącej pozycji za kierownicą mogą być niezadowoleni. Mnie odpowiada pionowa pozycja, a sam fotel zapewnia bardzo przyzwoity komfort. Na plus zasługuje także tapicerka – wygląda solidnie i z doświadczenia wiem, że taka jest. W Traficu po roku intensywnego użytkowania nie było po niej widać śladów zmęczenia.

Jest też minus. Środkowe siedzisko wykazuje nadwrażliwość – wystarczy położyć kurtkę, a system już piszczy, informując o niezapiętych pasach.

Trzeba przyznać, że obowiązkowe systemy monitorujące bywają irytujące i często nieskuteczne. Śledzenie reakcji kierowcy to już moim zdaniem przesada. Niestety nie można ich wyłączyć, więc lepiej skupić się na tym, co faktycznie się przydaje.

Numer jeden: kamera cofania. Auto mierzy ponad 6 metrów – wyczucie odległości przy cofaniu jest kluczowe, a kamera bardzo pomaga. Numer dwa: podwójne lusterka. Dolne pokazuje dolną część nadwozia, co jest istotne, bo przy skręcie długi pojazd "ścina" zakręty. W osobówkach ten problem występuje głównie na parkingach, w dostawczakach – niemal przy każdym skręcie.

W wielu dostawczakach nie ma możliwości korzystania z lusterka wstecznego – tył pojazdu jest zabudowany. Renault rozwiązało to w sprytny sposób – lusterko wewnętrzne to monitor pokazujący obraz z tylnej kamery. Działa to bardzo dobrze, jak klasyczne lusterko.

Wnętrze Mastera – a przynajmniej jego część osobowa – ma być praktyczne i komfortowe. Współczesny samochód bez elektroniki? Niemożliwe. Master również otrzymał odpowiedni zestaw – komputer pokładowy, spory ekran multimedialny i oczywiście możliwość podłączenia smartfona. Elektronika to multum systemów wspomagania kierowcy. W Masterze razem z dostępnymi aplikacjami jest ich kilkadziesiąt.

Wracając do fotela kierowcy – na krótkich trasach jest bardzo wygodny, ale po kilku godzinach jazdy odczułem lekki ból nogi. Powodów może być kilka, ale najważniejszy to inna pozycja niż w osobówce. Myślę, że częstsze korzystanie z tempomatu mogłoby zniwelować to zmęczenie.

Master w testowanej wersji miał 6-biegową manualną skrzynię – precyzyjną, z dobrze umieszczoną dźwignią, nie sprawiającą żadnych trudności w obsłudze. Wysokoprężny silnik o pojemności 2 litrów generuje – w zależności od wersji – od 105 do 170 KM oraz moment obrotowy od 330 do 380 Nm. Taka ilość koni w zupełności wystarcza do zapewnienia odpowiedniej dynamiki jazdy. Nawet na drogach szybkiego ruchu kompleksów się nie nabawimy. Trochę gorzej idzie dynamiczne ruszanie, ale na szczęście nie bierzemy udziału w wyścigach na ¼ mili więc tym się kompletnie nie przejmuje.

Nie miałem okazji sprawdzić go przy maksymalnym obciążeniu (do 1625 kg, w zależności od wersji), ale patrząc na pojemność przestrzeni ładunkowej, nietrudno przekroczyć limit.

 

Duże, podwójne drzwi z tyłu otwierają się pod kątem 270 stopni. Boczne drzwi mają szerokość 1322 mm. Wysokość auta (2,5 metra) sprawia, że w przestrzeni ładunkowej nie trzeba się schylać. Jak ją wykorzystać – to już zależy od użytkownika. W razie potrzeby można liczyć na doradców w salonie – Renault oferuje wiele rozwiązań.

Jak na tak duży pojazd, spalanie może zaskoczyć. Znam Renault i spodziewałem się oszczędności – i się nie zawiodłem. Średnie spalanie to 7,5–8,0 l/100 km, a często bliżej dolnej granicy. W trasie jeszcze mniej. To oznacza zasięg do 1000 km na jednym tankowaniu – świetny wynik.

Wracając do początku – czy bać się busa, jeśli nigdy nie jeździliśmy tak dużym autem? Świat należy do odważnych. Może na pierwszy raz lepiej wybrać coś mniejszego, ale gdy trzeba – i z takim da się sobie poradzić. Wymaga to większej uwagi, bo sama jazda niewiele różni się od osobówki, ale manewry – to już wyższa szkoła jazdy. Nie tylko parkowanie, ale nawet zakręty czy włączanie się do ruchu mogą stanowić wyzwanie. Warto spróbować. Jedno jest pewne – szybko zmienimy podejście do kierowców dużych aut.

TikTok

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor