Auto w Pracy

Slideshow Image

Nowa  nie zawsze oznacza nowy model, ale Skoda postanowiła radykalnie odmłodzić swoją gamę produktów.  W grudniu trafił do mnie nowy Superb i faktycznie był to nowy model, teraz przyszła kolej na nowego Kodiaqa. Tu już na pierwszy rzut oka widać, że jest to całkowicie nowy samochód. Podobieństwo do poprzedniej generacji jest takie, że oba samochody są duże i są z segmentu SUV. Czy nowy model jest ładniejszy? To już kwestia gustu. Poprzednia generacja to była klasyka gatunku. Idealnie zachowane proporcję, trochę kwadratowy, ale to w tej klasie nawet na plus. Miał swój charakter, chociaż niektórzy zarzucali mu podobieństwo do pewnej konkurencji. Nowy Kodiag uległ totalnej metamorfozie. Nabrał różnych krągłości, przybyło kilka gadżeciarskich detali i autko już nie jest podobne do konkurencji. W zasadzie stało się całkowicie anonimowe, niepodobne nawet do samego siebie. Z poprzednikiem łączy go to, że jest duże i nadal jest SUVem. Czy jest ładny, tu jeszcze nie potrafię się zdecydować. Z pewnością nie jest brzydki. Minie trochę czasu i przyzwyczaję się do podświetlanego grilla, czy srebrnej wstawki w tylnym słupku.

Samochód mierzy 4758mm długości, prawie dwa metry szerokości (z lusterkami nawet ponad 2 metry). Wysokość auta to 1697mm. Przy takich gabarytach nie ma siły, musi oferować mnóstwo miejsca w środku. Nie zawiodłem się, otwierając drzwi. Pierwsze wrażenie, to coś jakby luksusowo tu było. 

Wnętrze Design Selection Suite Cognac robi wrażenie, a duża w tym zasługa przednich foteli. Elektryczna regulacja z pamięcią i funkcją łatwego dostępu, czyli fotel odsuwa się do tyłu, ułatwiając łatwiejsze wsiadanie i wysiadanie z auta. To jeszcze nie wszystko, jest oczywiście podgrzewanie i wentylowanie foteli, oraz funkcja masażu. System masażu dość mocno rozbudowany.

Ilość propozycji robi wrażenie, jest ich więcej niż miałem w Superbie i odnoszę wrażenie, że działanie jest bardziej skuteczne. Od razu trzeba zauważyć, że pomyślano nie tylko o kierowcy, ale również i o pasażerze przedniego fotela.

Miejsce zajęte, fotel ustawiony, więc można rozejrzeć się po wnętrzu, a w zasadzie to po otoczeniu kierowcy. Wygląda, że Skoda jest dość konsekwentna w unifikacji swoich samochodów i nowo wprowadzane modele będą kompilacją tego co spotkałem w Superbie. Jeśli chodzi o elektronikę to tak. Cyfrowy system medialno-informacyjny potwierdza tą zasadę. Na kierownicy jest też manetka do obsługi automatycznej skrzyni biegów DSG. Dokładnie to jest ona za kierownicą, tam gdzie często jest manetka do obsługi wycieraczek. Ta manetka trafiła na lewą stronę za kierownicą. Wygląda, że będzie to nowy standard w Skodzie.

Dzięki takiemu zabiegowi, do naszej dyspozycji jest cała przestrzeń nad centralnym tunelem, gdzie teraz mamy skrytkę i uchwyty na kubki. Całość można zakryć bardzo gustowną przesłoną, która porządkuje nam wnętrze.

Trochę zaskoczyło mnie, że Skoda nie zastosowała tu takich samych, kratek nawiewu, jak w Superbie,  zajmujących całą szerokość deski rozdzielczej. Może to i dobrze, bo uważam, że w Kodiaqu została bardziej elegancka wersja tej konstrukcji.

Wnętrze, tak jak się spodziewałem jest obszerne i ani kierowca, ani pasażerowie nie powinni narzekać na jego brak. Standardowo myślę o czterech osobach, pomimo iż auto jest pięcioosobowe. W tym modelu, trzy osoby na tylnej kanapie też się zmieszczą, ale ja zawsze traktuję to jako rozwiązanie awaryjne.

Jeśli mamy pasażerów to kluczową sprawą jest bagażnik, bo zazwyczaj każdy coś tam z sobą chce zabrać. Kodiaq ma bagażnik o pojemności 910 litrów i to bez składania oparcia tylnej kanapy. Jeśli ją złożymy, to owszem zapakować towaru możemy jak do bagażówki, tylko co wtedy z pasażerami. Jest możliwość zakupienia wersji 7 osobowej, ale żeby to miało sens, trzeba przemyśleć taką decyzję. Dodatkowe miejsca są w bagażniku. Więc jeśli ktoś liczy, że pojedzie na wakacje w siedmioosobowym składzie, to jeszcze musi pomyśleć co z bagażem.  Box na dach lub przyczepka.

Jeżeli już zacząłem się zastanawiać nad logistyką użytkowania Kodiaqa, to do czego taki samochód jest potrzebny. Oczywiście poradzi sobie w każdych warunkach. Może być autem miejskim, samochodem handlowca jeżdżącym w trasy z ofertą firmy, czy autem prezesa. Dałoby się nawet pojechać nim w teren, pod warunkiem, że zakupimy wersję z napędem 4x4. Można też, traktować Kodiaqa jako pojazd uniwersalny do wszystkiego. Szczerze mówiąc pojazd uniwersalny najlepiej sprawdza się w niższej półce cenowej, przynajmniej jak mowa o nowych pojazdach.  Jeździ się wygodnie, nawet w mieście, trochę trudniej z parkowaniem, bo miejsce musi być odpowiednich rozmiarów. Szkoda tylko nowego auta na parkingi, bo ludzie parkują jak parkują i nie specjalnie przejmują się innymi. W mieście preferuję jeździdełka, których nie szkoda postawić pod supermarketem. Dla mnie duży SUV to najlepsze auto na podróże.  Wygodne, obszerne i zabierzemy z sobą to co chcemy.  Koszty zawsze mają znaczenie, więc miło jakby autko wiele nie paliło.

Co by nie mówić, to najlepiej w takiej roli sprawdza się jednostka wysokoprężna. Kodiaqa możemy skonfigurować z silnikiem benzynowym, hybrydowym i właśnie wysokoprężnym. Chwała Skodzie, że nie uległa presji ekologów i zostawiła diesla w ofercie. Mnie to nie dziwi, bo Skoda jest samochodem chętnie kupowanym na auta służbowe, a flotowcy wiedzą co najlepiej się sprawdza przy dużych przebiegach.

W takim razie też ruszam w trasę. Mój Kodiaq ma silnik 2,0 TDI i 150KM mocy, automatyczną skrzynię biegów DSG i napęd 4x2.

W ofercie Skody jest też wersja z mocniejszym silnikiem i napędem 4x4.

Ja mam mniej, ale liczę, że przełoży się to na mniejsze spalanie. Samochód spakowany, można ruszać. O fotelach było, o elektronice także, tyle że przy opisie nowego Superba. Dobrze wyposażona Skoda dostaje takie wyposażenie, jako zestaw obowiązkowy. Mamy mnóstwo asystentów, którzy mają nam pomagać. W większości dobrze robią swoją robotę, ale co niektórych gdybym mógł to pogoniłbym z auta bez większego żalu. Ci najbardziej irytujący są niestety narzuceni przez przepisy UE i pozbyć się ich nie sposób. Wyłączyć nie można, polubić się nie da, to pozostaje ignorować ich piszczenie. W zasadzie to nawet już ich nie zauważam.

Są też te z których korzystam. Podstawa to kamera 360°, asystent ruchu poprzecznego, automatyczne wycieraczki i światła. Taka podstawa, która coraz częściej gości w tańszych modelach. O tak oczywistych rzeczach jak podgrzewane fotel czy kierownica to nawet się nie mówi jak są, co innego jakby ich zabrakło, od razu kłuło by to w oczy.

Kilkaset kilometrów do przejechania, więc nie ma co kombinować, wybieram szybką trasę i w drogę. Samochód dobrze wyciszony, nagłośnienie też dobrej jakości, więc na warunki pracy kierowcy nie narzekam. Duże samochody zawsze lepiej tłumią nierówności i tak też jest w Kodiaqu. Zastanawiałem się, czy 150KM będzie wystarczającą wartością dla tak dużego auta, ale wystarcza i to nawet do dynamicznej jazdy. Charakterystyka silnika diesla jest idealna na takie trasy. Jest moc i oszczędność. „Szybka autostrada”, czyli 140+km/h nie generuje  większego spalania niż 8l/100km, średnia wyszła 7,3l/100km. To jest poważny argument za wyborem diesla. Trzy godziny i jestem nad morzem. Zmęczenia jak na razie nie odnotowałem. Teraz trzeba pokręcić się na lokalnych drogach o podrzędnej jakości. Warunki zdecydowanie się pogorszyły, alerty RCB z ostrzeżeniami atakują z radia i telefonu. Nawet bez tego widać, że dobrze nie jest. Deszcz ze śniegiem leci z nieba, jezdnia też pokryta jakąś breją i nie wiadomo, co jeszcze się pod nią kryje. Teraz przydałoby się 4x4, ale skoro nie ma, to i tak będę jeździł. Jestem bardzo miło zaskoczony, bo auto pewnie trzyma się drogi, przyśpiesza i hamuje. Zero uślizgów, koła nie buksują. Zimowe opony robią robotę. Do tego, auto swoje waży, a to całkiem dobrze dociska je do drogi. Podjazd pod górę, ośnieżoną leśną drogą to pikuś. Jest dobrze. Mimo wszystko wjazdu na plaże, bez napędu na cztery bym nie polecał. Większe błoto, czy konkretne zaspy również byłyby szukaniem kłopotów. W 99% sytuacji wystarczy nam napęd 4x2. Słabe warunki na drodze przełożyły się na znaczny spadek prędkości. Nie jest to autostradowe 140 z plusem, a lokalne 90 i mniej, nawet sporo mniej, bo jeszcze pojawiły się miejscowości.  Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Średnie spalanie zjechało do 6,5l/100km. W dobrych warunkach można osiągnąć spalanie poniżej 6l/100km i nie będzie to wymagało od nas wiele trudu. Nawet w mieście, da się wykręcić podobne wyniki.

Nowy Kodiaq w dieslu to wydatek nie mniejszy niż 190 tys. zł. Zakładając, iż nic nie wybierzemy z listy opcji dodatkowych, w co wątpię, bo spis dodatków jest długi i kuszący. W mojej Skodzie dodatkowego wyposażenia uzbierało się na prawie 50 tys. zł, a i tak nie ma jeszcze wszystkiego.  Problem w tym, że teraz konfigurując nowy pojazd wybieramy pakiety wyposażenia, a nie poszczególne pozycje.

Skoda oferuje nowego Kodiaqa w kilku wersjach wyposażenia i to w różnych wariantach silnikowych. Od benzyny, przez diesla do hybrydy plug-in. Dobra oferta, bo pozwala maksymalnie dopasować zakup do potrzeb i oczekiwań, dlatego warto przed zakupem pomyśleć co potrzebujemy. Moim faworytem jest auto z silnikiem wysokoprężnym. Doskonały kompromis pomiędzy mocą i kosztami eksploatacji. Kusi mnie hybryda plug-in, ale to już następnym razem.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor.