Auto w Pracy

Slideshow Image

Rozpoznawalność marki to ważny atut, do którego dąży każdy producent. Oczywiście auto ma mieć pozytywny wizerunek. Najlepiej jeśli już z zewnątrz rozpoznamy je nie tylko po emblemacie, ale i po charakterystycznych detalach przypisanych do modeli danej marki.

Wnętrze to już inna bajka. Tu też rozpoznawalność jest ważna, ale często wynika to z oszczędności. Unifikacja elementów wyposażenia przynosi znaczne korzyści producentom, dlatego często spotykamy to samo wyposażenie w różnych modelach jednej marki. Szczególnie jeśli są to wersje w topowym wyposażeniu, to w małym miejskim autku możemy dostać prawie wszystko co i w wypasionej furze pozycjonowanej kilka segmentów wyżej.

Renault także dysponuje swoim zestawem obowiązkowym. Wsiadając do samochodu tej marki od razu wiem gdzie jestem.  Ten sam zestaw wskaźników, duży centralny ekran multimedialny to cechy rozpoznawcze francuskiego auta. Nie narzekam, bo jest to dobrze pomyślany i funkcjonalny zestaw elektroniki i to w bardzo efektownym opakowaniu. 

Do dobrego, człowiek szybko się przyzwyczaja, więc odbierając nowego Australa było lekkie zdziwienie. Jest inaczej. W zasadzie to samochód z innej bajki. OK. w nowym Megane E-Tech jest podobnie, ale Megane to elektryk, a one rządzą się swoimi prawami. Od ZOE też nikt nie wymagał, aby było podobnie jak w CLIO. Elektryki to inna kategoria.

Austral przewraca świat do góry nogami, przynajmniej jeśli chodzi o wnętrze Renault. Trochę jestem zaskoczony, że koncern zdecydował się na tak radykalną zmianę. Odważne posunięcie, ale w pełni udane. Czuć pokoleniową zmianę.

Pierwszą, zasadniczą zmianę zauważymy, zanim jeszcze uda się nam ruszyć w drogę. Trzeba wrzucić bieg, aby ruszyć. Co prawda Austral ma automatyczną skrzynię biegów, ale i tak musimy wybrać kierunek jazdy. Tu gdzie zawsze była manetka do zmiany biegów tym razem jej nie ma. Została przeniesiona na kolumnę kierownicy, obok dźwigni wycieraczek. W motoryzacji to nic nowego, ale trzeba się przyzwyczaić. Na początku lub w pośpiechu nie trudno pomylić obie dźwignie.

Teraz na spokojnie można przyjrzeć się zmianom.

Wsiadając do poprzednich modeli Renault, wzrok przykuwał duży ekran na centralnej konsoli. W Australu jest podobnie. Olbrzymi centralny ekran wydaje się zintegrowany z panelem zegarów przed kierowcą. Pomimo, że są to dwa oddzielne ekrany, wygląda tak jakby to był jeden element. Robi wrażenie. Mój Austral to nowa wersja wyposażenia – Esprit Alpine.

Jak nazwa wskazuje, jest to połączenie sportu z luksusem, więc wszystko to co fabryka miała najlepszego do zaoferowania. W niższych wersjach ekrany wyglądają tak samo, ale auto oferuje trochę mniej funkcji i wszelakich wspomagaczy. Ilość systemów wspierających kierowcę jest ogromna, z części z nich chętnie bym zrezygnował, bo nie lubię jak auto chce być mądrzejsze od kierowcy. Na szczęście niektóre można wyłączyć, a z innych po prostu nie korzystać. Taki asystent parkowania, może wyręczyć kierowcę z obowiązku kręcenia kierownicą.

Mimo wszystko warto kontrolować ten proces, bo automat potrafi nie wyczuć krawężników co grozi przytarciem felg. Osobiście do parkowania wystarcza mi kamera cofania.

W Australu też ją mamy i to z funkcją obrazu 360 . Kolejnym kontrowersyjnym systemem jest czytanie znaków połączone z funkcją ostrzegania o przekroczeniu prędkości. To już krok od automatycznego ogranicznika prędkości. Zresztą prędkość maksymalną auta już ograniczono do 175km/h. No cóż, takie czasy, te systemy to często wymóg UE.

Na szczęście elektronika ma dużo więcej pozytywnych stron, a że do dobrego szybko się przyzwyczajamy to nawet ich nie zauważamy, traktując za coś naturalnego. Asystent martwego pola, czy asystent bezpiecznej odległości. O takich systemach jak ABS, ESC czy HSA (wspomaganie przy ruszaniu pod górę)  już nikt nie pamięta, bo jak to mogłoby ich nie być.

Możliwość wybrania zestawu informacji i formy w jakiej chcemy je otrzymać to funkcja do której mnie już Renault przyzwyczaiło. W Australu marka zrobiła kolejny krok, dając kolejne możliwości. Szczególnie podoba mi się możliwość ustawienia mapy na panelu wskaźników przed kierowcą. Wyjątkowo funkcjonalne rozwiązanie, jak można mieć mapę na wprost wzroku. Szczególnie dobrze to funkcjonuje w połączeniu z wyświetlaczem Head-up, kiedy prędkość mamy wyświetlaną na szybie.

Jak już jesteśmy przy elektronice, to trzeba wspomnieć o dobrym nagłośnieniu firmy Harman-Kardon. Francuskie marki znane są z dbałości o komfort użytkowników swoich aut. Austral jest tu dobrym przykładem. Estetyka i dobór materiałów godne naśladowania. Jeśli dodam, iż fotele są z funkcją masażu, to będzie obraz tego, jak bardzo przyłożono się do tego projektu.

Super rozwiązaniem jest ruchoma półka na centralnej konsoli.

W tej wersji, elektryczne otwieranie drzwi bagażnika chyba nikogo nie zdziwią, zaskoczeniem byłoby brak tego praktycznego rozwiązania. Nie zwraca się na to uwagi, ale jednak często ma się obie ręce zajęte i wtedy bagażnik, który otwiera się na ruch nogą pod zderzakiem ratuje sytuację.

Zająłem się tym, co można byłoby ocenić w salonie, gdyby obsługa pozwoliła na jego uruchomienie, więc najwyższa pora ruszyć w drogę. Sercem auta jest benzynowy silnik 1332 cm³ z technologią mild hybrid.  Najważniejszą informacją dla nas, jest to, że nie musimy auta podłączać do prądu, aby doładować baterię.  Generuje to nam 158 KM mocy. Zacny wynik, aczkolwiek mocy nigdy dość. Pracuje to bardzo sympatycznie. Nawet system start-stop specjalnie nie przeszkadza.  

Ewidentnie konstruktorzy skupili się na komforcie, sportowe doznania, pomimo, iż jest to wersja „Esprit Alpine„ są na drugim planie. Przyśpieszenie 9,7s od 0 do 100km/h nie jest złym rezultatem, ale w fotel nie wbija. Sytuacja poprawia się po przełączeniu na tryb „sport”, ale dalej nie jest to Alpine (pomimo iż przełącznik trybów umieszczono na kierownicy, tak jak w Alpine A110).  Za to komfort jazdy jest naprawdę na wysokim poziomie. Wpływ ma na to nie tylko dobrze zestrojone zawieszenie. Liczy się całość, czyli od estetyki wnętrza, wygody do właściwości trakcyjnych. Wszystko składa się na obraz kompletnego auta. Warto docenić zwrotność samochodu, co jest zasługą systemu 4control, czyli czterech kół skrętnych. Przy nie tak małym aucie (4,5 metra długości) to dość istotna zaleta.

Zostaje jeszcze kwestia finansów, czyli zakup i koszty eksploatacji. Zacznijmy od eksploatacji. Australi na rynku wtórnym jeszcze nie ma, więc w grę wchodzi zakup nowego auta. Ceny zaczynają się od 134900zł i rosną do 180900zł. Ta kwota oczywiście nie zamyka cennika. Pomimo, że już bazowa wersja jest dobrze wyposażona, to zawsze dojdzie coś z dodatkowego wyposażenia. Kwota robi wrażenie, ale w ostatnim roku ceny nowych aut mocno urosły, więc u konkurencji też nie jest tanio. Zawsze warto pomyśleć o innej formie finansowania niż gotówka, wtedy już kwoty mniej szokują. Zakup nowego auta ma jeszcze i inne zalety. Jedną z nich jest zazwyczaj korzystna oferta ubezpieczenia. Drugim atutem jest gwarancja, co prawda nowy pojazd nie powinien się psuć, ale z gwarancją mamy święty spokój i możemy się martwić tylko o koszty paliwa. I teraz mam problem. Producent podaje średnie spalanie na poziomie 6,2 - 6,5l/100km. Bardzo precyzyjny wynik, u mnie rozpiętość jest zdecydowanie większa od 4,7 do 9,0l/100km i nie są to sztywne widełki.  

Renault Austral otwiera zmianę pokoleniową w gamie modelowej. Polubiłem dotychczasowy styl marki, ale już wiem, że pokocham te zmiany.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor