Renault Captur jest jednym z moich ulubionych aut z palety Renault. Pewnie będzie to miało jakiś wpływ na opis spotkania z nowym Capturem. Taki mały sprytny samochodzik. Nie taki mały, bo od swojego debiutu sporo urósł. Teraz Captur przeszedł operację faceliftingu i bez problemu to zauważymy.
Operacja całkiem się udała. Nowa buźka w nowym stylu marki Renault. Nie może być inaczej, skoro Captur aspiruje na podstawowe auto tej francuskiej marki. Są oczywiście bardziej efektowne samochody, większe, szybsze, bardziej prestiżowe, ale jak przychodzi do zakupów to proza życia górą. Ekonomia jest nieubłagana.
Zakup samochodu to zazwyczai dość poważna decyzja, szczególnie w przypadku indywidualnego klienta. Flotowcy mają prościej, wiedzą dokładnie co potrzebują. Przedsiębiorcy podobnie. Priorytetem jest praca i do tego trzeba dobrać samochód. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja zwykłego klienta, który chce kupić samochód. Najlepiej jakby był to samochód do wszystkiego i to najlepiej w bardzo umiarkowanej cenie. Niestety takiego auta jeszcze nie wymyślono i nie wymyślą, bo trzeba byłoby połączyć sprzeczności, a to jest niemożliwe.
Skoro tak, to trzeba zacząć od określenia potrzeb i ustalenia ich hierarchi. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, bo na końcu i tak lista życzeń obejmuje wszystko. Wszystkiego mieć nie można, więc szukamy samochodu, który spełni jak najwięcej punktów z tej listy. Captur ma szansę zostać liderem takiej wykreślanki.
Zacznijmy od wyglądu. Captur to auto z gatunku crossover. Takie połączenie auta rodzinnego, kombi i małego SUVa. Ten segment ma teraz swoje pięć minut. Nie powinno to dziwić, bo takie połączenie ma sporo atutów.
Już wygląd wskazuje czego można się spodziewać. Obszerne wnętrze przy umiarkowanych rozmiarach. Do tego w bardzo ładnym opakowaniu. Oczywiście ocena wyglądu to sprawa indywidualna. Pierwsze Captury bardziej zachwycały tym co w środku, niż wyglądem, ale każda kolejna ewolucja była coraz ładniejsza. Z ospałego "tatuśka" auto stało się małym sportowcem. Ładnie poprowadzona linia, sporo przetłoczeń dodających dynamicznego wyglądu i parę stylistycznych dodatków sprawia, że mogę spokojnie powiedzieć, że mi się to auto podoba.
Wnętrze zawsze było mocnym punktem Captura. Obszerne dla pasażerów plus bagażnik o przyzwoitej pojemności. Wnętrze to klasyczne Renault do którego się przyzwyczaiłem. Przy następnej ewolucji pewnie zostanie przemodelowane na styl, który rozpoczął się w nowym Megane, ale póki co jest jeszcze takie jakie znamy. Nie ma co narzekać, bo to całkiem udana konstrukcja. Funkcjonalna i estetyczna. Odkąd mapę nawigacji zintegrowano z wyświetlaczem zegarów, to system jest kompletny. Duży wyświetlacz, nawigacja, kamera 360⁰, system audio z dobrym nagłośnieniem Harman Kardon i wirtualny panel zegarów pozwalający na indywidualne ustawienie takiego zestawu informacji jaki potrzebujemy. Oczywiście to czym będziemy dysponowali, zależy od poziomu wyposażenia i opcji dodatkowych które wybierzemy.
Esprit Alpine to najwyższa wersja wyposażenia, można powiedzieć, że ma już wszystko.
Elektrycznie sterowany fotel kierowcy, system samoparkowania itd. Wszystko super, ale w nazwie wersji mamy „Alpine”, a to już zobowiązuje. Pewnie dlatego Renault zarezerwowało tą wersję dla najmocniejszych wersji Captura. Są to dwie hybrydy, jedna to E-Tech full hybrid 145 KM, druga to mild hybrid 160 EDC.
Do mnie trafił ten mocniejszy wariant, czyli 160 konna hybryda z automatyczną skrzynią biegów. Dźwignia zmiany biegów umieszczona została w tradycyjnym miejscu czyli pomiędzy fotelami. W zasadzie to na specjalnie zrobionej półeczce. Wygodnie i estetycznie. Benzynowy silnik o pojemności 1332 cm³ generuje 158 KM i 270 Nm momentu obrotowego. Takie parametry brzmią jak obietnica przyjemnej jazdy. Nie może być inaczej przy połączeniu 1300kg masy własnej z mocą 160 koni.
Ruszam w miasto i oczekiwania się potwierdzają. Jest moc, jest przyjemność z jazdy. Nikt nie trąbi, że blokuję ruch. Nawet nie muszę włączać trybu „sport” aby sprawnie się poruszać. Spalanie co prawda dochodzi do 9l/100km, ale przy tych osiągach nie powinno dziwić. Zawsze można zdjąć nogę z gazu i będzie mniej. Coś za coś, wybór należy do kierowcy. Z mocy możemy korzystać więcej lub mniej, ale ten model ma jeszcze sporo innych atutów.
Captur jako crossover jest trochę wyżej zawieszony. Prześwit wynosi 169mm co jest dość istotne w mieście, gdzie często parkuje się na chodniku, więc trzeba podjechać pod krawężnik. Spowalniacze, których nie brakuje, także nie są już tak szkodliwe. Zimą, jeżeli spadnie śnieg, to takie zawieszenie auta ułatwi nam uniknąć zakopania się w śniegu.
Kolejnym atutem jest obszerne wnętrze. Dzięki temu, że auto jest trochę wyższe, co daje nam więcej miejsca nad głową, pasażerowie mogą siedzieć w bardziej wyprostowanej pozycji. To powoduje, że jest więcej miejsca na nogi i odczuwamy większe poczucie swobody. Koniecznie trzeba zajrzeć do bagażnika. 484 litry pojemności to wartość minimalna, wystarczy trochę przesunąć tylną kanapę i już jest 616 litrów. Jeszcze więcej miejsca będzie po złożeniu oparcia tylnej kanapy, bo aż 1596 litrów.
Mała bagażówka, ale w samochodach rodzinnych czasem potrzeba przewieźć coś większego.
Kolejna sprawa istotna w mieście, to parkowanie. Samochód mierzy 4239 mm długości. Czyli nikt nie powinien mieć problemów podczas parkowania. Dbają o to czujniki parkowania i kamera 360⁰. Kamera lekko przekłamuje, patrząc na monitor wydaje się, że miejsce już się kończy, a w rzeczywistości jest go jeszcze sporo. Szczególnie obraz z bocznej kamery ma takie tendencje. Lepiej zaparkować kilka centymetrów dalej od krawężnika, niż porysować felgi, więc polecam kamerę 360⁰, nawet jeżeli wymagałoby to dopłaty.
Więcej obiekcji mam do systemu samoparkowania. Działa bardzo dobrze. Auto znajduje miejsce, oblicza promień skrętu, kręci kierownicą i wjeżdża nawet w dość małe miejsca. Wszystko super, tylko, że umiejętności nie ćwiczone zanikają, dlatego traktuję to bardziej jako ciekawostkę niż podstawowe narzędzie. Żal byłoby stracić umiejętność parkowania.
Wyjazd z miasta to już tylko potwierdzenie atutów auta. Jest miejsce do spakowania bagażu, jest miejsce dla pasażerów i jest zapas koni potrzebnych do jazdy. Prędkość maksymalna została ograniczona do 180km/h. Nie namawiam do sprawdzania, czy da się pojechać szybciej, bo się nie da. Gdyby nie ogranicznik to 200 pękło by w moment, bo zapas mocy jest, no ale cóż, ktoś uznał, że ludzie to idioci i nie można dać im zbyt dużo. Co gorsze, coraz więcej firm ogranicza prędkość maksymalną.
Wróćmy jednak do naszego auta. 160 KM pozwala na dużo, jeżeli chcemy w pełni z nich korzystać, to warto wybrać tryb „sport”. Włączenie tego trybu nie umknie naszej uwadze. Czerwone podświetlenie ekranów pobudza do życia. Zmienia się też dźwięk i charakterystyka silnika. Jest głośniej i auto szybciej reaguje na dodanie gazu. Kierownica także się usztywniła. Taka namiastka sportowego samochodu. Przyśpieszenie od 0 do 100km/h zajmuje 8,5 sekundy, co jest dobrym rezultatem. W realnym ruchu bardziej istotna jest elastyczność auta, a tu nie ma co narzekać. Wciskamy gaz w podłogę i auto przyśpiesza. Zdecydowanie skraca to manewr wyprzedzania. Więcej mocy, więcej bezpieczeństwa.
Pewnie ktoś pomyśli, że teraz to spalanie poszybowało w kosmos. Nic z tych rzeczy. Pomijam ekstremalne piłowanie auta, bo to nie serwis rajdowy, więc w normalnym ruchu spalanie wychodzi 6 litrów z hakiem na 100km. Jak duży ten hak będzie, to zależy od stylu jazdy. Bardziej agresywna jazda przybliżała mnie do 7l/100km, a spokojna jazda przechylała szalę w okolice 5l/100km.
W mojej ocenie Renault Captur w pełni zasługuje na miano auta uniwersalnego. Przestronne funkcjonalne wnętrze, dobre wyposażenie i kilka jednostek napędowych do wyboru. Także ulubiona przez Polaków wersja z gazem. Wszystko ubrane w ładne nadwozie i to przy dość umiarkowanej cenie.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor