Auto w Pracy

Slideshow Image

Technologiczna rewolucja nabiera tempa. Silniki spalinowe, elektryczne, a może napęd na ogniwa wodorowe są przyszłością motoryzacji. Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Najlepiej byłoby ich zalety połączyć w jedno i stworzyć doskonałą hybrydę.  Już przede mną ktoś wpadł na ten pomysł i połączył silnik elektryczny z silnikiem spalinowym.  Wyszły z tego dwa rodzaje hybryd. Hybrydy typu mild hybryd i plug-in hybryd.  Pierwsze rozwiązanie nie wymaga naszej ingerencji. Podobnie jak wiele innych urządzeń w samochodzie, np. ABS, jest i wykonuje swoją pracę.  Nawet jak nie będziemy o nim wiedzieć to i tak będzie działało na naszą korzyść.

 

Samochody plug-in hybryd dają nam możliwość dodatkowego doładowania akumulatora trakcyjnego. Takie rozwiązanie wybrano w Renault i powstała cała seria pojazdów z oznaczeniem e-tech.  Jak do tego dołożyć informację, że w opracowaniu tych nowych konstrukcji czerpano wiedzę zdobytą w wyścigach formuły 1, to nie ma się co dziwić, że czekałem niecierpliwie, aby dostać taki samochód w swoje ręce.

Niebieski Renault Megane Grandtour E-TECH Plug-in hybrid zaprasza, aby go poznać. Skoro był mowa o Formule 1, to sportowe konotacje są jak najbardziej na miejscu, więc model jest w wersji R.S. Line.

Grandtour to nadwozie typu kombi, czyli uniwersalny samochód, często służący jako pojazd użytkowy.   Nie oznacza to, że taki samochód ma być brzydki. Współczesne kombi nabrało lekkości, linia nadwozia często bliższa jest hatchbacka niż kombi. Podobnie jest z Megane Grandtour. Mnie się podoba, ale oczywiście każdy ocenia według własnego gustu.

Hybrydy całą technologię skrywają w sobie i na zewnątrz nie wiele wskazuje, że mamy do czynienia z hybrydą. Najłatwiej rozpoznać taką wersję po znaczkach.

 

W przypadku Megane, baczny obserwator zauważy, że po każdej stronie pojazdu jest klapka wlewu paliwa, czyżby auto miało dwa baki ? Rozwiązanie jest proste, jedna klapka skrywa wlew paliwa, pod drugą znajdziemy gniazdo do ładowania energii elektrycznej.

Kolejne różnice znajdziemy w bagażniku w postaci przewodów do ładowania. Jeden do szybkiej ładowarki, drugi jest z zasilaczem, aby móc ładować z domowego gniazdka. Nie ma to wpływu na funkcjonalność bagażnika, przewody znalazły swoje miejsce w skrytkach.

Schowek pod podłogą nie dziwi, wątpliwości mam do drugiej skrytki.

Przewód obok niezabezpieczonego przed zniszczeniem głośnika nie jest chyba najlepszym pomysłem. Pojemność bagażnika można zwiększyć składając oparcia tylnych siedzeń.

Zrobimy to szybko pociągając dźwignię w bagażniku.

W części osobowej różnic nie widać. Sportowe siedzenia w wersji R.S. Line świetnie wyglądają i doskonale się w nich siedzi, nawet po dłuższej podróży nie wychodzimy zmęczeni.

Wszystko co najciekawsze, jest przed nami ukryte. Pod maską mamy benzynowy silnik 1,6l, do tego dwa silniki elektryczne, centralnie umieszczony akumulator oraz inteligentną skrzynię biegów bez synchronizacji ich załączania. Konfiguracja jak w bolidach teamu Renault F1. Na szczęście, działa to automatycznie, inaczej zmiana biegów bez synchronizacji byłaby niezłym wyzwaniem. Ciekawe jak to sprawdzi się podczas jazdy.

W takim razie, zajmuję miejsce za kierownicą, wciskam przycisk start i zobaczymy, co się będzie działo. Cyfrowe ekrany ożyły i zrobiło się znajomo. Nie ma wątpliwości, że to Renault. Podobnie, ale nie tak samo, pojawiły się nowe elementy informujące o elektrycznej części auta. Chociażby stan naładowania baterii, czy info o przepływach energii.

Samochód rusza przy użyciu silnika elektrycznego, zapewnia nam to płynność ruszania i całkiem dobre przyśpieszenie. Jak mamy dużo energii to nawet pojeździmy cicho jak pojazd elektryczny. Atutem hybrydy jest odzyskiwanie energii kinetycznej podczas wytracania prędkości i hamowania, a następnie jej przetwarzanie na energię elektryczną, aby doładować akumulator trakcyjny. Na pierwszy rzut oka perpetuum mobile, niestety tak dobrze jeszcze nie jest i za darmo jeździć się nie da. Nic dziwnego, że ze szczególną uwagą obserwuję wskaźnik pokazujący czy odzyskujemy czy tracimy energię. Generalnie, taka konstrukcja ma radykalnie obniżyć spalanie. Według producenta spalanie ma wynosić 1,6 litra na 100 km.

Staram się, ale nijak mi to nie wychodzi. Przy naładowanej baterii, przez chwilę nawet zobaczyłem podobny wynik, ale była to tylko chwila.  Najwyraźniej miasto nie jest właściwym miejscem do bicia rekordów oszczędności. Chociaż wynik 6,5 litra na 100km nie jest zły, zwłaszcza, że auto pozwala na satysfakcjonującą jazdę.

W takim razie trzeba wyjechać z miasta. Już szykowałem się na sukces, a tu przyszła zima. Lubię zimę, ale mróz tym razem nie jest moim sprzymierzeńcem. Gruba warstwa śniegu i zamarzające szyby też mi nie pomagają. Ważne, że ogrzewanie dobrze działa, siedzenia też mają podgrzewanie, więc zima nie jest taka zła. W tych warunkach dobrego wyniku nie wykręcę. Rozmrażanie szyb, jazda w śniegu i dystans ledwie kilka kilometrów, więc rezultat 8,5l/ 100km może nie jest taki zły.

Miłym zaskoczeniem jest dobre trzymanie się auta na zaśnieżonej drodze.

Wróćmy jednak do wyników spalania. Wyzwanie podjęte, więc trzeba się teraz do tego przygotować i uzupełnić energię w baterii. Mogę to zrobić na dwa sposoby. Pierwszy to poszukać zwykłego gniazdka i podłączyć zasilacz który jest na wyposażeniu samochodu. Zwykły przedłużacz zazwyczaj nie radzi sobie z poborem mocy i albo trwa to wieczność, albo od razu wyskakuje błąd ładowania.  Śnieg zasypał dojazd do jedynego gniazdka gdzie sięga przewód zasilacza, więc bez żalu wybieram drugie rozwiązanie.

Stacja szybkiego ładowania w tym wypadku jest prostszym wyjściem. Wystarczy podłączyć przewód i iść na obiad, kawę i jeszcze zostanie czas na zwiedzanie okolicy. Niestety jest lockdown i zostaje tylko zwiedzanie okolicy.

Przewidywany czas ładowania 3 godziny i 38 minut.

Bateria prawie pełna, to znak, że czas na próby. Wybrana trasa liczy 30 kilometrów. Plan jest taki, aby w jedną stronę pojechać bez patrzenia na przepływy energii, a w drodze powrotnej starać się odzyskać jak najwięcej energii.  Słabo mi to wyszło, różnica nie jest duża. Moje starania przełożyły się na litr oszczędności, zamiast 7,5 litra wyszło 6,7l/ 100km.

Trzeba będzie jeszcze nad tym popracować.

Dzisiaj kolejna próba, tym razem musi być lepiej.  Nie wszystko zależy ode mnie, bo jazda jest w realnych warunkach drogowych. Wystarczy korek i nici z moich starań. Jak na razie idzie dobrze, bez niespodzianek. Pilnuję, aby pole ładowania świeciło się na niebiesko i mamy rezultat poniżej 6 litrów.

Jeszcze chwila i spadło do 5,5l/ 100km. Jeszcze bardziej cieszy mnie, że takie spalanie utrzymałem na  50 kilometrowej trasie. Niestety do katalogowych 1,3 – 1,6l/ 100km jeszcze bardzo daleko.  No cóż,  wygląda na to, że hybryda to nie tylko nowa technologia, ale też i nowy styl jazdy.

Megane plug-in hybryd do najtańszych nie należy. Za wersję R.S. Line trzeba zapłacić przynajmniej 144 tys. zł.  W zamian dostajemy nowoczesne auto, łączące sport i ekologię.  Jak na spore auto, jest oszczędne w spalaniu (pomimo, iż reklamowanych wyników jeszcze nie osiągnąłem). Oferuje także  naprawdę dobrą dynamiką. R.S. Line jest najwyższą wersją wyposażenia Megane, więc dobór materiałów i wyposażenie jest naprawdę na wysokim poziomie. Nagłośnienie Bose, wyświetlacz head-up i całe mnóstwo asystentów kierowcy. System R-Link daje kolejne możliwości personalizacji auta, wybór trybu jazdy, rodzaj oświetlenia wnętrza czy olbrzymią nawigację. Warto zauważyć, że w nowym Megane jest możliwość podglądu nawigacji na wyświetlaczu pomiędzy zegarami przed kierowcą.

Dane techniczne Renault Megane Grandtour

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor

 

Test: Renault Megane dCi 115 (2021)

Test : Renault Megane R.S. Line TCe 160

Test: Renault. Megane GrandCoupe TCe140 (2019)

Test: Renault Megane Grandtour GT Line (2018)

Test: Renault Megane R.S. (2018)

Test: Renault Megane GrandCoupe dCi 130 (2018)