Wracamy do dobrych targowych czasów. Wreszcie pojawiło się nie tylko mnóstwo nowych samochodów, ale też i nowych marek. Premiera goniła premierę – w dużej mierze dzięki azjatyckim producentom. Można śmiało powiedzieć, że Azjaci zdominowali tegoroczne targi.
Suzuki zaprezentowało swój pierwszy elektryczny samochód – eVitarę.
Mazda odsłoniła model 6e. Nie zawiedli koreańscy producenci:
KIA pokazała całą gamę swoich aut oraz nowość – dostawczy samochód KIA PBV.
Prawdziwą ozdobą stoiska Hyundaia był koncepcyjny pojazd napędzany wodorem – INITIUM.
Chińscy producenci dali popis możliwości. Na poprzednich targach byli obecni, ale z dość skromną ofertą. Tym razem zaskoczyli – przywieźli pełen przekrój pojazdów: od małych aut miejskich po luksusowe limuzyny. Nie zabrakło też SUV-ów, pickupów czy małych ciężarówek. Można wręcz powiedzieć, że całe ich stoiska były jedną wielką premierą. Pokazano auta elektryczne, spalinowe, a nawet z silnikami wysokoprężnymi.
Mam przeczucie – a nawet pewność – że marki takie jak Omoda, Jaecoo, Dongfeng, Hongqi, JAC Motors, SWM czy Bestune szybko zadomowią się na naszych ulicach.
Rozczarowali mnie europejscy producenci. Czyżby już poddali się wschodniej konkurencji?
Renault wraz z Dacią ratowali honor Starego Kontynentu – i to całkiem skutecznie. Nowe, stylowe Renault 5 może się podobać, a największa Dacia – Bigster – powinna przypaść do gustu wielu klientom.
Europejczycy lepiej wypadli w pawilonie aut luksusowych. Limitowane Ferrari 812 GTS N-LARGO, Mercedes-Maybach SL 680 Monogram czy Rolls-Royce Ghost przyciągały wzrok, choć to oferta dla niezbyt licznej grupy odbiorców.
Ciekawych pojazdów było oczywiście więcej, ale motoryzacja to nie tylko salony samochodowe. Warto było odwiedzić również inne pawilony. A nawet nie tylko pawilony – pomiędzy nimi znajdowała się strefa, gdzie można było zobaczyć samochody w ruchu. Pokaz driftu przyciągał każdego automaniaka.
Motor Show 2025 był bardzo udaną edycją.
W zasadzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. O wielu wydarzeniach nie piszę, bo nie leżą w kręgu moich zainteresowań. Dlatego przed kolejną edycją warto zapoznać się z programem – by potem niczego nie żałować.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor