Auto w Pracy

Slideshow Image

Nie jestem analitykiem takich badań sondażowych, więc będzie to moja subiektywna ocena. Myślę, że i tak bardziej obiektywna, od tej na której oparli się autorzy projektu Strefy Czystego Transportu.

Przede wszystkim nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie, a tu na wstępie niespodzianka. Badania nad strefą czystego transportu przeprowadziła Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych „Lata dwudzieste”. W zasadzie to dla mnie już podważa wiarygodność tego opracowania.

To zaczynamy moją subiektywną analizę wyników.

Na początek kogo objęły badania. 512 osób z prawie dwumilionowego miasta. No cóż, podobno w zupełności to wystarcza. Najwięcej osób było z Mokotowa (16% czyli jakieś 82 osoby), z pozostałych dzielnic reprezentacja mieszkańców była dużo mniejsza. Dla przykładu z Ochoty wybrano tylko 30 osób, podobnie wypadło Śródmieście i Wola. W całej grupie więcej było mężczyzn (55%) niż kobiet (45%). Wiekowo najliczniejszą grupą były osoby w wieku 60 lat i więcej (34%)Ciekawie wygląda statystyka dotycząca ilości osób w gospodarstwie domowym. 57% to gospodarstwa jedno lub dwuosobowe czyli można domniemać, że w tych gospodarstwach nie ma dzieci.

Kolejną interesującą informacją jest to, iż 30 % badanej populacji nie posiada samochodu, co już sugeruje jaki będzie ich stosunek do proponowanych działań. Oczywiście, są mieszkańcami Warszawy i mają prawo do wypowiedzi, ale budzi moją wątpliwość ich prawo do decydowania o moich potrzebach. Czy posiadacze samochodów, głosują nakaz posiadania samochodów?

Najciekawsze jednak przed nami, czyli pytania.  Podstawowe pytanie na które powołują się projektanci SCT brzmi:

- Na ile się zgadzasz ze stwierdzeniem, że władze miasta powinny zająć się problemem jakości powietrza w Warszawie.

No cóż na tak postawione pytanie, aż dziwi, że nie ma 100% zgody. Pozytywnie odpowiedziało 87% i to jest główny argument za tym, że mieszkańcy domagają się wprowadzenia SCT.   Całkowicie błędna interpretacja, bo każdy chciałby poprawy jakości powietrza, ale lekarstwo nie może być gorsze od choroby. Z pytania nie wynika jak miasto ma zająć się tym problem. Dla każdego rodzaj i zakres działań może być inny. Dla jednych, będzie to likwidacja kopciuchów, dla innych zwiększenie powierzchni zielonych czy nasadzenie nowych drzew. Ciekawe, że 13% badanych, ma tak duże zaufanie do miasta, że wolałoby, aby miasto do niczego się nie dotykało, bo tylko to zepsuje.

- drugie pytanie w zasadzie jest takie samo – czy jakość powietrza w Warszawie powinna zostać poprawiona ? Skoro to takie samo pytanie, to i wynik identyczny 87%

- trzecie pytanie – czy władze miasta powinny wprowadzić strefę ograniczającą możliwość wjazdu na jej obszar dla najbardziej zanieczyszczających pojazdów ? W tym przypadku także jest wysoki wynik akceptacji, bo na poziomie 76%. Miałbym pytanie, czy ankietowani mieli informację o jakich pojazdach mowa.

- czy mieszkańcy Warszawy powinni rzadziej przemieszczać się samochodami, a częściej korzystać z komunikacji miejskiej lub roweru. Na to pytanie pozytywnie odpowiedziało 74% badanych. Super, też chętnie korzystam z komunikacji i pewnie w wielu przypadkach wybrałbym komunikację miejską zamiast samochodu, gdyby było to wygodniejsze dla mnie rozwiązanie.  W pytaniu nie ma mowy o wymuszaniu takich rozwiązań, a to mogłoby zmienić wynik odpowiedzi.

- czy taka strefa powinna z czasem obejmować coraz większe obszary miasta? Za takim rozwiązaniem  zagłosowało 69% mieszkańców.  Do myślenia daje, że jest to już mniejsza liczba pozytywnych odpowiedzi niż w trzecim pytaniu, które dotyczyło tego samego. Czyżby głosujący za strefą w trzecim pytaniu myśleli o ograniczonym obszarze ścisłego centrum lub np. Starówki. Jeśli tak, to znaczy, że informacja o obszarze strefy nie była precyzyjna i głosujący nie mieli wiedzy za czym głosują.

- ostatnie pytanie dotyczyło oceny działań władz Warszawy – czy władze Warszawy już teraz nieźle sobie radzą z problemami związanymi z jakością powietrzą w mieście. Dobrze władzę oceniło zaledwie 39% badanych, co i tak jest zaskakująco dobry wynik patrząc na efekty wszystkich działań miasta.

Po tej serii pytań, do bardzo odkrywczych wniosków doszła sondażownia, a mianowicie, że ograniczenia w ruchu samochodowym częściej popierają osoby nigdy, lub rzadko jeżdżące jako kierowcy, opuszczający Warszawę rzadziej niż raz w miesiącu, nieposiadający samochodu, oraz osoby z nowszymi autami. Oczywiście popierają te ograniczenia osoby przemieszczające się pieszo, rowerem, hulajnogą lub komunikacją miejską. Czyli najlepiej jest walczyć o powietrze, kosztem innych. Egoizm społeczny w czystej postaci.

Druga seria pytań dotyczyła wyobrażeń o wpływie SCT na rzeczywistość. No cóż, znów, aż dziwi że poziom odpowiedzi nie jest bliski 100%.  Odpowiedzi są tak oczywiste, że nie można odpowiedzieć inaczej niż twierdząco. Oczywiście, zmniejszenie liczby samochodów wpłynie na poprawę powietrza. Odpowiedź pozytywna, tylko nie określa w jakim stopniu, w jakimś na pewno, nawet jeśli byłoby to w granicach błędu pomiarowego i z efektem nie istotnym dla życia mieszkańców. Szkoda, że nie było pytania czy chcemy tej poprawy takim kosztem. Nie jest zaskoczeniem, że i tu najwięcej pozytywnych odpowiedzi udzieliły osoby, których restrykcje dotkną w najmniejszym lub żadnym stopniu. To ta sama grupa co w poprzedniej serii pytań.

Kolejna seria pytań dotyczyła potencjalnych korzyści z wprowadzenia SCT. W zasadzie to nawet nie potencjalnych, bo przyjęto za pewnik, że takie korzyści będą i to w znacznym stopniu. Tak, jakby zmniejszenie ruchu samochodowego spowodowało całkowitą poprawę powietrza.  W takiej sytuacji można głosować tylko na tak. Jak nie będziemy jeździć samochodem to naturalnie zaoszczędzimy na płatnym parkowaniu. Szkoda czasu na analizowanie tego typu mądrości. Nie przeszkodziło to ankieterom do kolejnych odkrywczych wniosków, że największe korzyści widzą osoby bez samochodów, bez dzieci i chodzący pieszo.

Kolejny zestaw pytań dotyczy tego samego, tylko trochę inaczej sformułowano pytania o to samo. Pytano min. czy po wprowadzeniu SCT będzie czystsze powietrze, poprawi się komfort jazdy rowerem, czy mieszkańcy będą zdrowsi i czy znikną stare niesprawne samochody. Ciekawym pytaniem było czy polepszy się jakość transportu publicznego w mieście. Uwierzyło w to tylko 61% badanych, co dobrze świadczy o pozostałych, iż przewidują, że przesiadka z samochodów do miejskiej komunikacji spowoduje w nich tłok jak za komuny.

Ostatnia część sondażu dotyczy zagrożeń jakie mogą płynąć z wprowadzanej SCT.

Pierwsze pytanie, czy SCT spowoduje większe zatłoczenie transportu publicznego. Odpowiedź, że tak udzieliło 59%. Zastanawiające, że jest to niespójne z wcześniej zadanym pytanie o poprawę jakości komunikacji miejskiej, gdzie 61% liczy na poprawę. Rozbieżność wynosi tu prawie 20%, czyżby te 20% uważało że większe zatłoczenie to poprawa komfortu ? No cóż, o gustach się nie dyskutuje.

Kolejne pytania dotyczą zmotoryzowanych i uciążliwości jakie SCT spowoduje. Prawie 50% pytanych widzi negatywne skutki, takie jak większe korki wokół strefy, wzrost kosztów posiadania auta itp. Wyraźnie widać tu korelacje wyników z dobraną grupą sondażową. Jeśli 30% badanych nie posiada samochodów to także nie dostrzega negatywnych skutków z ograniczeń czegoś, czego nie używają. Drugą istotną przesłanką mającą wpływ na ocenę jest to, że prawie 60% badanych to jedno, lub dwuosobowe gospodarstwa domowe, czyli raczej bez dzieci. W takiej sytuacji zdecydowanie łatwiej zrezygnować z samochodu. Moim zdaniem, analiza tej części pytań, pokazuje, że zdecydowana większość użytkowników samochodów jest przeciwna wprowadzanej strefie w takiej postaci, lub wręcz neguje konieczność jej wprowadzania. Co ciekawe do podobnych konkluzji doszli opracowujący ten sondaż. W końcowych wnioskach stwierdzono, że SCT negatywnie wpłynie na osoby posiadające i używające samochodów, wyjeżdżające poza miasto i co bardzo ważne, obawy o pogorszenie warunków życia mają rodzice wychowujący dzieci. Niestety nie były to przesłanki istotne do odrzucenia tego projektu.

Ważniejszy był głos osób popierających wprowadzenie SCT, czyli osób nie posiadających samochodów, sporadycznie wyjeżdżających z miasta, poruszających się pieszo lub rowerem, oraz nie wychowujący dzieci.

Ostatnią część, jaki obszar powinna obejmować strefa pomijam, ponieważ trudno dyskutować o obszarze, jak ciągle nie wiadomo jak ta strefa ma wyglądać.