Auto w Pracy

Slideshow Image

 

Taki czarny scenariusz może ziścić się już w 2018 roku, wraz z wprowadzeniem regulacji, która zobligowała wszystkich producentów samochodów do wyposażania aut osobowych i lekkich pojazdów dostawczych homologowanych po 31 marca 2018 roku w system automatycznego powiadamiania o niebezpiecznych zdarzeniach – tzw. eCall.  Przy okazji dołączone będą jeszcze dwie usługi bCall i sCall.

System eCall w razie kolizji lub wypadku automatycznie łączy się z numerem alarmowym 112 i wysyła do służb ratunkowych informację o dokładnej lokalizacji pojazdu uczestniczącego w zdarzeniu. eCall może być też uruchomiony ręcznie przez naciśnięcie odpowiedniego przycisku, m.in. by umożliwić powiadomienie o sytuacji, której kierowca jest tylko świadkiem. Dzięki eCall czas reakcji służb ratowniczych ma spaść o połowę za miastem i o 40% na terenach miejskich.  Rozwiązanie to będzie obowiązkowe (jak wszystkie obowiązki obywatelskie)

System bCall powiadamia o awarii na drodze, natomiast sCall służy zdalnej diagnostyce i oferowaniu usług serwisowych. Może przypomnieć o przeglądzie, konieczności wymiany oleju, czy też przeprowadzeniu w warsztacie wymuszonej wymiany filtra DPF, itp. Ma to  służyć lepszej obsłudze naszych samochodów. Wygląda pięknie, ale jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Koncerny motoryzacyjne chcą aby działało to w systemie zamkniętym. Dysponentem wszystkich danych byłby wtedy  producent auta i to on decydowałby o dostępie do nich.  Miałoby to uchronić klientów przed dostępem osób niepowołanych i przejęciem przez nich kontroli nad autem.

Oczywiście taka ochrona będzie nas słono kosztować. Bez informacji z systemu, praktycznie nic nie będzie można w samochodzie zrobić. Nawet prosta diagnostyka, czy wykasowanie błędów będzie wymagało wizyty w ASO.  Ponieważ nie będzie już konkurencji warsztatów niezależnych, to strach pomyśleć o cenach i kolejkach.

Świat Orwella coraz bliżej.