Skoda Octavia, śmiało można powiedzieć, że ten model walnie przyczynił się do podboju Europejskiego rynku. Trudno się dziwić, bo samochód kusił atrakcyjnym wyglądem, przyzwoitym silnikiem i dobrą ceną. Każda kolejna generacja, aby sprostać oczekiwaniom musiała być lepsza od poprzedniej i była. Co istotne, zmiany były ewolucją, a nie rewolucją. Często się zdarza, że kolejna generacja nosi tą samą nazwę, ale jest to zupełnie inny model w którym trudno doszukać się podobieństwa do poprzednika.
Z najnowszą Octavią jest podobnie. Zachowano linię modelu, zmieniają się detale, a Octavia robi się coraz ładniejsza. Oczywiście to rzecz gustu, ale z pewnością nadąża za trendami w motoryzacji.
Chromowany grill podmieniono na czarny, delikatny spoilerek i oczywiście modny kolorek lakieru – pomarańczowy Phoenix. Wypadałoby jeszcze wspomnieć o reflektorach i lampach z tyły. Tu wygląd determinuje technologia, po prostu LEDy dają więcej możliwości stylizacji. Tylne lampy to estetyczny bonus, ale przednie reflektory to już coś więcej, bo dobra widoczność przekłada się na bezpieczeństwo.
Jaka jest Octavia to każdy widzi, chociażby na ulicy. Wnętrza przez szybę nie ma co oceniać, tu już trzeba wsiąść i przymierzyć się do auta. Wnętrze to klasyka Skody. Uporządkowane, stonowane, nowocześnie, ale bez krzykliwej ekstrawagancji. Mnie się podoba. Dodatkowym atutem jest to, że obojętne do jakiego modelu Skody wsiadam, wiem gdzie co jest i jak działa. No oprócz elektryków, ale to zupełnie inne samochody. Z jednej strony to taka unifikacja jest plusem dla użytkowników, z drugiej strony trochę szkoda, że to nie te czasy, kiedy każdy model był zupełnie inny. Trzeba się do tego przyzwyczaić, bo taka sytuacja zwyczajnie opłaca się producentom. Efekt skali, przecież cena zależy od ilości. No cóż, skoro nie ma co liczyć tu na zmianę strategii, to trzeba polubić to co jest. Na szczęście zestaw obowiązkowy Skody jest naprawdę na poziomie. Szczególnie w wyższych wersjach wyposażenia, a że przeważnie takie Skody do mnie trafiają, to zanim wsiądę już wiem co tam na mnie czeka.
Tym razem, jest tak samo. Skoda Octavia Sportline 1.5 TSI m-HEV. Otwieram drzwi i oczywiście pierwszy element jaki rzuca się w oczy to centralnie umieszczony, duży ekran stacji multimedialnej. Ładnie skomponowana deska rozdzielcza. Połączenie trzech różnych materiałów dało super efekt. Ożywiło wygląd, ale ciągle jest to klimat dyskretnej elegancji. Wirtualny kokpit doskonale komponuje się do całości.
Samochód w tej wersji wyceniono na 166 tys. złotych. Kwota robi wrażenie, ale tylko przez chwilę, dokąd nie skojarzyłem faktu, że jest to aktualnie średnia cena zakupu nowego auta w polskim salonie. Może to i średnia, ale jak dla mnie to jednak spora kwota, więc liczę, że będzie tu full wypas.
Wciskam przycisk start i ekraniki ożyły. Na początek powitalna animacja, czyli jest jak zawsze. W zasadzie to coś mi się nie zgadza, bo okienko nawigacji puste. Czyżby jej nie było?
Wygląda, że nie ma, a w zasadzie to jest, tylko trzeba ją odblokować w sklepie, znaczy się dodatkowo zapłacić. Jeśli to tylko kwestia odblokowania, to znaczy, że klient już zapłacił za urządzenie do wyświetlania nawigacji, tylko zapłacić za mapy i ok. No tak, a co jak nie zapłaci za odblokowanie, to kupił coś z czego nie może korzystać. Niestety, takie czasy, wynalazek z dopłatami to już coraz częściej spotykane rozwiązanie na wyciągnięcie pieniędzy od klientów.
Nawigacją specjalnie się nie przejmuję, bo i tak podłączam smartfona i korzystam z nawigacji w telefonie, albo z yanosika. Bardziej martwi mnie brak kamery cofania. Są czujniki parkowania, nawet dobrze działające, ale kamerka to już standard nawet w niższej klasie. Zaskakująca konfiguracja.
Jest wyświetlacz head-up, co rzadko występuje w niższych poziomach wyposażenia, a kamerki pożałowali. Jeszcze gorzej, że przyzwyczaiłem się do precyzyjnego parkowania na centymetry, co w Warszawie często jest koniecznością. Oczywiście można to zrobić z czujnikami, a nawet i bez, ale jak się człowiek przyzwyczai to brakuje kamerki.
Jeszcze bardziej zdziwiony jestem jak odkrywam, iż klapa bagażnika ma elektryczne otwieranie. Działa też na ruch nogą pod zderzakiem. W tym momencie, trzeba powiedzieć że Octavia to liftback, a często ludzie myślą że to sedan.
Jak już jesteśmy przy bagażniku, to jest on ogromny jak na ten segment aut. W razie potrzeby zwiększenia pojemności bagażnika, wystarczy skorzystać z dźwigienki w bagażniku i składają się oparcia tylnej kanapy. Zresztą trzeba powiedzieć, że wnętrze także jest obszerne. Miejsca dla kierowcy i pasażera na przednim fotelu zawsze jest pod dostatkiem, ale w Octavi nie brakuje go również na tylnej kanapie. Nie bez powodu ten model Skody doskonale sprawdza się w postaci auta rodzinnego jak i służbowego. Duży bagażnik z łatwym do niego dostępem, bo przecież to hatchback jest tu atutem nie do przecenienia. Oczywiście, aby mówić o sukcesie, muszą być spełnione jeszcze dwa warunki. Oszczędna eksploatacja i dobre walory trakcyjne. Nikt nie oczekuje tu wyścigowych osiągów, ale do sprawnego poruszania się potrzeba trochę mocy. Silnik 1,5 generuje jej 150KM i 250 NM momentu obrotowego, całkiem sporo, ale trzeba sprawdzić w ruchu jak to przełoży się faktycznie na osiągi. Przełożyło się bardzo dobrze. Samochód jest dynamiczny i robi to w bardzo dobrym stylu. Jest to też zasługą automatycznej skrzyni biegów DSG. Automat jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Wciska się gaz i zapomina o sprzęgle, zmianie biegów. Wszystko niezauważalnie dzieje się bez naszej ingerencji.
Samochód jest duży, co czuć podczas manewrów. Nie jest to bardzo uciążliwe, ale wymaga większej uwagi, dlatego przydałaby się kamerka i to 360 stopni. Jak już marudzę, to jeszcze jeden drobiazg bym poprawił. Podgrzewanie foteli działa bardzo efektywnie, a do wyboru mamy trzy stopnie ogrzewania. Włączamy od razu od trzeciego, najwyższego poziomu, a chcąc wyłączyć musimy redukować stopnie do zera. Wygodniej byłoby odwrotnie. Włączać pierwszy stopień i zwiększać intensywność podgrzewania. W sumie drobiazg. Z zimowych akcesori jest jeszcze podgrzewanie kierownicy i bardzo lubię ten patent.
Zanim przejdę do eksploatacji, to kilka słów o trybach jazdy. W zasadzie to korzystam tylko z dwóch: normal i sport. Jest jeszcze Eco i indywidual. Eco jak dla mnie, to tylko zamulanie samochodu. Oszczędności mizerne, a przyjemność z jazdy znacznie mniejsza. Jest jeszcze możliwość indywidualnego ustawienia parametrów, ale to zawsze kończy się ustawienia wszystkiego na sport, więc generalnie dubluje się to co już fabryka dała.
W takim razie włączam sport i patrzę co będzie się działo. Delikatnie zmienił się dźwięk silnika i mam wrażenie jakby lekkie szarpnięcie było manifestacją gotowości do zabawy. Olbrzymiej zmiany w dynamice nie ma, ot tak trochę lepiej, niż na normalu. Poprawa może mało odczuwalna dlatego, że auto w podstawowym trybie w pełni wykorzystuje swoje 150 KM mocy. W zakresie dynamiki i przyjemności z jazdy Octavia w spełnia moje oczekiwania. Producent podaje, że przyśpieszenie od 0 do 100km/h zajmuje 8,5 sekundy. Spodziewałem się dynamicznego i bezproblemowego w prowadzeniu auta. Trochę denerwująca bywa ingerencja różnych asystentów. Niestety na to nie ma siły, bo tego wymagają unijne przepisy. Można bawić się w ich wyłączanie, ale to działa tylko do następnego uruchomienia silnika, więc trzeba się do nich przyzwyczaić.
Na koniec została sprawa kosztów eksploatacji, a w zasadzie spalania, bo przy nowym aucie naprawy mnie nie interesują. Samochód duży, a spalanie małe. U mnie średnia oscyluje wokół 7l/100km. Przy dobrych warunkach drogowych, czyli niewielki ruch i prędkość zgodna z przepisami, to spalanie spada o pół litra. Można mniej i to też nie jest wielką sztuką, aby spalanie było w okolicy 6,0l/100km. W drugą stronę jest dużo łatwiej poprawić wynik, można powiedzieć, że górnego limitu nie ma. Realnie jednak to 8 - 10l/100km to już rezultat dla gości z wyjątkowo ciężką nogą.
Skoda Octavia nie ma łatwego zadania, bo walczyć musi z modnymi SUVami i crossoverami. Trudne zadanie, ale zakończone sukcesem.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor