Auto w Pracy

Slideshow Image

Jakbym miał zareklamować nową Dacię Sandero, to pewnie wystarczyłoby napisać, że po tygodniu jazdy, złożyłem ofertę odkupienia samochodu testowego. Co mnie w niej ujęło?

Nie ma nic, czego nie znajdziemy w innych samochodach, ale za to ma wszystko co potrzebuję do wygodnego, codziennego użytkowania auta. No właśnie, co jest potrzebne, aby czuć zadowolenie z posiadanego samochodu.

Pierwszorzędną sprawą jest jego wygląd. Jakby nie było to będziemy je oglądać codziennie i dobrze, żeby za każdym razem na naszej twarzy gościł uśmiech i myśl jakie mamy ładne auto. Design Dacii przez ostatnie lata uległ tak wielkiej przemianie, że teraz trudno jest coś zarzucić. Nowe Sandero doskonale wpisuje się w tą koncepcję. O gustach się nie dyskutuje, ale dla mnie to jedno z ładniejszych aut w tym segmencie. Nowoczesna sylwetka wynikająca z płynnie poprowadzonej linii nadwozia, a nie stylistycznych dodatków przyciągających uwagę. Dodatki owszem, wyróżniają auto, ale tylko do czasu, dokąd się nie opatrzą. Dacia poszła sprawdzoną drogą, dopracowując linię i detale nadwozia.

Wystarczy popatrzyć jak w nadwozie wkomponowano przednie reflektory, płynnie przechodzące w grill, aby stwierdzić, że stylistycznie to pierwsza liga. Dzięki takiemu podejściu Sandero przez dłuższy czas zachowa nowoczesny wygląd.

 

Wnętrze, to dużo trudniejsze zadanie z którym musieli się zmierzyć projektanci. Dacia walczy na ringu aut budżetowych, czyli cena jest tu kluczowym argumentem. Przy budżecie no limit, sprawa jest prosta. Dajemy wszystko co najlepsze i gotowe. W naszym przypadku, kiedy każdy grosz się liczy, trzeba szukać kompromisu. Na mojej liście potrzeb znajduje się nawigacja, kamera cofania i kilka drobiazgów, które miło jakby były. Spory ekranik na środku deski rozdzielczej sugeruje, że nie zawiodę się i znajdę tam to, czego potrzebuję. Otwieram drzwi i już wiem, że się nie rozczaruję.

Zgodnie z obecną modą, centralnie na kokpicie króluje dotykowy ekran. Do tego wielofunkcyjna kierownica i pokrętła od klimatyzacji sugerują, że to będzie całkiem dobrze wyposażony egzemplarz. Ciekawym rozwiązaniem jest tapicerowana wstawka w desce rozdzielczej i drzwiach. Niezwykle skuteczny i prosty patent na upieczenie dwóch pieczeni na jednym ogniu. Z jednej strony załatwiamy sprawę personalizacji, wnętrze wygląda oryginalnie. Z drugiej strony rozwiązujemy problem tanich plastików. Tkanina jest miła w dotyku i ładnie wygląda. Daję duży plus za kreatywność projektantów.

 

Jeszcze spojrzenie na fotele, wyglądają solidnie i są całkiem wygodne. Nie mam problemu ze znalezieniem właściwej pozycji za kierownicą. Sandero mierzy zaledwie 4088 mm długości, ale aż 1848 mm szerokości, co zauważalne jest w środku auta. Szczególnie swobodnie może czuć się kierowca i pasażer przedniego fotela.

 

Z tyłu też źle to nie wygląda, ale przy komplecie trzech osób na tylnej kanapie już tak swobodnie nie jest.

 

Bagażnik o pojemności 328 dm³ w tym segmencie pojazdów jest dobrym wynikiem.

W razie potrzeby możemy złożyć oparcia tylnej kanapy i przewieźć znacznie więcej. Szkoda, że nie zastosowano systemu podziału bagażnika, przez podwójne dno. Na co dzień to bardzo praktyczne rozwiązanie, kiedy możemy pod podłogą schować wszystkie drobiazgi które stale wozimy.

Samochód uruchamiamy przyciskiem „start”. Niby drobiazg, ale świadczący o tym, że Dacia nadąża za trendami. Tradycyjna stacyjka z kluczykiem to dziś już poprzednia epoka. Przycisk uruchamia silnik i pokładową elektronikę. Oczopląsu od tego nie dostaniemy. Zestaw zegarów przed kierowcą to obrotomierz, szybkościomierz i monochromatyczny ekranik z danymi komputera. Zdecydowanie bogatszą ofertę znajdziemy na 8” ekranie stacji multimedialnej. Tak jak się spodziewałem jest nawigacja, radio z multimediami, telefon.

Włączam wsteczny i okazuje się, że jest również kamera cofania. Kolejny plus.

 

Moja Dacia to Sandero TCe100LPG czyli fabrycznie wyposażona w instalację do zasilania gazem LPG. Super rozwiązanie, bo nie musimy się martwić czy producent uzna gwarancje na taką instalację. Kupujemy z instalacją i liczymy, że będziemy tanio jeździć. Też mam taką nadzieję, więc pora to sprawdzić.  Moc 100KM przy niewielkiej masie pojazdu (około 1100 kg ) powinna przełożyć się na przyzwoite osiągi. Katalogowe 11,6 sekundy na rozpędzenie się do prędkości 100km/h nie powala na kolana, prędkość maksymalna 183 km/h też nie szokuje. W rzeczywistości jest lepiej. Co prawda, do wyścigów to nie mamy co startować, ale na światłach nie będziemy zostawać. Mam wrażenie, że auto jest bardziej dynamiczne niż się spodziewałem. Może wynika to z tego, że nie jest super wyciszone, więc doznania są bardziej bezpośrednie. W każdym  razie, w mieście całkiem przyjemnie się jeździ. Mocy wystarcza, aby sprawnie wykonać manewry, umiarkowane gabaryty pozwalają nie martwić się wielkość miejsca do zaparkowania. Jak inny się zmieścił, to i my damy radę, zwłaszcza że kamera cofania to naprawdę duże ułatwienie w parkowaniu. Fajny poręczny samochodzik.

Spalanie w okolicach 10 litrów gazu na 100 kilometrów jest do zaakceptowania. Czasem bywa więcej, ale taka jest specyfika jazdy w dużym mieście. Trafiamy na korki i nasze starania o oszczędny tryb jazdy idą na marne. Co innego w trasie. Tu w dużym stopniu spalanie zależy od sposobu jazdy kierowcy. Ci z ciężką nogą wykręcą znacznie wyższe wyniki, ale i tak tragedii nie będzie, zwłaszcza jeżeli jeździmy na gazie. Na lokalnych drogach jest moc. Auto dobrze trzyma się drogi, zwrotne, przyjemne w prowadzeniu. Może jak wcześniej wspomniałem, wyciszenie wnętrza nie jest luksusowe, ale to nie przeszkadza w słuchaniu muzyki czy prowadzeniu rozmowy. Zawieszenie też daje radę. Dość sztywno, ale dobrze tłumi nierówności.

Aż chce się zjechać z drogi i sprawdzić co będzie działo się na wertepach. Nie myślę o jeździe terenowej, a o polnych lub leśnych duktach. Jest dobrze, ale fizyki się nie oszuka. Krótkie autka przy większych szybkościach mają tendencje do podskakiwania. Czym szybciej, to bardziej skoczne. Moje Sandero nie jest egzemplarzem do rajdów WRC, więc zwalniam i wszystko wraca do normy. Bezstresowo pokonuje dołki czy wystające korzenie na leśnych ścieżkach. Mam wrażenie, jakby Sandero miała coś z  crossovera. Coś w tym jest, a przecież moje Sandero nie jest w wersji Stepway, a i tak daje sobie radę na marnych drogach.

Ciekawy byłem, jak poradzi sobie na autostradzie, przy znacznie wyższych prędkościach. Maksymalna dopuszczalna prędkość na autostradzie, to dla Sandero pikuś. Są znacznie większe możliwości. Co ciekawe prędkość maksymalna podawana w danych fabrycznych jest wartością zaniżoną i nie jest to chwilowe osiągnięcie.

Co prawda, gazu w zbiorniku szybko ubywa, ale nawet te 13,5 l/100km nie zrujnuje kieszeni. Gaz na ukończeniu, więc przełączam na benzynę i zdejmuję nogę z gazu. Może teraz pobawić się w eko jazdę.

Spalanie spadło sporo poniżej 5 litrów na 100 km. Super, ale wymaga to samodyscypliny, więc koniec z umartwianiem się, ale też bez szaleństw. Powiedziałbym, jazda turystyczna, tak aby cieszyć się z prowadzenia samochodu i piękna naszego kraju. Jest jeszcze jeden powód do radości.

Średnie spalanie 5,2l/100km. Idealne auto do dalekich podróży. 50 litrowy bak benzyny to jakiś 1000 kilometrów zasięgu,  mamy jeszcze zbiornik gazu. Wystarczy zatankować do pełna i jeździć, jeździć i nie przejmować się tankowaniem. W ciągu tygodnia przejechałem 1200 kilometrów i nie włączyła się rezerwa. Taki samochód to lubię.

 

Sandero w najtańszej wersji SCe65 wyceniono na 42900zł. Cena bezkonkurencyjna. Moja wersja TCe100LPG i za nią trzeba zapłacić przynajmniej dziesięć tysięcy więcej od najtańszej wersji Sandero. Trzeba jednak pamiętać, że jest to wersja z gazem i bogatszym wyposażenie. Najbogatsza wersja Comfort to wydatek 55900zł, co ciągle jest bardzo atrakcyjną propozycją. Nic dziwnego, że czas oczekiwania na odbiór nowego samochodu to kilka miesięcy.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor