Auto w Pracy

Slideshow Image

W przypadku Daci nie można zacząć inaczej, niż od pieniędzy.  Dacia to marka „budżetowa”, a to znaczy, że cena jest istotnym argumentem w walce o klienta.  Na tym polu Sandero triumfuje. Spokojnie można w reklamie użyć określenia „taniej się nie da”. Podstawowa wersja tego modelu to wydatek 29900zł, proszę znaleźć nowy samochód poniżej 30 tysięcy złotych.  Pomijam chińskie lub indyjskie wynalazki, które mogą zniknąć z rynku szybciej niż się pojawiły, zostawiając klientów bez serwisu i części.  Za Dacią stoi Renault, a to gwarancja dostępu do części i sieci warsztatów które zaopiekują się naszym samochodem.

Pierwsze starcie z konkurencją Dacia Sandero wygrywa w cuglach. Czas zobaczyć co otrzymamy za tą cenę.   Moja Dacia to Sandero Stepway czyli piąta najwyższa wersja wyposażenia. Można by powiedzieć model pokazowy.   Modne nadwozie typu crossover w błękitnym kolorze robi dobre wrażenie. Zwarta bryła, z lekko napompowanymi nadkolami sugerują, iż autko ma charakter.  Czarny grill z chromowanymi elementami i dużym logo idealnie wkomponowuje się w tą strategię.  Napis „STEPWAY” na drzwiach ma nie pozostawić złudzeń, to jest szczególna wersja i jesteśmy z niej dumni.

Faktycznie, wyglądu nie musimy się wstydzić. Wnętrze jest już bardziej tradycyjne. W tym przedziale cenowym nie liczmy na fajerwerki. Ma być funkcjonalnie i estetycznie.  Jeśli coś więcej to traktujmy to jako bonus. Mnie od razu rzuciły się w oczy dwukolorowe siedzenia z wyhaftowanym napisem „Stepway”. Jak się później okaże, nie tylko ładne ale i wygodne nawet na dłuższej trasie. Wersja „full wypas”, więc nie dziwi spory ekranik wyświetlacza na centralnej konsoli.  Mamy tam nawigacje i zestaw audio, w wyższej klasie to już standard, ale tu miłe zaskoczenie. Wrzucam wsteczny i odkrywam kamerę cofania. Dacia zbiera punkty. Zestaw wskaźników obejmuje szybkościomierz, obrotomierz i komputer pokładowy.  Minimum informacji zapewnione, a całość oprawiona w ładne srebrne pierścienie. Mały minus za zbyt długą sekwencję wyświetlanych danych przez komputer. Korzystam głównie z kilku: spalanie, średnie spalanie czy zasięg, a przewinąć muszę kilkanaście innych wartości. Ciekawą pozycją jest ilość spalonego paliwa od „resetu”

Warto odnotować sterowanie radiem z kolumny kierownicy .

Samochód jest pięcioosobowy i pięciodrzwiowy, a to podnosi jego walory użytkowe. Cztery metry długości to nie jest dużo, więc zobaczmy gdzie zabraknie miejsca. Z przodu go nie brakuje. Fotele wygodne z przyzwoitym zakresem regulacji, więc kierowca i pasażer nie powinni narzekać.  Z tyłu sytuacja się komplikuje przy mocno odsuniętych przednich fotelach. 

Za to bagażnik miło zaskakuje pojemnością. Regularny kształt, wyłożony wykładziną sprawia wrażenie jakby był większy niż 320 litrów które podaje producent. Dzielone siedzenia jeszcze zwiększają możliwości przewozowe. W trakcie użytkowania odkrywam kolejne udogodnienie.

Kieszonka na drobiazgi, gniazdo zapalniczki dla pasażerów, małe rzeczy a cieszą.  Czy francuskie powiązania Daci z Renault spowodowały iż kieszenie w bocznych drzwiach mieszczą butelkę wina ?

Pozostało jeszcze zajrzeć pod maskę. Klapa z siłownikiem, tego się nie spodziewałem. Droższe samochody oferują jedynie patyczek do podparcia, a tu proszę. Benzynowy trzycylindrowy silniczek o pojemności 898 cm3. Wydaje się mało, chociaż ma się z niego wykrzesać 90 KM.

Stacyjka z klasycznym kluczykiem, przekręcam, odpala i w drogę.  Pierwsze wrażenie ok, ale demonem prędkości nie jest.  Szukam tych ukrytych koni i nie znajduję. Owszem, spokojnie można przemieszczać się po mieście, na światłach nas nie otrąbią, ale dynamiczny start to zabawa nie dla nas.  Jak nie może być szybko, to niech będzie tanio. Włączam tryb „ECO”. Kilkadziesiąt kilometrów po mieście powinno już coś powiedzieć o spalaniu. Wyszło 8,1 litra na 100km. 

Przyzwoicie, zwłaszcza że nie starałem się oszczędzać paliwa. Z resztą czy w wielkomiejskim ruchu można wyłamać się z szyku ?  Po co psuć ludziom nastrój jadąc jak zawalidroga, Warszawa tu każdemu się śpieszy.  Dacia Sandero doskonale sobie radzi w takich warunkach.  Jest łatwa w prowadzeniu, zwrotna, a podwyższony prześwit w Stepwayu to na miejskie dziury i spowalniacze doskonałe panaceum. 

Producent podaje o litr mniej, ale mnie ciągle wychodzi 8 litrów. No cóż, urok wielkiego miasta. Czas uciekać w trasę.  Tu spalanie to inna bajka. Można powalczyć z katalogiem na wyniki. 4,5 litra na 100km raczej na dłuższą metę nie da się utrzymać, ale próbować można. Kilka kilometrów uda się przejechać.

Piątka z przodu nie wymaga już od nas tak wielkiego samozaparcia. Wystarczy jechać zgodnie z przepisami i nie wykorzystywać każdej okazji do wyprzedzania. Kilkadziesiąt kilometrów i równe 5,0l /100km na wyświetlaczu. Wynik powtarzalny, ale kto by się męczył. Realne spalanie bez szaleństw, ale i bez katowania cierpliwości będzie o litr większy.  6,3 l/ 100km w warunkach zimowych nie powinno nas martwić.

Jak już jesteśmy przy spalaniu. Bez paliwa nie zostaniemy. Rezerwa zapala się, gdy paliwa zostaje na ponad 100 kilometrów.

Wróćmy do wrażeń z jazdy. Samochodzik radzi sobie również na podrzędnych drogach. Tu docenimy zwiększony prześwit. Korzenie, śnieg czy doły nie powinny nas zatrzymać. Kompaktowe gabaryty zapewniają sprawność manewrów. Sporo tych plusów. Spróbujmy podsumować.

Cena i wygląd zewnętrzny, za to spokojnie mogę dać maksymalną ocenę. Nawet przy uwzględnieniu iż Stepway to najwyższa i najdroższa wersja Sandero to ciągle jest to dużo taniej niż konkurencja. Szacunek za systematyczne budowanie rozpoznawalność marki. Duże logo i wspólne dla kilku modeli elementy. Grill w Sandero jest taki sam jak w większym Dusterze.  Estetyka i funkcjonalność wnętrza też na plus. Bagażnik miło zaskakuje. Spalanie w normie.  Można powiedzieć że Sandero to dobrze ułożone auto, do codziennej jazdy na krótsze i dłuższe trasy. Jeden warunek, nie oczekujmy sportowych wrażeń. Do szczęścia brakuje 20 koni. Tylko 20 KM i ciężko będzie znaleźć słabe punkty tego modelu.

Tekst i zdjęcia:

Dariusz Pastor