Auto w Pracy

Slideshow Image

Dacia Sandero jest europejskim hitem sprzedaży. Gdzie tkwi sekret, że Dacia odniosła tak spektakularny sukces? Trzeba poszukać, co jest w tej Dacii – mimo że niektórzy twierdzą, że nic w niej nie ma.

Dacia Sandero Stepway to mały kompakt z terenowymi aspiracjami – przynajmniej tak wygląda. W nowym nazewnictwie to crossover. Według definicji: crossover to samochód łączący cechy różnych typów nadwozi, najczęściej hatchbacków, kombi lub SUV-ów, z podwyższonym zawieszeniem i prześwitem. Można i tak. Dla mnie istotne jest jedno: czy mi się podoba, czy nie. Sandero jest ładne. Zgrabna linia nadwozia, przetłoczenia sugerujące twardy charakter auta, które łatwo się nie podda.

Moje Sandero Stepway to wersja Extreme. Poznacie ją po złoto-miedzianych dodatkach i charakterystycznym wzorze na detalach. Podoba mi się, że Dacia konsekwentnie buduje wizerunek marki.

Wzór Extreme jest dedykowany wszystkim modelom w tej wersji wyposażenia. Występuje na wielu elementach – dywanikach, osłonach drzwi czy w powitalnej animacji.

Stepway to uterenowiona wersja Sandero. Z tych offroadowych elementów mam plastikowe osłony i zwiększony prześwit, który wynosi 201 mm. Napędu na cztery koła nie ma, ale do jazdy polną drogą wystarcza. W zasadzie do „terenowych” przygód większości posiadaczy SUV-ów to w zupełności wystarczy – napęd 4x4 jest dla nich tylko dla poprawy samopoczucia. Skoro tam wystarcza, to i w Dacii zrobi robotę. Moje doświadczenie to potwierdza.

Trzeba się naprawdę postarać, żeby znaleźć takie warunki, gdzie faktycznie potrzebny jest napęd 4x4. Powiedzmy szczerze: większość kierowców i tak nie zdecydowałaby się na taką przeprawę – uznaliby, że to niewykonalne. I poniekąd mieliby rację – bez terenowych opon szybko polegliby w terenie. W takim razie – czy warto dla samej satysfakcji inwestować w napęd na cztery koła? A nie są to tanie rzeczy. Same mechanizmy sporo kosztują, a później trzeba jeszcze ponosić wyższe koszty eksploatacji. Czyżby brak czegoś – w tym wypadku 4x4 – był plusem? Wychodzi na to, że tak.

Temat wyglądu zewnętrznego zakończony… chociaż nie. Trzeba wspomnieć o modułowych relingach. Mają świetną funkcję – wystarczy odkręcić cztery śrubki i przestawić relingi tak, by pełniły funkcję belek do mocowania bagażnika.

TikTok- cztery śrubki do szczęścia

Teraz można przejść do wnętrza. Dacia stawia na solidne, sprawdzone rozwiązania – trochę jak w klasycznych terenówkach. Wnętrze ma być praktyczne i łatwe do utrzymania w czystości. W końcu to Sandero Stepway wizualnie wygląda jak uterenowione auto. Dominują szarości – w sumie to najmniej brudzący się kolor. Pomimo takiej kolorystyki wnętrze nie jest nudne. Dwa odcienie szarości ożywiają środek, a miedziano-złote wykończenia tworzą charakterystyczny klimat wersji Extreme.

Fotele są dość sztywne, ale całkiem wygodne. Regulacja mechaniczna – elektryki brak. Ale jak często byśmy z niej korzystali, skoro najczęściej jesteśmy jedynym kierowcą? Raz ustawić i zapomnieć. Wychodzi na to, że kolejny „brak” może być plusem.

Deska rozdzielcza w środkowej części wyłożona jest miękkim materiałem identycznym jak na fotelach, co świetnie komponuje się w przemyślaną całość. Na środku znajduje się 8” wyświetlacz systemu multimedialnego. Obok – mój ulubiony uchwyt na telefon.

Uruchamiam silnik przyciskiem Start. To rozwiązanie zastępujące tradycyjny kluczyk doskonale sprawdza się w praktyce – szczególnie w połączeniu z bezkluczykowym otwieraniem i zamykaniem auta. Podoba mi się, że samochód potwierdza zamknięcie sygnałem dźwiękowym.

Silnik uruchomiony, więc czas przyjrzeć się elektronice. Przed kierowcą – klasyczny zestaw: dwa zegary – prędkościomierz i obrotomierz. Pomiędzy nimi ekran komputera pokładowego z podstawowymi informacjami: prędkość, zużycie paliwa, zasięg itp. Zestaw danych wybieramy przyciskiem na kierownicy. Wielofunkcyjna kierownica pozwala także na ustawienie tempomatu. Sterowanie audio umieszczono na dźwigni za kierownicą – jak to w koncernie Renault.

Więcej funkcji i ustawień znajdziemy w centralnej stacji multimedialnej. Kolorystyka idealnie dopasowana do wnętrza. Dość skromnie, ale można zintegrować smartfona. Telefon podłączony – zrobiło się kolorowo. Jest nawigacja, a to w sumie najważniejsze. Można ruszać.

 

Minimalizm jest teraz w modzie, więc nie brakuje mi gadżetów. Cieszy mnie, że znajduję tu faktycznie przydatne rozwiązania, których próżno szukać u konkurencji. Choćby taki niepozorny przycisk za kierownicą – naciskam i auto przechodzi w tryb moich indywidualnych ustawień.

Prosto i skutecznie – omijając unijne dyrektywy.

Pod maską pracuje benzynowy silnik o pojemności 999 cm³, z którego wyciśnięto 90 KM. Co ciekawe – przy zasilaniu gazem LPG tych koni jest 10 więcej. 100 KM w niedużym aucie powinno dawać niezłe osiągi. Prędkość maksymalna 180 km/h – jest ok. Przyspieszenie na poziomie 12 sekund nie zachwyca, ale tragedii nie ma – Stepway to nie wyścigówka. Do codziennej jazdy wystarczy.

Sandero z LPG dostępne jest tylko z manualną skrzynią biegów, więc jeśli chcemy trochę żywszych reakcji, musimy pokombinować z biegami. Redukcja przełożeń poprawia dynamikę, ale na dodatkową adrenalinę nie ma co liczyć. Nie liczyłem – więc nie jestem rozczarowany. Oczekiwałem za to niskich kosztów eksploatacji.

Zacznijmy od kosztów zakupu. Najtańsza wersja Sandero Stepway wyceniona została na 69 000 zł. Aby mieć Dacię z instalacją LPG, wystarczy dopłacić 1 300 zł – moim zdaniem to dobrze wydane pieniądze. Cena zakupu – na plus. A jak koszty eksploatacji?

 

Tu mamy dwa oblicza Dacii. Pierwsze – gdy korzystamy z benzyny. Średnie spalanie to 5,5–6,0 l/100 km. Oczywiście, szczególnie w trasie, można zejść poniżej 5 l/100 km – i nawet nie jest to trudne – ale później trafiamy na miejskie korki i wynik się psuje. Korki i szybka jazda windują spalanie, więc wszystko zależy od warunków i stylu jazdy. Dla mnie spalanie jest akceptowalne.

Ale mamy jeszcze LPG – i tu szukam oszczędności. Średnie spalanie gazu jest nieco wyższe – u mnie oscyluje wokół 7,0 l/100 km. Czasem trochę więcej, ale biorąc pod uwagę, że gaz kosztuje połowę ceny benzyny, robi się naprawdę tanio. To tak, jakby auto paliło 3,2 l/100 km. W trasie – jazda za grosze.

Dodatkowym argumentem za LPG jest dodatkowe 10 KM. Jest też minus – częściej trzeba tankować, bo zbiornik gazu ma tylko 40 litrów. Zyski zdecydowanie przeważają nad niedogodnościami – więc nic, tylko jeździć.

Nie wspomniałem jeszcze o bagażniku. Ma pojemność 328 litrów. Jak na gabaryty auta – całkiem dobrze.

Można złożyć tylne oparcia i, co istotne, uzyskać równą powierzchnię z podłogą bagażnika. Jak to mało – zostaje box dachowy. Belki już są.

Zastanawiam się – czy czegoś mi tu brakuje? Wygląda na to, że nie. W takim razie przyznam rację malkontentom – Dacia faktycznie nie ma nic. Nic zbędnego – i to jest klucz do sukcesu.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor