Auto w Pracy

Slideshow Image

 

Tym razem główna część testu, czyli wyjazd w trasę. Kilkaset kilometrów różnymi drogami, autostrady, drogi lokalne a i trochę miasta też będzie.

Dłuższa trasa to również bagaż, czasem całkiem spory, więc ten odcinek zaczynamy od bagażnika.

Tu docenimy jego regularny kształt i całkiem przyzwoitą pojemność. 358 litrów  w samochodzie o długości 4157 mm to dobry rezultat. Jest też minus – wysoki próg załadunku. Oczywiście Cactus to nie dostawczak, gdzie mamy widlakiem wstawić paletę towaru, ale będą narzekania. Kobiety, że walizkę trzeba wysoko podnieść, właściciele psów też nie będą zachwyceni. Konstruktorzy wysoko zawiesili poprzeczkę dla psów które same wskakują do bagażnika. Szkoda, bo wygląd Cactusa sugeruje, że jest to auto dla aktywnych, a pies to często członek rodziny.

Przestrzeń bagażnika można znacznie zwiększyć kładąc oparcie kanapy.

Niestety oparcie nie jest dzielone, przez co auto traci na funkcjonalności. Z większym bagażem nie pojedziemy w 3 lub 4 osoby. Jak już jesteśmy przy kanapie, to zagłówki z tyłu mają tylko dwa stopnie regulacji. Kolejny nietypowy element to otwieranie szyb w drugiej parze drzwi.

Szyby są uchylane, a nie opuszczane. W pierwszej chwili wydaje się to przesadną oszczędnością, ale w praktyce to się nawet sprawdza. Jeśli w samochodzie jest klimatyzacja (a teraz jest prawie w każdym), to okien i tak się nie otwiera. Do tego otwarte okno z tyłu, w czasie jazdy strasznie huczy, a odchylone już nie. Kolejne pytanie, jak często mamy pasażerów za plecami.

Spakowani, więc w drogę. Pamiętać tylko trzeba o wygodnym zajęciu fotela. Wtedy nawet kilkugodzinna podróż nie męczy. Zastrzeżenia mam do podłokietnika, w mieście przy częstej zmianie biegów najzwyczajniej mi przeszkadza, na szczęście można go podnieść i problem znika. Pozostali pasażerowie też nie powinni narzekać. Auto nie jest duże, ale przemyślane zagospodarowanie przestrzeni zapewnia wygodę podróży. Warto zwrócić uwagę na schowek w desce rozdzielczej. Duży z dobrym dostępem, tam naprawdę można schować sporo rzeczy.

Ogólnie wnętrze ma swój klimat, a tego oczekujemy od francuskiego auta. Funkcjonalność owszem, ale nie za wszelką cenę. Wystarczy kilka detali, aby wyróżnić się z tłumu.

Dosyć oglądania, trzeba ruszać.

Autostrady/ drogi szybkiego ruchu.

Jak sama nazwa wskazuje, tu trzeba jechać szybko. Vmax według producenta to 184km/h. Prędkość maksymalna nie jest aż tak istotna, ważniejsze jest jak auto radzi sobie w realnych warunkach drogowych.  Na autostradzie przepisy zezwalają na 140km/h i taka prędkość nie jest dla Cactusa wyzwaniem. 140 plus zwyczajowa tolerancja to też nie problem. Pomimo, iż prawie cały czas jedziemy na piątym biegu to ciągle mamy jeszcze rezerwę mocy, aby zachować płynność ruchu. Jedziemy ze stałą prędkością ( 110 -140km/h) można więc sprawdzić działanie tempomatu, albo ogranicznika szybkości. Tempomat działa całkiem fajnie, nie szarpie, a przyhamowanie nie resetuje ustawień. Drugi system też działa. Można dodawać gazu, a szybkości się nie przekroczy. Zastanawiam się tylko, czy to ma sens. Z jednej strony, nie zapłacimy mandatu, a z drugiej możemy zapłacić znacznie więcej, jeżeli zabraknie nam szybkości, aby uciec z krytycznej sytuacji. Czasem lepiej dodać gazu niż użyć hamulca.

Prędkość to przyjemność dla bogaczy, a za przyjemności trzeba płacić. Na szczęście przy silniku blueHDI  nie jest to wysoka stawka. Wprawdzie spalanie w porównaniu do jazdy ekonomicznej podskoczyło o kilkadziesiąt procent, ale wciąż oscyluje w granicach 5 litrów/100km. Wynik spalania w dużym stopniu zależy od przyjętej tolerancji. 

Drogi lokalne.

Ta część testu powinna powiedzieć znacznie więcej o samochodzie. Różna nawierzchnia, zmienna dynamika jazdy i nieprzewidziane sytuacje na drodze pozwalają na prawdziwe poznanie auta. 100 koni pod maską (przy masie 1070kg ) robi dobrą robotę. Citroen jest dynamiczny. Przy zmianie biegów możemy korzystać z podpowiadacza, który wyświetla nam bieg na którym powinniśmy jechać.

Uwaga, pokazuje tylko zmianę w górę. Informacji o zalecanej redukcji biegu nie otrzymamy, a szkoda. Zestrojenie biegów jest takie iż często trzeba sięgać do drążka zmiany biegów. Nie tylko wtedy kiedy chcemy jechać dynamicznie.  Jeśli szybkość spadnie nam poniżej 80km/h, a jedziemy na piątce, to uwaga, jeśli nie zrzucimy na czwórkę,  za chwilę samochód zacznie się krztusić.  Do częstej zmiany biegów można się przyzwyczaić, a nawet polubić. W końcu to nie automat.  W zamian otrzymujemy całkiem dobrą dynamikę i niezbyt duże spalanie.  Zużycie paliwa wiadomo,  zależy od sposobu jazdy. Bez szaleństw nasze spalanie powinno oscylować wokół 4,0 l/100km.  Jeśli się trochę postaramy spadnie do 3,7 l/100km.  Czy warto, to już każdy musi sam ocenić.

Citroen dba o naszą wygodę.  To co na normalnej drodze może nas spotkać jest dobrze tłumione przez zawieszenie. Niestety o naszych drogach nie zawsze można powiedzieć "normalne".  Wyrwy w nawierzchni, uskoki,  potrafią dać się we znaki.  Na szczęście hamulce działają bardzo dobrze i mam szansę w porę wyhamować.

Cactusem można zjechać z asfaltu, oczywiście nie ma mowy o bezdrożach. Zwiększony prześwit  pozwala na bezstresową jazdę drogami gruntowymi.

Testowy Cactus  posiadał przeszklony dach. Efektowny element wyposażenia, który wymaga dopłaty 2000zł.  Całkiem przyjemny detal, pasujący do stylu auta. 

Właśnie takie dodatki  tworzą unikatowy klimat  auta,  którego oczekujemy we francuskich pojazdach.

Na koniec kilka słów o cenie.  Najtańsza wersja z silnikiem benzynowym 1,2 82KM kosztuje 49900zł.  Propozycja bardzo interesująca za niebanalny, uniwersalny samochód.  Nie jest to przysłowiowy golas, ale za klimatyzację trzeba już dopłacić. Cactus z silnikiem diesla to już wydatek minimum 62900zł.

Testowany Cactus 1,6 BlueHDi  100KM  w najwyższej wersji Shine kosztuje 74900zł. Z dodatkami np. panoramicznym dachem,  dopłatą za kolor to cena przekroczy 80000zł.  W zamian otrzymamy samochód bardzo dobrze wyposażony,  z nowoczesnym  oszczędnym  silnikiem.  Duży atut  tego modelu to wzornictwo.  Jeżeli chcemy mieć samochód z duszą, a nie tylko urządzenie do przemieszczania się to pomyślmy o tym zgrabnym francuzie.