Auto w Pracy

Slideshow Image

 

Samochód nie jest już dobrem luksusowym, dawno stał się elementem codziennego życia. Aby to potwierdzić wystarczy spojrzeć na ulice miast. Samochodów jest co raz więcej, a skoro tak, to znaczy że są potrzebne.  Inaczej, nikt by nie chciał ponosić niemałych kosztów posiadania samochodu. Jeśli posiadamy samochód to znaczy, że taką mamy potrzebę i nie ma znaczenia czy  traktujemy go jako narzędzie, czy jako przedmiot kultu. Mamy prawo do posiadania i korzystania z samochodu. Niestety coraz częściej próbuje się to prawo ograniczać.  Smog, brak miejsc parkingowych, brak zieleni, każdy powód jest dobry aby uderzyć w kierowców, wszystko pod płaszczykiem dobra wspólnego. Szumu tyle, jakby całe społeczeństwo walczyło z motoryzacją. Jeżeli jest to tak znaczna część mieszkańców, to powinni w pierwszej kolejności pozbyć się własnych samochodów i problem byłby już rozwiązany. Niestety samochodów nie ubywa, a to znaczy, że aktywistom przeszkadzają tylko samochody innych, albo nie są tak liczni jak się przedstawiają. Tak czy inaczej, coś tu nie gra. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. W tym przypadku pieniądze kierowców.  Te nikomu już nie przeszkadzają, wprost przeciwnie, kierowco płacz i płać, a co w zamian ? Ciesz się, że jeszcze możesz jeździć, przecież jesteś jednym wielkim problemem dla wszystkich. Nie narzekaj, autonomiczne samochody już czekają, aby zająć twoje miejsce i dać jeszcze lepiej zarobić wielkim koncernom ( o tym w następnym felietonie).

Nie ukrywajmy, motoryzacja to także problemy. Wybory samorządowe to doskonała okazja do dyskusji nad ich rozwiązaniem. Niestety programy w dużej części to wizja miasta dla ludzi młodych, aktywnych, szukających rozrywki.  Centra miast wolne od samochodów, deptaki, restauracje, zabawa, w skrócie - pracuj i wydawaj.  Gdzie miejsce dla osób starszych, dla których liczy się jak najkrótsza droga z samochodu do domu?  Gdzie młodzi z dziećmi,  z wózkiem do tramwaju, a może samochód potrzebny aby zawieźć dzieci na dodatkowe zajęcia?   Zamiast mnożyć przykłady poszukajmy rozwiązań. Największym problemem są korki i brak miejsc parkingowych. Nie dziwi mnie, że dotychczas rządzące ekipy nie podejmują tematu. Trzeba byłoby się przyznać do własnych błędów, jeżeli nie do zwyczajnej głupoty.  Czy to tak trudno zrozumieć, że jeżeli w istniejącą tkankę miejską wstawimy dodatkowy budynek, to będzie to miało wpływ na otoczenie.  Jeśli to będzie budynek mieszkalny, to lokatorzy będą mieć samochody. Nawet jeśli w podziemnym parkingu ( o ile będzie) zapewnimy miejsca parkingowe to i tak część samochodów będzie parkować na ulicy, przecież będą rodziny posiadające więcej niż jeden samochód.  Większość ludzi będzie pracować, a część z nich będzie dojeżdżać do pracy samochodem, więc dwa razy dziennie dodatkowa porcja aut zasili ruch w okolicy. Nie trzeba być geniuszem aby to przewidzieć. Jeszcze więcej zamieszania wprowadzi postawienie biurowca. Dla części pracowników znajdą się miejsca w podziemiach, a co z resztą?  Zostają interesanci, którzy przyjadą samochodem, co z nimi?  Trzeba myśleć przed podjęciem decyzji. Zamiast za wszystko obwiniać kierowców,  sprawdzić i rozliczyć urzędników. Ktoś wydał decyzję pozwolenia na budowę. Na jakiej podstawie, czy były miejscowe plany zagospodarowania, a jeśli tak to czy uwzględniły dobro mieszkańców?  To mieszkańcy stanowią miasto, a nie deweloperzy zarabiający krocie na postawieniu nowego obiektu. 

Dariusz Pastor