Auto w Pracy

Slideshow Image

Można powiedzieć, że zawsze chciałem to zrobić. Kilka lat temu pojawiły się pierwsze elektryki, co prawda często wyglądały jak trochę większe zabawki dla dzieci, ale jeździły i to było najważniejsze. Problem był jak zadało się pytanie, jak auto będzie się zachowywać zimą. Milczenie było odpowiedzią, oczywiście każdy obiecywał, że po sezonie zimowym poda takie dane i dalej nic. Od jakiegoś czasu, samochody elektryczne zaczęły wyglądać jak samochody i oferować odpowiedni komfort jazdy. Teraz wystarczyło tylko poczekać na zimową aurę i samemu sprawdzić, czy opowieści o gigantycznym spadku zasięgu są prawdziwe.  

W grudniu miałem elektryczne Renault Kangoo e-tech, ale pogoda była bardziej jesienna niż zimowa. Pomimo tego zasięg nie był imponujący, ale czy powodem była pora roku, czy jednak to, iż jest to pojazd użytkowy.  Aby nie mieć takich dylematów na zimową próbę wybrałem samochód który miałem latem.

Dacia Spring, wśród nowych pojazdów, to jedna z najtańszych propozycji. Najtańsza nie znaczy tania. W salonie Dacia Spring kosztuje 106 tys. złotych. Kwota duża, ale i tak o wiele mniejsza niż innych aut elektrycznych. Konsekwencją takiej ceny są niewielkie wymiary auta, brak luksusu i mała bateria trakcyjna.

Niewielkie gabaryty auta mogą być też zaletą, szczególnie w mieście, gdzie każde miejsce do parkowania jest na wagę złota. Mała Dacia zmieściła się w lukę pomiędzy dwoma autami, którą wszyscy omijali. Całkiem słusznie, bo pełnowymiarowe auto nie miało prawa się tam zmieścić. Spring wjechał i jeszcze mogłem  wysiąść z auta. Co ważne przy takich wymiarach (długość 3734mm i szerokość 1622mm ) auto nie wygląda jak autko drugiej kategorii, które ma wszystkim ustępować miejsca.

Samochód ma kształty crossovera, co w wizerunku rekompensuje niewielką długość auta. Czterodrzwiowe, a w zasadzie pięciodrzwiowe nadwozie zwiększa funkcjonalność auta. Może z tyłu nie jest super dużo miejsca, ale jak trzeba to pasażerów można zabrać. 

Bagażnik ma pojemność 300 litrów. Gdyby nie przewody do ładowania auta, to byłoby całkiem dobrze. Wrzucone luzem, zajmują trochę miejsca, a przede wszystkim robią bałagan. Coś przydałoby się tu z nimi zrobić.

Ogólnie nie jest źle, nawet fajnie wygląda. Wnętrze także jest ok. Nawet jest „skóra” ma siedzeniach. Deska rozdzielcza w dość surowym stylu.

 

Panel zegarów obejmuje cyfrowy wyświetlacz prędkości, wskaźnik naładowania baterii i wyświetlacz aktualnego poboru energii. Z informacji mamy jeszcze przebieg auta i przewidywany zasięg auta. W sumie nie dużo, raczej takie minimum. Bogatsza jest centralnie umieszczona stacja multimedialna. Jest radio, multimedia, kamera cofania i nawigacja. Niby wszystko standard, ale nie zawsze taki zestaw znajdziemy nawet w  wyżej pozycjonowanych autach. Jest jeszcze automatyczna skrzynia biegów, ale akurat to wynika z tego, iż jest auto elektryczne, a przy takim napędzie jest bezstopniowa skrzynia biegów. 

Do wyboru kierunku jazdy mamy pokrętło z trzema położeniami. Jazda do przodu, tyłu i położenie neutralne.

Pod maską mamy elektryczny silnik, generujący 44 KM mocy. Wydaje się, że to dość mizerna wartość, ale czy tak jest okaże się podczas jazdy. Drugim istotnym parametrem jest pojemność baterii trakcyjnej. Jej wielkość to 26,8 KWh. Tu im więcej to lepiej, bo to przekłada się na zasięg auta. Producent podaje, że Spring na jednym ładowaniu przejedzie 227 km. Latem, jak jeździłem Springiem (letni test Dacii Spring) udało mi się zbliżyć do takich wartości.

 

Teraz jest zima i ujemne temperatury. Odbieram w pełni naładowaną Dacię z zasięgiem 140 km. Spora różnica między tym co było latem. Ciekawe co będzie rano, bo noc zapowiada się mroźna. Internet pełny jest historyjek o umarłych z mrozu autach. Tu już jest dobrze, bo auto otworzyło się z pilota, czyli prąd jest. Było kilka stopni na minusie, więc z małym strachem przekręcam kluczyk. Kontrolki ożyły, więc od razu wzrok leci w stronę cyferek z zasięgiem. Jestem w szoku bo nic nie ubyło. Zobaczymy co będzie w kolejne poranki bo ma być jeszcze większy mróz. Idę do auta, na termometrze -9.  Uruchamiam i jeszcze większe zdziwienie, zasięg zwiększył się o trzy kilometry.
Ok. przy minus 20 pewnie by tak dobrze nie było, ale przecież przy takich mrozach to i z autami spalinowymi bywają kłopoty przy odpalaniu. 

Elektryk gotowy ruszać w drogę. Niezbyt długą drogę, bo jednak zasięg mizerny. Tak 60 km w jedną stronę i powrót, bo zawsze dobrze jest mieć te kilkanaście kilometrów zasięgu w rezerwie. Mało, a to i tak w wariancie, że wyruszamy z baterią naładowaną na 100%. W takim razie nie ruszam się z miasta. Przy założeniu, że codziennie mogę doładować baterie to 140 kilometrów zasięgu mi wystarcza.

Podoba mi się sama jazda tą Dacią. Jak na tą moc, to autko zaskoczyło mnie dynamiką. Bez obaw możemy pod światłami stawać w pierwszej linii startowej. Wstydu nie będzie, większość kierowców i tak będzie zaskoczonych naszym startem. Do sprawnych manewrów też mocy wystarcza. Dacia Spring jest jednym z niewielu samochodów, gdzie legalnie podczas ruchu można sprawdzić prędkość maksymalną pojazdu. Sprawdziłem, Vmax wynosi 125km/h.  Na autostradzie byłoby trochę mało, ale ja w zasadzie nie mam zamiaru wyjeżdżać z Warszawy.  Tak w ogóle Spring jest jakby skrojony do miejskich warunków. Styl crossovera wiąże się z wyższym zawieszeniem, a w miejskim środowisku ma to ogromne znaczenie. Krawężników i dziur w jezdni nie brakuje. Niektóre naprawdę pokaźnych rozmiarów i wtedy doceniamy „terenowe” możliwości Dacii. Podobnie będzie na ulicznych spowalniaczach.

Małe gabaryty samochodu mają wady i zalety. Jeżeli traktujemy auto jako miejskie jeździdełko, to wtedy wady maleją prawie do zera. Dla jednej czy dwóch osób  (a rzadko kiedy w aucie jest więcej) miejsca wystarcza. Bagażu też na co dzień nie wożę, czasem zakupy, ale nie wiem jak duże musiałyby one być, żeby nie zmieściły się w samochodzie. W dalszych podróżach czy wakacyjnych wyjazdach byłoby to wadą, ale skoro nie mam takich planów, to nie mam też i problemów.  W takim razie zostają tylko plusy.

Mały samochód kojarzy się z małym spalaniem, w przypadku elektryka zamiast spalania jest zużycie energii. W sumie to na jedno wychodzi, bo i tak chodzi o kasę, czyli ile płacimy za przejechane kilometry. W elektrykach dochodzi jeszcze sprawa jak daleko zajedziemy, bo energię „tankuje” się wolniej od benzyny. W przypadku Dacii Spring nawet nie ma możliwości szybkiego ładowania.  Trochę szkoda, bo naładowanie akumulatora o pojemności 26,8 KWh trwałoby tylko chwilę.  Może w nowszej wersji będzie taka możliwość. (Ewentualnie można dokupić ładowarkę DC) . Teraz preferowany jest tryb domowego ładowania, z gniazdka lub z wallboxa.  Tym razem wygodniej mi było korzystać z ładowarek na mieście. Odpuściłem sobie szybkie ładowarki, bo po co przepłacać, jak i tak szybciej nie będzie, a różnica w cenie duża. Prawie dwukrotna.

Aktualny stan naładowania baterii to 30%, co ma wystarczyć na 43 kilometry, więc najwyższy czas podłączyć się do prądu. Wybór padł na ładowarkę o mocy 11KWh, to chyba najwolniejsze urządzenia tego typu na rynku. Zaletą jest cena 1,50zł/KWh. Samochód podłączony przy 23% naładowaniu baterii.

Przewidywany czas do pełnego naładowania akumulatora to 5 godzin i 15 minut. Z szybkich obliczeń wynika, że w ciągu godziny pozyskam tylko 4KWh. Ciekawe czy to zasługa zimowych temperatur?

Kolejne ładowanie, a raczej doładowanie, bo prądu mam jeszcze na 80km, ale że następnego dnia planuję trochę więcej pojeździć to profilaktycznie uzupełnię parę KWh. Wybieram najbliższą ładowarkę, a że jest to też 11KWh to tym bardziej mi pasuje. Nie ładuę na full, bo nie ma takiej potrzeby. Złapałem 8,1 KWh w 79 minut. Niby ta sama moc, a poszło szybciej, bo 6KWh/h.

Zapłaciłem 12 zł, groszowa sprawa, aż chce się powiedzieć, że jeżdżę za pół darmo. W rzeczywistości przy takich doładowaniach nie zauważamy, ile faktycznie kosztuje jazda tym elektrykiem. O tym przekonamy się po zrobieniu małych obliczeń. W warunkach zimowych przy włączonym ogrzewaniu zużycie energii mam na poziomie 16KWh/100km. Jazda tylko w mieście. Koszt przejechanych 100 kilometrów przy korzystaniu z tańszych (wolniejszych) ładowarek to 24 zł. To tak jakby auto spalinowe paliło nam w mieście 3,6l/100km. Koszty nawet o połowę możemy obniżyć korzystając z domowej sieci, albo całkiem do zera jeśli będziemy korzystać z darmowych punktów ładowania.

Prawdziwą barierą jest cena zakupu i jest to problem który dotyczy wszystkich nowych samochodów elektrycznych. Dacia Spring nie jest tu wyjątkiem. Pomimo, iż jest to jeden z najtańszych elektryków na rynku to jego cena przekracza 100 tys. złotych (106tys.PLN). No cóż, bycie eco kosztuje.

Dacia Spring budzi kontrowersje. Duży koszt zakupu, małe wymiary, a przede wszystkim skromny zasięg potrafią zniechęcić. Z pewnością Spring nie jest uniwersalnym rodzinnym autem. Jeżeli jednak poruszamy się dużo po mieście i potrzebujemy jakiegoś środka lokomocji o większym komforcie niż rower czy autobus, to Spring będzie rewelacyjnym rozwiązaniem. W zakorkowanym mieście, trudno przecenić możliwość poruszania się buspasami, a ustawa o elektromobilności nam na to pozwala. Zwalnia nas również z opłat za parkowanie, a w Warszawie to już konkretne oszczędności. Zwolnienie z opłat pozwala nam poczuć się jak w normalnych czasach, gdzie nikt nie polował na kierowców i parkowanie było za darmo.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor