Chińskie pojazdy wjechały z impetem na nasz rynek i już to widać na drogach. Jaecoo 7 jest jednym z nich. W statystykach może nie jest liderem sprzedaży, ale akurat ten model widuję najczęściej na ulicach Warszawy. Może to tylko mylne wrażenie, bo auto rzuca się w oczy, więc trudno go nie zauważyć.
W tej sytuacji wypada przyjrzeć mu się z bliska. Kilka intensywnych dni z samochodem przyniosło kilka ciekawych spostrzeżeń. Pierwsze, najważniejsze — dawno nie miałem tak wygodnego samochodu.
Najpierw zacznę od wyglądu. Jaecoo 7 to spory SUV. Sprawdziłem — ma 4500 mm długości, choć wizualnie wygląda na większy. Potężny przód wpisany w klasyczną, kanciastą sylwetkę auta. Nie całkiem kanciastą, bo krawędzie są zaokrąglone i wyprofilowane. Przetłoczenia na błotnikach podkreślają siłę, a dwukolorowy lakier nadaje odrobinę lekkości. Mnie się podoba. Dodatkowym atutem umiarkowanej liczby stylistycznych zabiegów jest to, że auto wizualnie szybko się nie zestarzeje.
Mój Jaecoo to wersja Offroad. Wydawałoby się, że od tańszej wersji Urban różni się tylko większymi możliwościami jazdy w terenie. Owszem, jest napęd 4x4, ale też bogatsze wyposażenie — większy monitor, więcej funkcji w fotelach i lepsze audio. To dość ciekawa koncepcja, bo nie każdy potrzebuje 4x4, za to chętnie wybrałby wyższy poziom wyposażenia. W sumie, przy następnej okazji trzeba będzie się dopytać, czy są takie możliwości.
Z napędem 4x4 związany jestem od dawna i uczciwie powiem, że super jest mieć takie auto, ale pod warunkiem, że potrafimy z niego korzystać. Większość kierowców nigdy nie wykorzysta jego potencjału — co więcej, nawet nie przyjdzie im do głowy, że ich samochód potrafi jeździć w takich warunkach. Całe szczęście, że tak jest, bo bez minimum przygotowania kierowcy i auta taka wyprawa mogłaby się źle skończyć.
4x4 traktowane jest u nas jako dodatkowy bufor bezpieczeństwa, szczególnie zimą. Faktycznie, w zimowych warunkach doskonale sprawdza się ten rodzaj napędu. Jest jeszcze jeden aspekt, dla którego ludzie kupują duże SUV-y — wydaje się, że duży może więcej. Jaecoo 7 doskonale wpisuje się w te kryteria. Respekt budzi już sam wygląd.
To plus — piesi mniej odważnie pchają się przed maskę. Większy, bezpieczniejszy, a w przypadku wypadku lepiej chroni pasażerów. Oczywiste, choć do tego nie potrzeba 4x4.
Napęd na wszystkie koła to fajna opcja, która pozwala bezpiecznie zjechać z asfaltu. Ciągle jednak polecałbym trzymać się cywilizacji. Dojedziemy wszędzie, gdzie dojechali inni. Podstawą jest tu zwiększony prześwit — w Jaecoo 7 mamy 200 mm, dzięki czemu nie utkniemy w koleinach czy błotku, a byle gałąź też nas nie zatrzyma. Jeszcze nie odważyłem się pojechać w „prawdziwy” teren z błotem, piachem i stromymi podjazdami. Do tego potrzeba terenowych opon, inaczej to pewna porażka. Ciekawe, czy firma zdecyduje się wypuścić model przystosowany do jazdy w bardziej wymagającym terenie.
Dla większości kierowców bezdroża to tylko epizod, bo na 4x4 liczą głównie w warunkach zimowych. Całkiem słusznie — szczególnie w śniegu pokochamy ten napęd. Oczywiście, jeśli zmienimy opony na zimowe, a jeszcze lepiej — na terenowe. Wtedy nie musimy się martwić, czy droga jest odśnieżona, czy nie. W mieście zdecydowanie łatwiej będzie znaleźć miejsce parkingowe. Tam, gdzie inni będą bali się wjechać, my wjedziemy — a co ważniejsze, wyjedziemy z takiego nieodśnieżonego miejsca.
Można szukać więcej argumentów za 4x4, ale trzeba najpierw przeliczyć finanse. Jeśli kilkanaście tysięcy dopłaty nie jest problemem, to opcja godna rozważenia.
Wracam do auta, a ono rozpoznaje mnie, wysuwając klamki. Otwieram drzwi i jestem zaskoczony brakiem jakiegokolwiek oporu.
Wsiadam i przy zamykaniu mam mały dylemat — brakuje uchwytu.
Co ciekawe, w pozostałych drzwiach jest odpowiedni uchwyt. Tutaj go nie ma, bo zasłaniałby dostęp do sterowania ustawieniami lusterek. Ok, ale jak zamknąć drzwi? Jest wnęka, za którą można chwycić, ale przy szeroko otwartych drzwiach osoby o niższym wzroście mogą mieć problem, by do niej dosięgnąć. Bliżej jest klamka, ale nie wiem, ile ona wytrzyma. Ewidentnie podpowiadam projektantom temat do przemyśleń.
Wnętrze nowoczesne — w stylu charakterystycznym dla chińskich samochodów. Duży centralny monitor i mniejszy ekran przed kierowcą. Trochę zaskakująca estetyka, bo ten monitorek wygląda jak doklejony dziecięcy tablet. W rzeczywistości nie jest on taki mały — ma standardowy rozmiar (10,25”), tylko brakuje plastikowej obudowy, która zabudowałaby pole przed kierowcą. Bez niej sam ekran wygląda skromnie, bo punktem odniesienia jest centralny monitor o przekątnej 14,8”.
Do ekranów trzeba się przyzwyczaić. Dla mnie są bardzo komputerowe — białe tło z prostą grafiką. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi ich nocny wygląd. Rzecz gustu. Elektronika wymaga od użytkownika trochę czasu, aby ją poznać. Obsługa nie jest intuicyjna. Podstawowe funkcje znajdziemy bez problemu, ale coś więcej potrafi być wyzwaniem. Kwestia czasu — im lepiej ją poznamy, tym więcej przyjemnych odkryć nas czeka.
Kilka fajnych funkcji już znalazłem. Podoba mi się, że po włączeniu kierunkowskazu system wyświetla obraz z bocznej kamery — zawsze dobrze sprawdzić, czy nie zawadzimy o jakąś niespodziankę. Praktycznym rozwiązaniem jest możliwość ustawienia wysokości otwarcia tylnej klapy — dla osób o niższym wzroście to duże ułatwienie. Kolejną funkcją jest automatyczne domykanie okien po zamknięciu auta.
Co istotne, samochód zamyka też okno dachowe. Obniżanie lusterek przy cofaniu? Dla mnie istotne, bo nie lubię porysowanych felg. Sporo różnych funkcji i ustawień — jestem przekonany, że kolejne odkrycia jeszcze przede mną.
Napisałem, że auto urzekło mnie swoją wygodą. Wpłynęło na to wiele czynników. Pierwsze — estetyka wnętrza, dobór materiałów i dbałość o szczegóły. Fotele już swoim wyglądem zachęcają, by w nich usiąść. Elektryczna regulacja ułatwia dopasowanie ich do własnych potrzeb. Gałka dźwigni zmiany biegów przypomina komputerowy joystick z wyższej półki. Miejsca w opór — można się wygodnie rozsiąść, także na tylnej kanapie.
Ruszam, a wraz z tym uruchamia się wyświetlacz head-up. Lubię ten wynalazek, bo podstawowe parametry auta mam cały czas pod kontrolą.
Włączam radio i tu pojawia się problem z obsługą. Nie potrafię zaprogramować wybranych stacji. Auto samo tworzy listę i nie wiem, jak w to zaingerować. Pewnie trzeba głębiej poszukać w ustawieniach. W tej sytuacji wybieram muzykę z własnego dysku.
Muszę przyznać, że nagłośnienie Sony warte jest swojej ceny. Tak to można ruszać w trasę.
Jaecoo 7 napędza benzynowy, turbodoładowany silnik o pojemności 1598 cm³, generujący 147 KM i 275 Nm momentu obrotowego. Parametry w zupełności wystarczają do bezstresowej jazdy. Co prawda prędkość maksymalną ograniczono do 180 km/h, ale bardziej istotne jest przyspieszenie i elastyczność auta. Samochód ma automatyczną skrzynię biegów, więc kierowcy pozostaje tylko operowanie pedałem gazu. Dynamika auta jest w porządku — od 0 do 100 km/h rozpędzimy się w 11,4 sekundy. Wersja bez napędu 4x4 jest o 1,1 sekundy szybsza. Kupując Jaecoo 7, sportowe osiągi nie są priorytetem. Myślę, że głównym motywem jest przestronne wnętrze, duży bagażnik i komfort podróżowania.
Bagażnik ma pojemność 480 litrów w wersji Offroad i aż 564 litry w wersji Urban. Możliwości przewozowe możemy zwiększyć, składając oparcia tylnej kanapy.
Uzyskamy odpowiednio 1265 litrów i 1349 litrów pojemności. To naprawdę dużo. Oparcia po złożeniu tworzą jedną, płaską podłogę, co ułatwia przewożenie gabarytów.
Ciekawym odkryciem jest to, że pojemność baku wersji Offroad jest większa i wynosi 57 litrów. Spalanie w tej wersji jest także wyższe. Z określeniem, ile pali Jaecoo 7, mam problem — auto jest niezwykle wrażliwe na styl jazdy, co przekłada się na średnie zużycie paliwa.
Producent podaje, iż wynosi ono 8,0 l/100 km. Jazda w mieście i na krótkich dystansach daje taki wynik. Potrafi wyjść więcej i nie jest to dla mnie zaskoczenie — duże auto z napędem 4x4 swoje musi spalić.
Sytuacja zmienia się w trasie.
Szybka, dynamiczna jazda drogami ekspresowymi zakończyła się wynikiem 8,3 l/100 km przy średniej prędkości 103 km/h.
Wystarczy tylko trochę uspokoić styl jazdy, a spalanie radykalnie spada. 6,4 l/100 km przy średniej prędkości 92 km/h — to spora różnica. Tylko 10 km/h mniej, a efekt wyraźny. Podobna sytuacja jest na drogach lokalnych. Tu rozpiętość wyników jest jeszcze większa.
Realnie potrafię zejść do 5,0 l/100 km, ale 8 czy 9 l/100 km też mnie nie dziwi.
Pierwsze dni spędzone z autem, przejechany pierwszy tysiąc kilometrów — i już mogę powiedzieć, że Jaecoo 7 udało się Chińczykom. Ładny, wygodny, duży SUV z atrakcyjną ceną.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor