Auto w Pracy

Slideshow Image

Raz, dwa, trzy – płacisz ty, chyba, że rozum weźmie górę nad emocjami i zdejmiesz nogę z gazu. Ale na to masz naprawdę mało czasu. Niecałe trzy sekundy wystarczy aby przekroczyć  dopuszczalne 50km/h.  Wrażenie jak wszyscy zostają na światłach bezcenne. Efekt potęguje dźwięk wydechu. Trzeba przyznać, że wybornie udało się zestroić tą wersję Clio.

Początek mało poprawny politycznie, więc zacznijmy jeszcze raz.

 

Renault Clio to niewielki samochód segmentu B. Preferowane środowisko to miejskie ulice. Nic dziwnego gabaryty w sam raz do miejskiej dżungli, gdzie każde miejsce do parkowania na wagę złota. Im mniej powierzchni potrzebujemy zająć tym szybciej uda nam się ją znaleźć.  4 metry długości to atut w tej konkurencji.  Tylko, że parkowanie to nie główne przeznaczenie samochodu.  Podstawowe zadanie jakie stoi przed autem to przewóz osób i przedmiotów.  Segment B to głównie jazda miejska. Dojazd do pracy, z dziećmi na zajęcia, ewentualnie wypad na zakupy. Patrząc na przejeżdżające auta  to i tak wychodzi, że przeważnie jedzie jedna osoba. Wiele miejsca do tego nie potrzebuje, a widać gołym okiem, że segment B mocno urósł. Wystarczy popatrzeć na współczesne samochody i te sprzed kilu dekad. Obecnie przytyły, zrobiły się okrąglutkie i oczywiście przybrały na masie. Clio oczywiście też wpisuje się w ten trend i jak przystało na dobrze odżywionego malucha jest okrągły i pręży muskuły. W kartę wozu wpisano, że jest pięcioosobowy, od biedy zmieści się tyle osób, ale o wielkim komforcie na tylnej kanapie można zapomnieć. Z przodu to już inna bajka. Wygodne fotele, nie dosyć że dobrze trzymają to jeszcze super wyglądają. Estetyczne czerwone przeszycia i haftowane logo podkreślają charakter autka. Czerwone detale na kierownicy dopełniają wizerunek.

Reszta wystroju też niczego sobie. Skóra i przyjemne plastiki. Całość skomponowana z wyczuciem, co nie powinno dziwić.  Estetyka to mocna strona Renault. Rozglądamy się dalej. Oryginalny zestaw wskaźników. Centralne miejsce zajmuje cyfrowy szybkościomierz, Dobre rozwiązanie, jasno, czytelnie. Jeżeli ktoś będzie się tłumaczył, że nie zauważył z jaką szybkością jedzie, to znaczy, że czas wybrać się do okulisty, a nie za kierownicę. Obok mamy jeszcze obrotomierz, ale że auto w automacie to te informacje nie są już nam tak bardzo potrzebne. Po środku znajduje się multimedialne centrum dowodzenia, co ono potrafi, okaże się po uruchomieniu silnika. 

 

Na razie wygląda dość skromnie, ekran mniejszy niż w Megane czy Talismanie,  no i tak trochę wygląda jak doklejony do całości. Klima też jakby z innej epoki, ale akurat to ma swój urok. W sumie to centralna konsola jest najsłabszym punktem wystroju wnętrza. Najsłabszym, ale to nie znaczy że jest źle, po prostu reszta podniosła poprzeczkę nieco wyżej.  Wyloty nawiewu, klamki, a nawet dywaniki z akcentem modelu komponują się w całość jakby z wyższego segmentu.

 

Jeżeli jest to auto miejskie, to potrzebujemy miejsce na zakupy. Przechodzę do bagażnika i tu miła niespodzianka. 300 litrów pojemności robi wrażenie. Miejsca wystarczy nie tylko na zakupy, ale i na wakacyjny wyjazd. Oczywiście bagażówki z Clio nie zrobimy, ale to autko spokojnie może pełnić funkcję rodzinnego samochodu.

 

Nic nam z wyglądu czy miejsca, jeżeli auto będzie słabo jeździć.  Z tym akurat nie ma problemu. Dwudziestoparo konne monstery już dawno wyginęły, teraz trudno znaleźć samochód który ma mniej niż 50 koni pod maską.  Najsłabsze Clio ma ich 75, to więcej od Fiata 125p, który był uważany za całkiem szybki samochód.  Renault montuje do Clio silniki o pojemności od 0,9 l do 1,6 l. Zaglądam pod maskę i ……. No cóż, silnik jest i całe mnóstwo szpeju.  Raczej nic tu do pogrzebania dla domorosłych mechaników.  Przyjmuję na słowo, że upchnięto tu benzynową jednostkę o pojemności 1,6 litra. Co ciekawe na samochodzie napis RS 18 sugeruje inny silnik.  Nie ma co się czepiać, ważne aby dobrze jeździł.

 

Silnik uruchamiamy przyciskiem „start” i wita nas, miłe dla ucha mruknięcie motoru. Czyżby to była zapowiedź atrakcji jakie na mnie czekają?  

Atrakcje mogą poczekać, podobno teraz najważniejsze jest, aby być trendy czyli „eko”. W takim razie przed jazdą trzeba przejrzeć instrukcję. Jest nawet odpowiedni rozdział, a w nim informacja, że kontrolka pod licznikami ma świecić na zielono i wtedy będzie to jazda optymalna 3xE (ekologia, ekonomia, elastyczność). Koniecznie trzeba będzie tego pilnować.

 

Najpierw trzeba wyjechać na ulicę, wrzucam wsteczny, co uruchamia kamerę cofania.  Ekranik wyświetlacza nie jest olbrzymi, ale wystarczający do wykonania manewru. Dla ścisłości punktem odniesienia nie jest konkurencja z segmentu B, tylko wyświetlacz z Renault Talismana, a to zdecydowanie wyższa klasa.  Skoro Renault dało taki wyświetlacz do Megane to czemu miałoby nie dać do Clio. Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, a potem zaczyna wymagać.

 

Droga wolna, więc dodaję gazu i ruszam.  Na początek delikatnie, aby nie drażnić bestii.  Samochód zamruczał i ruszył, na więcej nie pozwala spowalniacz na drodze. Auto ma bardzo ładny żółty spoiler, szkoda byłoby go urwać na pierwszej przeszkodzie. Zawieszenie dobrze się sprawiło i bariera pokonana z zadziwiającą łatwością. Teraz kawałek prostej, można dać trochę więcej gazu i pojawia się uśmiech na twarzy.  Noga z gazu, osiedle to nie jest dobre miejsce do sprawdzenia co potrafi to Clio.  Ani miejsca, ani potrzeby, trzeba uszanować spokój mieszkańców. Co innego większe ulice, tu sprawne manewry mile widziane.  Ślamazara na ulicy pewnie każdego denerwuje. Zamiast ruszyć kiedy zapali się zielone światło, ten dopiero szuka gdzie zmienia się biegi, zamiast dodać gazu aby jak najwięcej pojazdów przejechało to taki jakby był na paradzie. W moim Clio nie ma z tym problemu, Wystarcza krótka rozbiegówka, trochę silnik zagulgotał i już jestem uczestnikiem ruchu. Dźwięk naprawdę przyjemny, aż ściszyłem radio. Powtórka, tym razem zmiana pasa ruchu. Trochę gazu i manewr wykonany.  Robi się co raz ciekawiej. Teraz pora na start spod świateł. Trafiło się miejsce w pierwszej linii, obok z każdej strony pojazdy, więc nie wypada odstawać. Może Clio nie jest największe, ale najwidoczniej najpiękniejsze bo widzę, że kierowcy zerkają na nie. Czekam na zielone, choć z prawej strony kierowca zrobił falstart i ruszył na żółtym.  Poczekałem na zielone i  tym razem ruszyłem bardziej energicznie. Przed zjazdem ze skrzyżowania mijam zdziwionego gościa. Odwrócił głowę, nic dziwnego wstyd wjeżdżać na skrzyżowanie na żółtym. Kolejne światła i znów stoimy w jednej linii.  Tym razem spokojnie rusza po zaświeceniu się zielonego światła. Cieszy fakt, że nauka nie poszła w las.

 

Pierwsze koty za płoty, człowiek musi się przyzwyczaić do auta, co w tym przypadku jest wyjątkowo łatwym zadaniem.  Już po chwili zaczynam się rozglądać cóż jeszcze ciekawego znajdę. Wzrok kieruję na wyświetlacz, niemożliwe aby tam była tylko nawigacja. Nie myliłem się, wystarczy kliknąć ikonkę z trzema kwadratami i następuję całkowita przemiana obrazu.  Zestaw świateł jak na starcie w Formule 1, to tylko początek. Przechodzimy w świat sportu.  Dawka informacji do których mamy dostęp robi wrażenie. Trudno zdecydować się, który zestaw wskaźników zostawić na ekranie.

 

Moment obrotowy, konie mechaniczne, a może temperaturę, ciężki wybór. Moim faworytem został zestaw z czasem przyśpieszania od 0-50km/h, do 100km/h plus kilka innych parametrów.  Czy w takich warunkach można być zawalidrogą na ulicy?  Odpowiedź może być tylko jedna. Gorzej z tą ekologią, jeszcze ani razu nie zaświeciła się zielona kontrolka. Specjalnie się nie dziwię, gaz i hamulec mają co robić, skutkiem tego spalanie mocno odbiega od tego co w katalogu. Z drugiej strony 12l/100 km za przyjemność z jazdy nie jest wygórowaną ceną. Zabawa trwa dalej i nagle eureka!  Niepozorny przycisk „RS” schowany pod ręcznym hamulcem uruchamia zieloną kontrolkę. Znaczy się - będę „eko”

 

W innych modelach Renault hodujemy zieloną roślinkę, tu od razu mamy „Renault sport” na zielono. Było dobrze, ale teraz jest super. Gaz w podłogę i wciska nas w fotel. Rasowy dźwięk, strzał z rury i już jesteśmy daleko przed innymi.  Świetne uczucie być „eko” w trybie RS, ale uwaga nie u wszystkich możemy liczyć na zrozumienie. Raz, dwa, trzy – płacisz ty, chyba, że rozum weźmie górę nad emocjami i zdejmiesz nogę z gazu. Ale na to masz naprawdę mało czasu. Niecałe trzy sekundy wystarczy aby przekroczyć  dopuszczalne 50km/h.  Wrażenie jak wszyscy zostają na światłach bezcenne.  Wyprzedzanie trwa tylko chwilę, a dźwięk, no cóż. Wydech Akrapovic wygrywa z muzyką. Ten dźwięk wciąga, mógłby trwać i trwać. W sumie nawet czerwone światła nie denerwują, bo przecież za chwilę będzie okazja przyśpieszyć i usłyszeć tą symfonię dźwięków. Na dobrą sprawę to można byłoby ruszać, hamować, ruszać, hamować i tak w nieskończoność. I to jest dobry pomysł, trzeba tylko znaleźć bezpieczne miejsce do takiej zabawy.  Jest okazja sprawdzić przyśpieszenie, w końcu mamy takie możliwości w tej wersji Clio.

 

Skoncentruję się na dwóch parametrach, przyspieszenie „miejskie” od 0 do 50km/h i przyśpieszenie „drogowe” czyli od 0 do 100km/h. Celem jest uzyskanie wyniku jaki podaje producent, czyli 6,6 sekundy do setki. Pierwsza próba – 6,86 s, nie jest źle, ale do poprawki. Następne próby są już lepsze, lepsze od fabrycznych. Najlepszy wynik 6,20s do setki. Co ciekawe, koła nie tracą przyczepności przy starcie.  W końcu przyszła pora na łopatki, to już nieco wyższa szkoła jazdy niż automat. W tym trybie można ruszyć z piskiem opon.  Koła dostają lekkiego poślizgu, ale wynik poprawiony - 6,1 do 100km/h.  Ta zabawa chyba nie jest już „eko”. Przy starcie zieleń kontrolki zmienia kolor na żółty. Specjalnie tym się nie przejmuję, przy ocenie takich samochodów powinny być uwzględniane niestandardowe parametry. Np. poziom adrenaliny jaki uwalnia się u kierowcy.

 

Wróćmy jednak na drogi.  Czyli oceńmy czy Clio RS sprawdzi się jako auto codzienne. Bez problemów da radę. Funkcjonalność i ilość miejsca jak w każdym innym Clio. Spalanie trochę wyższe niż najoszczędniejsze wersje tego modelu, ale wciąż mieszczące się akceptowalnych granicach. Pozostaje kwestia koni mechanicznych, ale czy dobrego może być zbyt wiele ? Pewnie że nie, nikt nie zmusza nas, aby korzystać z pełnej mocy, ale jeśli zajdzie taka potrzeba lub przyjdzie na to ochota to mamy ich do dyspozycji 225.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor