Jeżeli myślicie, że czasy gdy na odbiór kupionego samochodu trzeba czekać, długo czekać już minęły, to jesteście w błędzie. Spróbujcie pójść do salonu Suzuki i wyjechać nowiutkim Suzuki Jimny.
Kupić można, ale samochód przypłynie do nas dopiero za dwa lata i to jak dobrze pójdzie.
Trudno obiektywnie opisać samochód kiedy emocje biorą górę, a co dopiero powiedzieć o takim który budził emocję zanim jeszcze powstał. Pamiętam dyskusję co będzie następcą Jimnego. Terenówka czy bulwarówka, a może plażowa zabawka. Pierwsze zdjęcia rozwiały wątpliwości, będzie kontynuacja auta z terenowym DNA. To była dobra wiadomość, a do tego te kształty. Rewelacja, oby tylko nie zepsuli tego w wersji produkcyjnej. Pozostało tylko czekać.
Po kilku miesiącach nowiutki Jimny trafił do mnie. Rzut oka wystarczy aby stwierdzić, że warto było czekać. Jest taki jaki miał być, mały kanciak, inny od wszystkiego co znajdziemy na parkingu. Oczywiście niektórzy próbują doszukać się podobieństwa, a to do Mercedesa G, do Jeepa, czy nawet do Hammera. Coś w tym jest, ale wystarczy znać historię poprzednika.
Dla mnie wszystko jasne.
Zamiast czytać jak samochód wygląda, lepiej obejrzeć zdjęcia, a jeszcze lepiej obejrzeć go na żywo. Nie jest łatwo spotkać nowego Jimnego na ulicy. Jest ich bardzo mało, a jak się pojawi to wzbudza powszechne zainteresowanie. Trzeba przygotować się, że ludzie będą podchodzić i oglądać samochód. No cóż, jeśli kocha się samochody, to zawsze miło porozmawiać.
Jeżeli nadwozie zaprojektowano z dbałością o szczegóły, to co powiedzieć o wnętrzu? Perfekcja ?
Zadanie wyjątkowo trudno, wszystko potrzebne, a miejsca mniej niż zwykle. Teraz klient jest wymagający, więc nie ma mowy aby z czegoś z wyposażenia zrezygnować. Jeżeli coś zmieniać, to tylko na plus. Efekt przerósł moje oczekiwania. Unifikacja części to spore oszczędności. Suzuki oczywiście też stosuje ten manewr. Co ciekawe, to Suzuki jest inne, ma swój styl.
Świetnym przykładem jest tu ekran multimedialnej stacji, wbrew trendom gdzie często jest to wystający element, tu wyświetlacz został obudowany.
Dwa okrągłe zegary – obrotomierz i szybkościomierz, każdy dostał jakby oddzielną prostokątną obudowę. Przypadek, czy przemyślany zabieg taka kanciasta korelacja wnętrza ze stylem nadwozia. Nie wiem, ale ja to kupuję.
Środkowy panel pomiędzy zegarami znamy już z innych modeli, tak samo jak wspomniana stacja multimedialna. Klawisze, pokrętła do klimy także znajome, a jednak całość zaskakuje świeżością.
Chwila na ochłonięcie. Teraz można patrzeć racjonalnie. Autko jest faktycznie małe, ale takie miało być. Dla dwóch osób wystarczy, po złożeniu siedzeń to nawet jest miejsce na bagaż. Przy czterech osobach, to bagażnik ma wymiar symboliczny.
Mogłoby się wydawać, że w tak małym wnętrzu będziemy czuć się klaustrofobicznie. Nic z tego, dzięki temu że szyby są niemal pionowo ustawione, to wokół głowy mamy mnóstwo miejsca. Wrażenie, jakbyśmy byli w aucie o dwa numery większym.
Z miejscem na nogi już tej sztuczki nie dało się zrobić. Wygląda skromnie, ale da się żyć.
Nie ma co marnować czasu na stanie na parkingu, tylko jak najszybciej sprawdzić co to auto potrafi.
Samochód otwieramy tradycyjnie kluczykiem. Uruchamiamy też przekręcając kluczyk w stacyjce. Towarzyszy temu miły dla ucha dźwięk, aż sprawdzam w dowodzie co tam włożyli. 1,5 benzyna, dokładnie to 1462cm3 pojemności i 102 KM. Nie jest źle, w dobie downsizingu. Przynajmniej ma poważne brzmienie, a nie jakaś terkotka z odkurzacza.
Dwie dźwignie biegów, miło zobaczyć to klasyczne rozwiązanie. Póki co, wybieram tą większą i wrzucam bieg. Ruszam bez pisku opon, przyśpieszenie w fotel nie wbija, a ludzie i tak się za mną oglądają. No cóż, trzeba się przyzwyczaić, ten samochód już tak ma, że przyciąga wzrok.
Demon szybkości to nie jest. Nawet i dobrze. Jakby włożyli 200 KM to kusiłoby do szybkiej jazdy, a że samochód jest krótki, wąski i wysoki to szybko znalazłby się kozak, co w zakręcie położyłby auto na boku. Trzeba wiedzieć, co się ma i do czego to służy. Gabaryty Jimnego mają swoje atuty. W mieście nie trzeba dużo miejsca aby go zaparkować, Tam gdzie inni nie podejmują próby, my parkujemy bez trudu. Nawet jeżeli dojazd do takiego miejsca jest utrudniony, to nasze auto jest prawdziwą terenówką. Wysokie zawieszenie pozwala nie zwracać uwagi na krawężnik, a ukształtowanie nadwozia pozwoliłoby nawet na wjazd po schodach. O takich drobiazgach jak błoto na rozjeżdżonym trawniku to nawet nie warto wspominać, takie przeszkody wrażenia na nas nie robią. Wysoko zawieszony pojazd to niebyle jaki atut. W końcu punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. W tym przypadku można to brać dosłownie, wyżej siedzisz – więcej widzisz, a to już bezpośrednio przekłada się na nasze bezpieczeństwo i wygodę. Do szczęścia brakuje tylko kamery 360 stopni, do obserwacji tego co wokół samochodu się dzieje.
Jimny co prawda nie jest samochodem miejskim, ale doskonale odnajduje się w takiej roli. Mały, zwrotny, łatwy do parkowania i odporny na radosną twórczość drogowców. Spowalniacze czy dziury w jezdni zauważymy, odczujemy ich pokonanie, ale krzywdy nam nie zrobią.
Spalanie w okolicach 9 l/100km do zaakceptowania, zwłaszcza że u mnie ruch duży, a trasy krótkie, ledwie silnik zdąży się rozgrzać, a tu już pora wysiadać. Można mieć obawy co do ilości miejsca, do kręcenia się po mieście wystarczy. Na zakupy też dosyć miejsca. Gorzej z dzieciakami, tornistry do szkoły trzeba brać na kolana, o wózku nie wspominając.
Suzuki Jimny to rasowa terenówka. Konstrukcja oparta na ramie, sztywne mosty, takie rozwiązania zapewniają tzw. „dzielność w terenie”. W terenie mamy jeszcze jeden atut, masa i gabaryty. Wjedziemy tam gdzie inni się nie zmieszczą i przejedziemy przez miejsca gdzie większe pojazdy wkleją się własnym ciężarem. Niska masa zawsze była sprzymierzeńcem Jimnego w terenie.
Sprawdźmy jak jest teraz. Wyjazd za miasto i pierwszy problem, gdzie znaleźć teren, który będzie wyzwaniem dla tego samochodu. Nie jest łatwo. Powiedzmy szczerze, w normalnej eksploatacji trudno o takie miejsca. Zimą byłoby łatwiej, ale latem wystarcza nam 210 mm prześwitu. Jeżeli jest sucho, to nawet nie potrzeba napędu 4x4.
W poszukiwaniach trzeba dalej zjechać z drogi. Zabawa niczego sobie, ale ciągle nie jest to szczyt możliwości, na dobrą sprawę to taki lajcik dla poprawy humoru.
Jak rekreacja to można pojechać na grzyby albo ryby. Do lasu to wymarzony partner podróży. Mało który pojazd tak cudownie mieści się między drzewami. Leśne ścieżki straszą krzakami, ale Jimny jest wąski (1645 mm szerokości) więc szanse wyjścia bez strat rosną.
Podobna sytuacja będzie podczas wyprawy na ryby. Kto jak kto, ale my mamy duże szanse dojechania do samej wody.
Ile nas to wszystko kosztuje ? Samochód wyceniona na minimum 77900zł. Sporo jak na maleństwo, skromnie jak na prawdziwą terenówkę. Podobnie ma się sprawa ze spalaniem. Średnia z całego testu to 7,2l/ 100km. Przejechane prawie 500 kilometrów w różnych warunkach. Miasto, trasa i zabawa w terenie, więc trzema uznać to za przyzwoity wynik.
Pierwsze 500 kilometrów przejechane. Mało aby powiedzieć, iż poznało się auto, ale wystarczająco aby podzielić się pierwszymi wrażeniami. Suzuki Jimny to doskonały wybór, jeżeli jest to świadoma decyzja. Musimy zaakceptować pewne ograniczenia. Nie poszalejemy na autostradzie, nie zabierzemy na pokład pięciu osób z bagażem, za to wyjedziemy z opresji bez wzywania traktora na pomoc. Z pewnością można pokochać to autko, które będzie wspaniałym kompanem podróży w najdziksze zakątki gdzie docierają samochody.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor