Staram się nie odnosić do innych artykułów, ale tym razem nie wytrzymałem.
Artykuł „Co się stało z Marszałkowską?...” na stronie warszawa.naszemiasto.pl, całkowicie rozjeżdża się z moją oceną tego przykrego zjawiska.
Analiza przyczyn, które powodują, że miasto pustoszeje poraża. Jednym z podstawowych powodów tego stanu rzeczy według „miejskiego eksperta” jest niedostatecznie wprowadzona polityka zrównoważonego rozwoju. „Samorząd musi też prowadzić zrównoważoną politykę transportową i dbać o przestrzeń publiczną. Potrzeba nam naziemnych przejść dla pieszych, a nie miejskich autostrad z przejściami po schodach, które są koszmarne dla starzejącej się ludności dzielnicy. Wszystkie badania pokazują, że miejsca przyjazne pieszym dodatkowo napędzają przedsiębiorcom klientelę. Wiedzą to centra handlowe, gdzie spacerujemy przecież pieszo - zauważa Drozda.”
Moim zdaniem jest zupełnie odwrotnie. W drodze uzupełnienia, trzeba dodać, że w ramach tej zrównoważonej polityki transportowej priorytetem jest ruch rowerowy i likwidacja miejsc parkingowych. O tym elemencie w artykule nie wspomniano, a to nie tylko, że nie pomaga osobom starszym, a wręcz im utrudnia życie w mieście. Owszem, przejścia naziemne są wygodniejsze dla ludzi starszych, ale sieć ścieżek rowerowych bez zaznaczonych przejść dla pieszych w miejscach, gdzie krzyżują się z ciągami pieszymi są zwyczajnie zagrożeniem dla zdrowia pieszych. Szczególnie jest to niebezpieczne właśnie dla osób starszych, którzy nie są na tyle sprawni, aby szybko przekroczyć taką rowerową drogę. Drugim problemem dla takich osób jest likwidacja miejsc parkingowych. Samochód często jest najwygodniejszym środkiem transportu dla starszych, czy mniej sprawnych osób. Oczywiście pod warunkiem, że będzie można zaparkować w pobliżu miejsca podróży, czyli np. sklepu, apteki czy lokalu gastronomicznego. Tak, starsi również chcą korzystać z gastronomi czy rozrywki. Nie bagatelną sprawą są dodatkowe koszty, jakie generuje strefa płatnego parkowania. Warto zauważyć, że starszym osobom załatwienie spraw zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż osobom młodym i sprawnym. Więc okazuje się, że starsi, niezamożni przecież mieszkańcy stolicy muszą więcej płacić za pozostawienie auta.
Teraz kolejna sprawa.
Porównanie centrum handlowego do miejskich ulic, które według pana dr. Łukasza Drozdy powinny pełnić funkcję traktów pieszych, jak w galeriach handlowych. Jedyne co im przeszkadza aby nimi zostać, to ruch samochodów. No cóż, w tym momencie zaczynam się co oznaczają literki „dr.” Przed nazwiskiem cytowanego eksperta, bo chyba nie jest to tytuł naukowy. Owszem, w centrum handlowym poruszamy się pieszo, ale zazwyczaj dojeżdżamy tam samochodem, na olbrzymi parking który jakimś trafem nikomu nie przeszkadza. W mieście każde miejsce parkingowe jest solą w oku aktywistów. W tej sytuacji trudno się dziwić, że te reprezentacyjne ulice tracą popularność. Nie dosyć, że stracimy mnóstwo czasu na szukanie miejsca do zaparkowania, to jeszcze nie wiadomo gdzie je znajdziemy. Może się okazać, że tak daleko od wybranego celu, że wielu osobom już przejdzie ochota na spacer, szczególnie osobom starszym lub mniej sprawnym fizycznie. Do tego trzeba uwzględnić, iż rozłożenie lokali w mieście jest na znacznie większym obszarze niż w galeriach. W galerii lokale są na ograniczonym terenie, więc odwiedzenie kilkunastu nawet lokali wymaga przejścia kilkuset metrów. W otwartej miejskiej przestrzeni będzie to kilkukrotnie więcej. Dla pewnych grup społecznych jest to już problem. Zamiast likwidować bariery, to proponuje się rozwiązania które sprzyjają wykluczeniu. Co więcej, tłumaczy się to dobrem właśnie tych, którym najbardziej wyjdzie to bokiem. W zasadzie to jest zabijanie miasta. Sklepy w tej sytuacji przegrywają z galeriami, bo nie ma co ukrywać, faworyzowani rowerzyści na zakupy pojadą do centrum handlowego i raczej małe prawdopodobieństwo, aby zrobili to rowerem. Jeśli nie własnym samochodem to komunikacją zbiorową. Zauważmy, że obecnie preferuje się efektowne ekologiczne torby papierowe, które kompletnie nie nadają się do transportu rowerem.
Jeśli nie sklepy, to co ma być na tych reprezentacyjnych ulicach? Owszem gastronomia ma szanse, ale ilość klientów jest ograniczona, więc też nie jest to dobry kierunek. Duża ilość takich punktów nie ma szans na utrzymanie się na rynku. Restauracje mają sens albo w klimatycznych miejscach takich jak np. starówka, albo w miejscach gdzie jest duży przepływ ludzi, np. centra handlowe lub turystyczne atrakcje. Oba warunki na większości ulic nie są spełnione.
Instytucje, urzędy pasują do takich miejsc, ale trudno mówić o wygodzie petentów, którzy mają utrudniony dostęp, aby do nich dojechać. Urzędy powinny być dla ludzi, a nie odwrotnie. W tej sytuacji, dziwi mnie brnięcie w politykę której efekty już widać na naszych ulicach. To ostatni moment na dyskusję o tym jak miasto ma wyglądać i spełniać oczekiwania wszystkich mieszkańców.
Dariusz Pastor – autowpracy.pl