Auto w Pracy

Slideshow Image

Samochody elektryczne nie są nowością ostatnich czasów, jakby się zdawało. W zasadzie to historia motoryzacji zaczęła się od nich. Pierwsze takie pojazdy zaczęły jeździć dużo wcześniej niż samochody z silnikiem spalinowym. Już w latach 30-tych XIX wieku wyjechały na drogi pierwsze elektryki. Jednak później pojazdy zasilane prądem ustąpiły pola silnikom spalinowym, które zdominowały rozwój motoryzacji. Teraz przyszła pora na wielki powrót samochodów elektrycznych. Czy rzeczywiście tak będzie i pokochamy ten rodzaj napędu ? Póki co, samochody elektryczne ciągle są rzadko spotykanymi okazami na ulicach, jeszcze trudniej je spotkać w trasie.  Jak każda nowość, budzą ciekawość i obawy. Warto przyjrzeć się im bliżej, tym bardziej, że elektryki jak grzyby po deszczu pojawiają się w ofertach kolejnych producentów samochodów. Każdy reklamuje je, jako jedyną słuszną drogę rozwoju. Ostatnio jeden z niemieckich producentów podał 10 powodów dla których warto wybrać samochód elektryczny. Dobra okazja aby sprawdzić to w praktyce. Jeżeli to działa, to dotyczy to wszystkich pojazdów, więc do testu biorę francuskie auto – Peugeot e-2008

Nie jest to mój pierwszy elektryczny samochód, więc pierwsze oszołomienie nowością mam już za sobą, a to wróży rzetelne podejście do tematu.

Bierzemy się za robotę i pierwszy punkt.

1.       Środowisko. Trudno zweryfikować wyliczenia bez przeprowadzenia zaawansowanych badań. Nie podlega dyskusji, że takie auta nie emitują CO2, więc w bezpośrednim otoczeniu odczujemy różnicę. Biorąc jednak pod uwagę, że prąd pochodzi z elektrowni, często węglowej, a produkcja samochodu zwłaszcza akumulatorów wymaga rzadkich metali to sytuacja już nie wygląda tak jednoznacznie.  Utylizacja zużytych akumulatorów też będzie problemem. Badania wskazują, że zysk dla środowiska to od 22% do 80% mniejsza emisja CO2.  Jest szansa, że ten wskaźnik będzie się poprawiał, wraz z rozwojem odnawialnych źródeł energii.

2.       Koszty eksploatacji. Powszechnie uważa się, że jeździmy za półdarmo.  Jeżeli mamy własną instalację fotowoltaiczną to będzie jeszcze lepiej, jeździmy za darmo. Trochę gorzej, ale też dobrze wychodzi ładowanie akumulatora z domowej instalacji. Koszt przejechania 100 kilometrów to około 10 zł.  Jest dobrze, jeżeli w okolicy znajdziemy bezpłatną ładowarkę. Niestety nie jest to proste zadanie. Darmowych punktów jak na lekarstwo. Płatne stacje ładowania znajdziemy bez problemu, zwłaszcza w większych miastach, niestety w tym momencie nie możemy już mówić, że jest tanio. Popularna sieć stacji ładowania GreenWay oferuje usługę w różnych wariantach i różnych cenach. Koszt 1 kWh wynosi od 1,16zł do 2,59zł. Do tej najniższej ceny trzeba doliczyć jeszcze 99,99zł opłaty abonamentowej. Przy dużych przebiegach jest ok, przy małych różowo nie jest. Koszt przejechania 100 km wyniesie od 20 zł do 40zł. Peugeot 2008 w dieslu pali średnio 5 litrów oleju napędowego, czyli za 100 km wyjdzie nam 25 zł. Wnioski nasuwają się same. Będzie tanio jak mamy odpowiednie ku temu warunki, w innym przypadku rewelacji nie ma.

Obrońcy teorii niskich kosztów powiedzą, iż trzeba policzyć na plus niższe koszty przeglądów. Owszem, oleju nie wymieniamy, ale czy zrównoważy to dużo wyższy koszt zakupu samochodu elektrycznego? Różnica w cenie Peugeota 2008 z silnikiem spalinowym a elektrycznym to jakieś 60 tysięcy złotych.

3.       Czas. Tu również sytuacja nie jest jednoznaczna. Jeżeli mamy gdzie podłączyć samochód do sieci to wszystko ok. Warto jednak zrobić rozpoznanie wcześniej, bo może się okazać, że owszem gniazdko jest, a z ładowania nici. Stare instalacje nie wytrzymują obciążenia, tak jak i przedłużacze.  Jeżeli w takiej sytuacji auto pociągnie prąd to ładowanie będzie trwało wieczność. Po całonocnej akcji może się okazać, że prądu przybyło raptem na 50 kilometrów. Lekarstwem na to, jest porządna instalacja elektryczna, najlepiej trójfazowa, czyli tak zwana siła. W takiej sytuacji możemy pokusić się na zainstalowanie własnej ładowarki. Jest w tym tylko jeden haczyk, musimy taką instalacje wykonać w trakcie budowy lub remontu garażu. Dobrym rozwiązaniem jest podłączenie auta, wtedy kiedy jesteśmy w pracy. Fajny pomysł, ale często niemożliwy do zrealizowania. Pozostają publiczne lub komercyjne ładowarki. Faktycznie dość szybko uzupełnimy energię, ale tu patrz pkt. 2 (koszty). Inna sprawa, to wyjazd w dłuższą trasę. Tu potrzeba odrobinę zdolności logistycznych. Musimy zaplanować trasę i postoje na odpoczynek przy ładowarce. Wszystko ok. da się zrobić. Szybkie ładowarki dają radę w pół godziny podładować akumulator na kolejne 200 lub 300 kilometrów. Niestety musimy za taką usługę zapłacić i tanie podróżowanie staje się fikcją.

4.       Infrastruktura. Tym bym się specjalnie nie przejmował. Jaki popyt taka podaż. Będzie więcej samochodów elektrycznych czyli klientów, to szybko powstanie infrastruktura, która na nich zarobi.

5.       Zasięg. Intensywne prace nad jego zwiększeniem przynoszą efekty. Z tym nie powinno być problemu, jeżeli nasza aktywność ogranicza się do ruchu lokalnego. W takiej sytuacji, mało kto przejeżdża więcej niż 100 – 150 kilometrów dziennie, a zasięg aut elektrycznych zazwyczaj mocno przekracza 200 kilometrów.  Często jest to 300 i więcej.  Jeżeli dobrze odrobiliśmy lekcje w punkcie 2 i 3 to nie musimy martwić się o zasięg.

6.       Komfort. Tutaj trudno przecenić atuty samochodów elektrycznych. Cisza jest pierwszą cechą jaką każdy zauważy. Drugą będzie płynność jazdy. Bezstopniowa skrzynia biegów eliminuje wszystkie szarpnięcia, zgrzyty itp. atrakcje. Kolejną cechą będą właściwości trakcyjne, a zwłaszcza przyśpieszenie. Wciskamy gaz i auto przyśpiesza. Dynamika potrafi zaskoczyć nawet w małych samochodach. Prędkość maksymalna, zwłaszcza w tych mniejszych autach nie jest zbyt wysoka. W ruchu lokalnym w zupełności to wystarcza, gorzej będzie jeśli ruszymy na autostradę. To jest najsłabsza strona w tym punkcie. W innych punktach, auta elektryczne nie odbiegają od samochodów spalinowych. Tak samo mają klimatyzację, systemy wsparcia kierowcy i mnóstwo gadżetów mniej lub więcej ułatwiające życie.

7.       Przyjemność z jazdy. To jest bardzo mocny punkt. Jest moc jest przyjemność z jazdy. Nie trzeba tu supersamochodu, aby cieszyć się dynamiczną jazdą. Na przyjemność wpływa też komfort, a to także atut opisany w punkcie 6. Czyżby ideał?  Kierunek dobry, ale czasem chciałoby się usłyszeć ten ryk silnika, który budzi adrenalinę, a tu cisza. Elektryczny hamulec postojowy też nie wszystkim przypadnie do gustu, dobrze, że przynajmniej kontrolę trakcji można wyłączyć. To taki mały aspekt motopasji, dla większości bez znaczenia, ale jednak jest i nie można o nim zapomnieć.

8.       Przywileje. Owszem, super jak można śmignąć buspasem i parkować za darmo. Pamiętajmy jednak, że te przywileje mają określony termin ważności. Wątpię, aby ustawodawca przedłużył taki stan, zwłaszcza jeżeli samochodów elektrycznych przybędzie.

9.       Bezpieczeństwo. Wysokie noty w testach zderzeniowych wskazują, że auta elektryczne mają być bezpieczniejsze. Nowsze auto, to i nowsze systemy bezpieczeństwa, a więc i lepsze wyniki.  Życie odbiega od teorii i o bezpieczeństwie decyduje najsłabsze ogniwo. Często jest nim kierowca, czy w takiej sytuacji, doskonałe przyspieszenie sprzyja bezpieczeństwu? Tylko wtedy, kiedy potrafimy nad nim zapanować.

10.   Wybór. Nie ma nad czym tu się zastanawiać. Elektryczne samochody znajdziemy prawie w każdym segmencie rynku. Od mikro samochodów, do samochodów dostawczych i ciągle dochodzą nowe propozycje.  Wystarczy tylko chcieć, a odpowiedni model znajdziemy bez problemu.

W takim razie pozostało odpowiedzieć na ostatnie dodatkowe pytanie. Czy chcemy zakupić samochód elektryczny ?  Trudne pytanie. Wbrew powszechnej opinii o niskich kosztach to w obecnej sytuacji, ekonomia nie jest atutem samochodów elektrycznych. Nawet jeżeli mamy darmowy prąd z domowej instalacji fotowoltaicznej to różnicę w cenie między elektrykiem a pojazdem spalinowym odzyskamy po kilku latach.  W Peugeocie 2008 jest to 60 tyś zł, czyli 12 tyś litrów paliwa. Taka ilość paliwa wystarczy na 150 – 200 tyś kilometrów. To akurat tyle, na ile obejmuje gwarancja na akumulator ( 8 lat lub 160 tyś przebiegu). Można postarać się na dopłatę do zakupu pojazdu elektrycznego, wtedy będziemy mieli na nowy akumulator.  To jest wyliczenie w wariancie optymistycznym z darmowym prądem. Jeżeli nie ekonomia to ekologia. Tu nie dyskutuję, bo to nie moja ulubiona działka. Co innego adrenalina i przyjemność z jazdy. Tu szukałbym argumentów. Przyśpieszenie porównywalne do sportowych samochodów i komfort jazdy. Te dwa punkty mogą przeważyć szalę. Warunkiem jest, aby było nas stać na zakup. Jest jeszcze jeden argument – wizerunek firmy wspierającej ekologię. Czy warto, czasem nie ma wyboru.  Ustawa o elektromobilności jasno określa kto musi być eko.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor