Wśród trojaczków Skody, Karoq uplasował się w samym środku, pomiędzy dużym Kodiaqiem, a mniejszym Kamiqiem. Duży Kodiaq jest fajny, ale żeby wykorzystać jego pełny potencjał, to trzeba trochę jeździć. Karoq jest taki w sam raz do codziennej jazdy. Wystarczająco duży, aby nie nabawić się kompleksów, ale nie na tyle, aby zastanawiać się przy parkowaniu czy się zmieścimy. Oczywiście coś za coś, duży SUV będzie bardziej prestiżowy od mniejszego. Pytanie na czym tak naprawdę nam zależy, czyli jak zawsze podstawą zakupu powinna być analiza potrzeb i oczekiwań. W przypadku aut firmowych, sprawa jest w miarę prosta, bo często można dokładnie określić gdzie i z kim lub czym autko będzie jeździć. Sprawa się komplikuje jeśli szukamy samochodu tzw. rodzinnego. Tu przydałby się taki uniwersalny, jeden do wszystkiego. Takich aut nie ma i nie będzie, więc pozostaje szukać kompromisu. Karoq jest właśnie takim kompromisem i całkiem blisko mu do wzorca uniwersalności. Jak ktoś się ucieszył, że sprawa rozwiązana, to nic bardziej mylnego. Trzeba jeszcze zastanowić się, którego Karoqa wybrać.
Do wyboru mamy cztery silniki o mocy od 115KM do 190KM, dwie skrzynie biegów, manual i automat, no i jeszcze Karoq może mieć napęd 4x4. Zakres cen też niemały, od 112200 pln do 183400 pln. Oczywiście jest jeszcze lista dodatkowych opcji, więc ostateczna cena jest sprawą otwartą. Od razu powiem, że są też promocje, które potrafią ładnie obniżyć cenę. Warto jeszcze w salonie zapoznać się z formami finansowania. Często kryją się tam dodatkowe bonusy, jakieś gratisowe ubezpieczenie, ale dodatkowa gwarancja.
Wróćmy jednak do naszego Karoqa. Obojętne który silnik weźmiemy, to nadwozie będzie takie samo. Różnice mogą być w szczegółach, w zależności od wersji wyposażenia. Bryła w klasycznym stylu. Dobrze zrównoważone proporcje, co gwarantuje, że auto wizualnie tak szybko się nie starzeje. Dopracowane z dbałością o praktyczne szczegóły, ale bez efekciarskich dodatków. Dla mnie to plus. Samochód mierzy 4390 mm długości, to taka średnia w segmencie.
Wystarczająco, tak aby wygospodarować sporo miejsca dla pasażerów i ich bagażu. Wnętrze to Skoda do jakiej się przyzwyczailiśmy. Wszystko na swoim miejscu, pod warunkiem, że wcześniej jeździliśmy już Skodą. W Karoqu jeszcze jest monitor wbudowany w deskę rozdzielczą, ale pewnie zmieni się to w kolejnej generacji. Wtedy trzeba spodziewać się większych zmian, jak w nowej generacji Kodiaqa czy Superba.
Póki co, można cieszyć się klasyką gatunku. Ma to swoje zalety, bo nie trzeba uczyć się na nowo obsługi auta.
Cyfrowy kokpit, centralna stacja multimedialna, dopracowane i funkcjonalne. Całe wnętrze jest takie, dbałość o szczegóły, ale na ekstrawagancję nie ma co liczyć. Z tych ostatnich to jest czarna podsufitka w wersji sportline. W sumie to dobrze, bo samochód nie jest dedykowany młodszym klientom, a nabywców szuka w innej grupie docelowej, dla której jaskrawe gadżety nie są tak istotne. Tych klientów prędzej zainteresuje bagażnik, a jest on całkiem przyzwoity. 521 litrów pojemności pozwala spokojnie spakować się na wyjazd.
Jest jeszcze dziura w oparciu tylnej kanapy, dokładnie to miejsce podłokietnika. Praktyczne rozwiązanie kiedy trzeba przewieźć coś dłuższego, np. narty. Jeśli będziemy chcieli przewieźć coś naprawdę dużego, to wystarczy pociągnąć dźwigienkę w bagażniku i oparcia kanapy się składają. Skoda oferuje długą listę wyposażenia dodatkowego, więc można skonfigurować auto do własnych potrzeb. Minusem jest to, że duża część wyposażenia jest dostępna tylko w pakietach, na szczęście dość sensownie się łączących. Jest oczywiście kilka detali zarezerwowanych do wybranych wersji, tak jak wspomniana czarna podsufitka. Wersję sportline rozpoznamy także po zewnętrznych elementach lakierowanych na czarno.
Pytanie tylko, czy warto wybrać taką wersję. Sportline nie kupimy z najsłabszymi silnikami o mocy 115 KM, to akurat dobrze, bo trochę niepoważnie wygląda usportowiony samochód któremu mocy brakuje. Inna sprawa czy 150KM to wystarczająca przepustka do emblematu sportline. Może powinno to być zastrzeżone do najmocniejszego aktualnie silnika 2,0 TSI generującego 190 KM mocy. Ten silnik jest w mojej Skodzie i powiem- właściwy silnik na właściwym miejscu. Trzeba pamiętać, że jest to ciągle samochód codziennego użytku.
W komplecie z tym silnikiem jest napęd 4x4 i oczywiście automatyczna skrzynia biegów DSG. Akurat skrzynia to już standard, za chwilę to ciężko będzie znaleźć samochód z manualną skrzynią biegów. Wszystko razem daje też spory rachunek przy kasie, co już nie powinno dziwić.
Jeżeli nie mamy limitu ceny na zakup pojazdu, to pewnie, że warto brać najlepszą wersję z maksymalną ilością opcji dodatkowych. To że dziś nie potrzebujemy, to nie znaczy, że kiedyś się nie przyda. Niestety zazwyczaj tak dobrze nie ma i musimy liczyć wydatki. W takim razie zacznijmy od silnika. Dwa litry pojemności, to na dzisiejsze czasy dużo, przynajmniej w Europie. Skoda też jedzie w dół z pojemnością silnika, więc tu całkiem miła niespodzianka. 190 KM mocy w nie aż tak dużym aucie pozwala mieć nadzieję na więcej niż dobre osiągi. Nikt oczywiście nas nie zmusza, aby w pełni z tej mocy korzystać. Jeśli jednak chcemy to Karoq potrafi zaskoczyć innych użytkowników ruchu swoją dynamiką. Sprint od 0 do 100km/h zajmuje tylko 7 sekund. Robi to delikatnie, bez szarpania i zrywania przyczepności w czym pomaga napęd 4x4. Napęd na cztery koła wielu osobom kojarzy się tylko z jazdą w terenie, a tak naprawdę to większość tych pseudo terenówek nigdy w teren nie pojedzie, bo najzwyczajniej w świecie do tego się nie nadają. W „cywilnych” pojazdach 4x4 to dodatkowa dawka bezpieczeństwa. Samochód lepiej trzyma się drogi, mniej podatny jest na utratę trakcji, czyli nie tak łatwo wpada w poślizg. Właściwości terenowe, owszem są przydatne na naszych dziurawych drogach, krawężnikach czy spowalniaczach. Czasem można zmierzyć się z takimi wyzwaniami jak dojazd polną drogą na działkę. Sukces prawie pewny. Nie można zapomnieć o zimowych warunkach, czasem zima bywa i wtedy faktycznie napęd na cztery koła jest mocnym atutem.
Głównym atutem jest tu jednak moc, no w końcu to sportowa wersja tego modelu. Podstawą jest czy umiemy z niej korzystać i nie myślę tu o wyścigowych aspiracjach, bo to nie ten rodzaj samochodu. Jeśli mamy moc pod kontrolą, to wiele drogowych manewrów wykonamy szybciej i sprawniej. Szkoda, że o tym się nie mówi i nie szkoli kierowców w tym kierunku, a wprost przeciwnie. Ciągle słyszymy hasła w stylu 10 mniej. Jak do tego dołożymy poleganie na kolejnych asystentach kierowcy, to coraz większe mam obawy, że za chwilę faktycznie trzeba będzie zastąpić kierowców sztuczną inteligencją. Póki co, jeszcze kierowca jest niezbędny, a systemy wspomagania nie przejmują kontroli nad autem. W Skodzie też nie brakuje tych systemów. Jest ich naprawdę dużo, nawet chętnie z części z nich bym zrezygnował, tylko że nie mogę, bo są obowiązkowym wyposażenie samochodów w UE.
Jest moc, jest 4x4 i pewnie wiele osób zastanawia się jak dużo to pali. Tu miłe zaskoczenie. Pomijam skrajności, bo można cisnąć gaz do dechy, gwałtownie hamować, ruszać z piskiem opon i wykręcić abstrakcyjne spalanie. Naturalnie na wynik spalania duży wpływ ma styl i warunki jazdy. Szybsza jazda autostradą podniesie spalanie w okolice 8l/100km, ale do średniej wliczam też odcinki dróg lokalnych i miejskiej jazdy.
Średnia wyszła 7,5l/100km. To był wariant pod presją czasu.
Podobną trasę zrobiłem „na spokojnie” i różnica jest zauważalna 5,7l/100km. Co ciekawe, że różnica w średniej prędkości przejazdu prawie żadna. Kolejny raz potwierdziło się, że płynna jazda przynosi efekt. Prawie dwa litry mniej, na 100 kilometrów to całkiem sporo, a czas przejazdu prawie taki sam. Zyskać na czasie można tylko podczas szybkiego przelotu autostradą bez ograniczeń prędkości, wtedy faktycznie będziemy szybciej, ale znacznie więcej będzie to kosztować. Na lokalnych drogach moim zdaniem gra nie warta świeczki.
Pozostaje jeszcze jeden aspekt: przyjemność z jazdy. Tu już o kosztach się nie rozmawia, bo przyjemność jest bezcenna, a Karoq sportline 2,0 TSI potrafi dostarczyć jej sporą dawkę.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor