Auto w Pracy

Slideshow Image

Zabawa znajdź różnice, w przypadku porównania najnowszej wersji S-Crossa SP z poprzednikiem, byłaby wyjątkowo łatwa. Z zewnątrz nic nie znajdziemy, ale wystarczy usiąść za kierownicą i spojrzeć na centralny wyświetlacz. Nietypowy kształt rzuca się w oczy. Trochę to takie dziwne i garbate, nawet nie jest brzydkie, ale urody nie dodaje. To kuriozum jest wynikiem tego, że gdzieś było trzeba umieścić kamerę do szpiegowania kierowcy. Nie jest to wymysł Suzuki, a obowiązek wymuszony dyrektywą Unii Europejskiej. Trzeba jednak przyznać, że inni robią to bardziej dyskretnie.

Pod względem bezpieczeństwa, a szczególnie systemów wspomagania kierowcy w tym zakresie, to Suzuki jest świętsze od papieża. Dla jednych będzie to sukcesem, dla mnie irytującą nadgorliwością.  Wszystko byłoby dobrze, gdyby można było na stałe zapisać w ustawieniach, które systemy chcę, a za które dziękuję. Przydałoby się również określić, jak one mają działać, czy powiadomienia mają być w formie dźwiękowej, wizualnej czy innej.  Teraz, część z tych systemów można wyłączyć czy zmienić sposób ich działania, niestety kiedy uruchomimy samochód ponownie, zostaną one aktywowane w pierwotnej formie. Nic na to nie można poradzić, bo tego wymagają przepisy unijne, według których, wyłączenie systemów bezpieczeństwa wymaga wykonania sekwencji ruchów. Przy ponownym uruchomieniu samochodu systemy muszą się automatycznie aktywować. Tyle Unia, a jak to wygląda w rzeczywistości.

Siedzę już w samochodzie, odpalam silnik i na monitorze pojawia mi się komunikat, że czegoś mi nie wolno. Kto ma czas to czytać, kliknąć, że potwierdza i komunikat znika. Nie wiem nawet co potwierdziłem i mało mnie to interesuje, bo mam obserwować drogę, a nie monitor. Z resztą, co za różnica, czy jak ktoś będzie chciał gadać przez telefon, to taki komunikat zmieni jego decyzję, wątpię. Nie będzie gadał przez komórkę, bo w S-Crossie można telefon zintegrować z systemem multimedialnym i bezpiecznie rozmawiać przez system głośnomówiący. To jest właściwy kierunek dbania o bezpieczeństwo, a nie unijne komunikaty i brzęczyki. Ruszam i za chwilę mogę mieć powiadomienie, że przekroczyłem prędkość. Ikona z grafiką o ograniczeniu plus brzęczyk. Przekroczyć choćby na chwilę 50km/h w mieście nie jest trudno. Jeżeli ktoś robi to świadomie, to i tak nie będzie przejmował się tymi komunikatami. Jeszcze gorzej, jak ktoś nie kontroluje prędkości i potrzebuje asystenta, aby robił to za niego. W takim przypadku lepiej, aby w ogóle nie jeździł.

Wyruszyłem w trasę i przydałoby się ustawić nawigację. Mogę zrobić to korzystając z fabrycznej nawigacji lub z aplikacji w telefonie. Oczywiście, jeżeli zintegrowałem smartfona z autem. Zakładam, że każdy kierowca to zrobi, bo to bardzo ułatwia życie. Nawigacja wybrana, chcę wpisać adres, a tu komunikat, że korzystanie z klawiatury na monitorze jest niedostępne podczas jazdy. Mogę skorzystać z trybu głosowego. Nie ma wyjścia, głośno mówię adres i gotowe. Nawigacja zrozumiała i wybrała odpowiedni cel. Przynajmniej tu nie mogę krytykować, bo faktycznie to dobre i bezpieczne rozwiązanie.

Zupełnie inaczej ma się sprawa z asystentem pasa ruchu. Całkowicie zbędny, a nawet szkodliwy system. Jadę za ciężarówką i chcąc ją wyprzedzić, to nie ma siły, trzeba delikatnie wychylić się autem ze swojego pasa, aby zobaczyć czy droga wolna. Nie wrzucam kierunku, bo jeśli nie ma warunków do wyprzedzania, to kierunkowskazem narobię bałaganu. Jadący z naprzeciwka może wystraszyć się, że będę wyprzedzał. System nie czyta w myślach i po przekroczeniu linii wyrywa mi kierownicę z rąk. Druga sytuacja to omijanie intruza, który niespodziewanie wtargnie na jezdnię. System w tym nie pomaga. Można jeszcze dodać radosną twórczość drogowców, wytyczających objazdy bez zważania na oznakowanie poziome na drodze. Dobrze, że to jeszcze nie są samochody autonomiczne, bo dopiero zaczęła by się jazda.

Pomijając te „drobiazgi” to jazda S-Crossem jest przyjemna i bezstresowa. W zasadzie wsiada się i można jechać. Jedynie co trzeba ustawić to lusterka i fotel.  Fotele wygodne, choć dość twarde, co dla mnie jest ich atutem. Nawet dłuższa, kilkugodzinna jazda za kółkiem nie wywołuje bólu pleców. Do tego Suzuki ma bardzo estetyczną tapicerkę, wyglądającą na dość odporną na zabrudzenia.

Suzuki jest hybrydą w wersji bezobsługowej. Jest, działa i nic z tym nie musimy robić. Nawet jakbyśmy chcieli, to nie ma takiej możliwości. Nie doładujemy baterii z zewnętrznych źródeł. Plusem wygoda, minusem, że na samym prądzie daleko nie zajedziemy. Specjalnie nie trzeba się tym martwić, bo S-Crossy są dość oszczędne.

W trasie mieści się przedziale 5 – 6 l/100km. Oczywiście, można zejść niżej i wykręcić większe spalanie przy agresywnej, szybkiej jeździe. Bardzo S-Crossem nie poszalejemy. W zależności od wersji mamy 116KM lub 129KM, co nie pozwoli nam na sportowe doznania, nawet w trybie „sport”. Owszem, tryb „sport” poprawia charakterystykę auta, ale o wyścigach nie ma mowy.

Nawet mnie to nie dziwi, bo doskonale wpisuje się to w strategię Suzuki. Samochód ma być, bezpieczny, solidny ale bez ekstrawagancji w żadną stronę i tak jest.

Chociaż jest tu jedno odstępstwo od reguły. Napęd 4x4, a to już coraz trudniej spotkać we współczesnych popularnych samochodach. Ten rodzaj napędu, pomału staje się wyłączną domeną wyższych segmentów.  Dobrze, że Suzuki nie wycofała się z dziedzictwa marki, bo napęd 4x4 był zawsze kojarzony z samochodami Suzuki.

S-Cross terenówką nie jest, więc na imprezy offroad jako uczestnik bym się nie pchał. Za to w codziennych warunkach sprawdza się doskonale. Na ryby, na grzyby czy na działkę autko dojedzie. Nawet zimą przejedziemy tam gdzie inni polegną.  Zasługa napędu 4x4 i wyższego zawieszania.

W mieście także będzie to atutem, bo przecież nie brakuje tu krawężników, spowalniaczy i dziur w drodze. Warto powiedzieć, że zimy także się zdarzają, a odpowiednie służby nie zawsze nadążają z oczyszczaniem miasta.

Oddzielną sprawą jest spalanie w mieście. Mógłbym powiedzieć, że przeważnie mieszczę się w takich samych widełkach jak w trasie, ale dużo zależy od warunków. Przy krótkich trasach nierozgrzanym autem to nawet hybrydowy układ nam nie pomoże i spalanie poszybuje w górę. Spadnie po przejechaniu kolejnych kilometrów, jeżeli takie będą.

Suzuki S-Cross skrojony został pod zapotrzebowanie przeciętnej rodziny. Jest dość obszerny, wygodny i nawet ma spory bagażnik, który można powiększyć składając oparcia tylnej kanapy. Oszczędny w eksploatacji przy zapewnieniu przyzwoitych osiągów. Napęd 4x4 może być super dodatkiem.

Minusem brak w ofercie mocniejszych wersji, ale to akurat wynika z przyjętej na Europę strategii.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor