Skoda Scala po cichu zajęła miejsce pomiędzy większą Octavią, a mniejszą Fabią. Tak bez większej akcji reklamowej, jakby ten model był tylko eksperymentem. Jeżeli tak, to eksperyment się udał. Scala już od kilku lat jest w ofercie i zasługuje na większą uwagę, bo sporo osób jest zaskoczonych, że taki model istnieje.
4365 mm długości, czyli 25 cm więcej niż Fabia i 32 cm mniej niż Octavia kombi. Można powiedzieć, że faktycznie wstrzelono ten model w sam środek. Powiedziałbym, że dzięki temu Scala ma dobre cechy obu modeli. Przestronne wnętrze prawie jak w Octavii i poręczne gabaryty do ulicznych manewrów, jak Fabia.
Faktycznie miejsca jest całkiem dużo. Nie tylko kierowca, ale także pasażerowie nie będą narzekać na ciasnotę.
Wsiadam i od razu czuję, że fotele są bardziej twarde niż w innych ostatnio użytkowanych samochodach. Plus czy minus ? Szybko się przyzwyczaiłem, więc na plus, bo ta twardość sprawdza się w dłuższej trasie. Jeżeli samochód traktujemy jak narzędzie do pracy, gdzie często wsiadamy i wysiadamy, to twardsze fotele także będą zaletą. Jeśli lubimy przytulne klimatyczne wnętrze, to raczej na mały minus. Dla mnie Scala to auto użytkowe w skórze osobówki, więc podobają mi się fotele. Nawet tapicerka wygląda na wytrzymałą i mało brudzącą się. Walory praktyczne nie są uzyskane kosztem estetyki.
Ładne wnętrze z dobrym wyposażeniem. Tu trzeba zaznaczyć, że moja Scala to wersja Selection, czyli już porządnie doposażona. Skoda już w bazowej wersji oferuje całkiem dobrze wyposażony samochód. Kwestią zasobności naszego portfela jest końcowy efekt. Zamówić można dużo i nie mało zapłacić. U mnie doposażenie pochłonęło ok 30 tys. złotych. Sam pakiet Convenience plus wymagał dopłaty 7900 zł. Sporo, ale też i fajne elementy doszły: virtualny kokpit 10,25” , elektryczne sterowanie klapą bagażnika, kamera cofania i wybór trybu jazdy (w tym „sport”).
Duża szansa, żeby skonfigurować pojazd do swoich potrzeb. Ile to będzie kosztować ? Podstawowa wersja Scali z silnikiem 1,0 TSI o mocy 95 KM wyceniono na 87200zł. Najdroższa jest Scala Monte Carlo z automatyczną skrzynią DSG i silnikiem 1,5 TSI o mocy 150 KM. Tu ceny startują od poziomu 128700 zł.
Wróćmy do samochodu. Scala jest takim poręcznym samochodem. Wsiadam i czuję się jak w domu. Ustawić lusterka i można ruszać. Nawet nie trzeba sięgać do instrukcji. Wszystko w miarę łatwo znajdziemy. Owszem, kilka ustawień ukrytych jest w menu i trzeba się do nich zwyczajnie dokopać, ale te ustawienia nie są konieczne do jazdy. Pierwsze co ostatnio szukam wsiadając do nowego auta, to systemy bezpieczeństwa. Szczególnie jeden system jest w kręgu mojego zainteresowania, czyli system czytania znaków i ostrzegania o przekroczeniu prędkości. Miało być lepiej, ale UE przedobrzyła i z tym zwyczajnie nie da się jeździć. W Skodzie też jest, bo jest to wyposażenie obowiązkowe. Niestety ustawodawca wymaga, aby po każdym uruchomieniu auta system automatycznie się aktywował. Skoda bardzo fajnie rozwiązała ten problem, montując dyskretny brzęczyk. Takie rozwiązanie to rozumiem, dźwięk jest na tyle cichy i delikatny, że nie rozprasza kierowcy. Za to ogromny plus, ciekawe czy jest tak też w innych modelach Skody.
Bezkluczykowy dostęp, uruchamianie silnika przyciskiem to już norma współczesnych samochodów. Powitalna animacja ekranów też nie dziwi, ale wirtualny kokpit Skody ciągle robi wrażenia. Ma już ładnych parę lat, a ciągle może być wzorem możliwości jakie daje nam elektronika. Do kompletu kamera cofania. Tu też plus za dobrą jakość.
Jest jeszcze kilka systemów wspomagania, mniej lub bardziej potrzebnych. Jednym z nich jest system awaryjnego zatrzymania auta w celu uniknięcia kolizji. Działa niezwykle skutecznie, czasem aż zbyt gorliwie, bo potrafi aktywować się na widok dużej trawy. Jeśli o tym wiemy to ok, traktujemy to jako cenę bezpieczeństwa, którą warto zapłacić. Gorzej, jeżeli nie wiemy jak on działa, można się nieźle wystraszyć, kiedy samochód stanie w miejscu.
Moja Skoda Scala ma litrowy silnik TSI o mocy 115KM. 200 Nm momentu obrotowego też fajnie wygląda, bo samochód ma niewielką masę, a takie połączenie powinno dać całkiem fajny rezultat. Prędkość maksymalna wynosi 202km/h, a przyśpieszenie od 0 do 100km/h zajmuje 9,5 sekundy. Przynajmniej tak podaje producent. Prędkości maksymalnej nie sprawdzałem, ale przyśpieszenie i owszem. Najczęściej jeżdżę w trybie „normal”. Raz, że jednak to zawsze oszczędniej, a parametry w tym trybie są dla mnie wystarczające. Dwa, to zwykłe lenistwo. Samochód po uruchomieniu, automatycznie wybiera tryb „normal”. Każdy inny wymaga już od nas wykonania sekwencji czynności. W scali jest to bardzo proste. Wystarczy wcisnąć przycisk wyboru trybu na tunelu środkowym, a następnie na ekranie dotknąć odpowiednią ikonkę.
Samochód całkiem żwawy, ale wigoru dostaje dopiero w trybie „sport” Nawet jest trochę przyjemności z uwolnionej adrenalinki. Nie ma co liczyć, że w Scali odkryjemy rajdówkę, ale na dynamiczną jazdę mocy starcza. Teraz co najważniejsze w tej zabawie, spalanie jest dalej umiarkowane.
W zależności od fantazji, od 6 do 8 l/100km. Na co dzień jeżdżę spokojnie. Nie, żebym bawił się w ecodriving, jadę tak jak warunki na to pozwalają. Najważniejsze w tym jest przewidywanie. Czas przejazdu 20 kilometrowej trasy, między trybem „sport”, a „normal” praktycznie taki sam. Za to w ilości zużytego paliwa różnica dość znaczna, prawie 100%. Oszczędna jazda to spalanie w okolicach 4,5 – 5,0 l/100km.
Czasem, jak mały ruch to nawet schodzi w okolice 4 l/100km. Tyle w trasie, w mieście pali więcej. Realnie to trzeba liczyć te 5 litrów z hakiem. W Skodzie łatwo sprawdzić rzeczywiste spalanie, bo komputer pokazuje nam średnie spalanie w trzech wariantach. Od uruchomienia, od zatankowania i długoterminowo. Dla mnie najbardziej wiarygodną informacją jest okres od zatankowania, bo obejmuje różne trasy w różnych warunkach.
Taka średnia u mnie to 5,7l/100km.
Scala jest niedowartościowanym autem na naszym rynku, co trochę dziwi, bo jest wyjątkowo uniwersalnym samochodem. Obszerna część pasażerska i bagażnik o pojemności 467 litrów sprawia, iż jest to interesująca oferta dla firm. Docenimy pracownika, bo dostanie samochód bardziej prestiżowy od Fabii, a dla nas plus, bo to jednak taniej niż Octavia.
Jeżeli Scala będzie pełnić funkcje auta rodzinnego, to te same atuty zaprocentują i tu. Mniejsze koszty zakupu i eksploatacji niż w Octavii i większe wnętrze niż w Fabii.
Na koniec ciekawostka. Spróbujcie podnieść wycieraczki, aby je wymienić lub umyć szybę. Tego w Scali nie da się zrobić, bo przeszkadza maska auta. Żeby to zrobić, trzeba podnieść maskę, lub skorzystać z trybu serwisowego.
Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor