Auto w Pracy

Slideshow Image

SsangYong  Tivoli, to właśnie ten model marka wybrała, aby po kilkuletniej przerwie powrócić na polski rynek. Wybór dobrze przemyślany.  Klienci pokochali crosovery, więc mając samochód z tego segmentu, to wybór był oczywisty. Do tego Tivoli to niebanalne auto, które swoją urodą wyróżnia się na ulicy.  Od debiutu minęło trzy lata, a design modelu ciągle jeszcze zwraca na siebie uwagę.  Nic dziwnego, styl nie do podrobienia.  Gust Azjatów różni się nieco od kanonów piękna uznanych  przez Europejczyków, więc często pojazdy z tego rynku potrafią zaskoczyć kształtem. Historyczne modele SsangYong potwierdzają tą regułę.  Tivoli także się wyróżnia i co najważniejsze to na plus.

Tivoli to najmniejszy oferowany w Polsce model tej koreańskiej marki. Najmniejszy to nie znaczy mały.

 

Wygląda potężniej, niż wynikałoby to z danych w katalogu. 4200 mm długości, ale wysokość to już 1600 mm. Do tego mocno wyprofilowane blachy nadwozia, których jest całkiem sporo. Potężny przód dopełnia wizerunku silnego pojazdu. Wydłużona maska sugeruje, że ukrywa się pod nią pokaźny silnik. Taka muskularna sylwetka może się podobać, a dodatkowo wzbudza zaufanie. Siła kojarzy się z bezpieczeństwem.

 

Pięciodrzwiowe nadwozie to też najbardziej praktyczne rozwiązanie dla klientów. Łatwość wsiadania dla wszystkich pasażerów i wygodny dostęp do bagażnika.

 

Bagażnik ma pojemność 423 litrów i ciekawą konstrukcję.  Podwójne dno umożliwia lepsze utrzymanie porządku. Wszystkie drobiazgi możemy trzymać pod podłogą, więc nic nam się nie kołacze w bagażniku. Dobrym rozwiązaniem jest podział podłogi na dwie części, aby dostać się do dolnej strefy bagażnika wystarczy uchylić tylko jedną część podłogi.  Takie rozwiązanie przyda się przy wypełnieniu górnej strefy klamotami.

 

W przypadku większych gabarytów wyjmujemy podłogę i korzystamy z całej przestrzeni. Innym rozwiązaniem jest złożenie oparcia tylnych siedzeń.

 

Gumki to sprytny patent na porządek. Zamiast schowków system gumek mocujących przedmioty. Proste i funkcjonalne. Ten sam manewr zastosowano na oparciach foteli.

 

 

Ciekawych rozwiązań znajdziemy więcej. Wycięcie w schowku centralnego podłokietnika.

 

W pierwszej chwili zdziwienie, ale szybko można dostrzec przydatność tego pomysłu.  Gniazdo USB jest na konsoli, a podłączone urządzenie w schowku. Oczywiście kabelek można puścić obok tunelu, ważne że jest wejście do schowka. Proste i skuteczne rozwiązanie.

 

Schowek w desce rozdzielczej zadziwia pojemnością. Normalnie mały podręczny bagażnik.

 

Przesuwamy wzrok w stronę kierownicy. Panel centralny wygląda nowocześnie, ale dopiero po włączeniu nawigacji pokazuje swoje ciekawe oblicze. Stonowane, ciepłe kolory mogą się podobać.

 

Plus za estetykę, trochę gorzej z obsługą tej stacji multimediów. Trzeba nieco czasu poświęcić na rozszyfrowanie ustawień. Podstawowe funkcje oczywiście możemy obsługiwać z kierownicy.

Przed kierownicą mamy zestaw wskaźników i wreszcie mogę pochwalić SsangYounga za estetykę.

 

W nocy też dobrze wygląda

 

Ciekawą i przydatną funkcję jaką znajdziemy to wskaźnik skręcenia kół.

 

Ponieważ samochód jest do jeżdżenia, a nie do patrzenia to czas wprawić go w ruch. Silnik uruchamiamy przyciskiem „start”. Do dyspozycji mamy 128 KM. I dużo i mało. Z pojemności 1,6 litra można wycisnąć więcej. Pytanie tylko czy jest taka potrzeba. Tivoli nie jest autem sportowym, więc żyłowanie silnika nie ma sensu. Tego co jest powinno wystarczyć do sprawnego poruszania się. To można sprawdzić od razu. Wystarczy mocniej wcisnąć gaz i patrzeć na reakcje samochodu, a ta jest całkiem żywa.  Na światłach nie zostaniemy, da się wyprzedzać, więc jest dobrze.  Ponieważ Tivoli to crossover więc nie musimy martwić się krawężnikami, spowalniaczami, nawet dziury wielkiej krzywdy nam nie robią. Ten segment już tak ma, że nie dotyczą go problemy innych kierowców.  Zimą odkrylibyśmy kolejne jego zalety, zwłaszcza wersji z napędem na cztery koła.  Moja wersja to 2WD, co w codziennej eksploatacji nie ma większego znaczenia. Nawet jeżeli zapuścimy się w mniej uczęszczane drogi to tragedii nie ma.  167 mm prześwitu terenówki z niego nie czyni, ale na szutrówki w sam raz

 

Nie ma co zaklinać rzeczywistości i liczyć, że w prawdziwym terenie powojujemy crossoverem. To nie takie zadania przed nim stoją.  W rzeczywistości jest to auto rodzinne o wyglądzie małego SUVa. W tej roli Tivoli sprawdza się doskonale

 

W takim razie trzeba przyjrzeć się kosztom. Podstawowa wersja kosztuje 58990 zł.  Cena do zaakceptowania, a jak na samochód, który designem wyróżnia się na ulicy to propozycja robi się atrakcyjna. Zakup to jedno, a eksploatacja to drugie i może jeszcze ważniejsze, bo powtarzalne zdarzenie. Kolejny raz SsangYoung punktuje za rzetelne podawanie danych.  Test potwierdził dane katalogowe. Jazdę drogami krajowymi, gdzie co chwila wieś, miasteczko albo roboty to najlepszy sprawdzian cyklu mieszanego. Spokojna jazda to 6,5 litra na 100km. Oczywiście jeśli pociśniemy, to spalanie wzrośnie proporcjonalnie do dynamiki jazdy.  W mieście dużo trudniej określić spalanie. Krótkie odcinki w godzinach szczytu winduje spalanie w okolice 10 litrów. Na szczęście nie jeździmy tylko w korkach, mniejszy ruch i na wyświetlaczu dużo przyjemniejszy obrazek

 

Rzeczywista średnia wyjdzie około 9 litrów, to i tak dobry wynik jak na Warszawę.

Czas podsumować test SsangYong Tivoli. Bez wątpienia jest to uniwersalny samochód, który łączy w jedno dobre cechy z kilku segmentów.  Wszystko opakowane w niebanalne nadwozie. Rozsądne koszty zakupu i eksploatacji, a do tego pięcioletnia gwarancja.

Tekst i zdjęcia: Dariusz Pastor