Z powrotami to nie jest prosta sprawa. Oczekujemy że nowe będzie lepsze od starego, a przecież poprzednik musiał być dobry. Nikt nie reaktywowałby nieudanego modelu.
Trudne zadanie postawili sobie projektanci Suzuki. Baleno ma być najlepszym hatchbackiem na świecie. Prasowe informacje, szkice, potem pierwsze zdjęcia wyglądały obiecująco. Tylko, które auto źle wygląda w prospektach. Najgorszą paskudę można tak ustawić, oświetlić, że będzie wyglądać atrakcyjnie. Trzeba zobaczyć i samemu ocenić. Dlatego szybko potwierdziłem swoją obecność na prezentacji Baleno w PGD.
Piątkowy wieczór, tym razem pogoda nie spisała się najlepiej i czerwony dywan moknie przed wejściem. Na szczęście wszystko odbywa się wewnątrz salonu. Bohater wieczoru już jest, tylko na wzór arabskich piękności nic nie widać.
Jedno co można powiedzieć, to że przykryty obiekt wygląda na większy niż się spodziewałem. Gasną światła i zaczyna się część artystyczna.
Tą część, pomimo, że bardzo udana to pomińmy i przejdźmy od razu do meritum.
Suzuki Baleno to hatchback segmentu B+. Zgrabna sylwetka, krótki zwis z tyłu, dłuższy z przodu, do tego agresywnie uformowany spoiler pod przednim zderzakiem i już by się chciało wykrzesać z niego z 200 koni.
Na razie tak dobrze nie ma i producent przewidział tylko dwie jednostki napędowe: czterocylindrowe 1,2 o mocy 90 KM, oraz 1,0 litrowego trzycylindrowca o mocy 110 KM. W połączeniu z niską masą pojazdu (w zależności od wersji od 850 do 980kg) powinno to i tak dać całkiem przyzwoite osiągi. Małe silniczki, to i spalanie nie będzie duże. W katalogu podano, że średnie spalanie może wynieść zaledwie 4,0 litry na 100km. Dotychczas parametry Suzuki potwierdzały się w praktyce, aczkolwiek uzyskać spalanie według katalogu nie jest łatwo i raczej to zabawa dla wytrwałych. Nawet jak dodamy z pół litra więcej to i tak będziemy mogli mówić o ekonomicznym autku.
Zostawiamy parametry, bo trudno je zweryfikować jak samochód stoi w salonie. Wracamy więc do tego co można poznać na miejscu. Baleno mierzy 399,5 cm, niby nie tak dużo, ale wszystko zależy od tego jak się te centymetry wykorzysta.
Wnętrze jest zaskakująco obszerne. To, że z przodu miejsca jest pod dostatkiem, to nie jest zaskoczeniem. Projektanci zawsze szczególnie dbają o komfort na przednich siedzeniach, wychodząc chyba słusznie z założenia że komplet pasażerów nie zdarza się często. Dużym zaskoczeniem w Baleno jest ilość miejsca na tylnej kanapie. Nawet przy maksymalnie odsuniętym do tyłu fotelu kierowcy, pozostaje jeszcze miejsce na nogi. Czyżby kosztem bagażnika? Zachodzę od tyłu i znów zdziwienie, w bagażniku miejsca do oporu. 355 litrów w tym segmencie robi wrażenie. Na minus trzeba zaliczyć wysoki próg załadunku.
Czy będzie to powrót z sukcesem, o tym zadecydują klienci. Wszystko wskazuje, że są na to spore szanse. Cena 41900 zł może w tym pomóc, oczywiście jest to wersja rozpoczynająca cennik. Najwyżej wyceniono Baleno 1,0 Boosterjet Elegance za które trzeba zapłacić 71900 zł